Od pewnego czasu trwają spekulacje na temat tego, kto zastąpi Jarosława Kaczyńskiego w fotelu szefa PiS. Na giełdzie nazwisk pojawił się Mariusz Błaszczak i to za sprawą samego prezesa. Wydaje się jednak, że do zmiany warty raczej nie dojdzie szybko. – Na razie, do 2025 roku, jestem ja. Jeżeli nie umrę – stwierdził Kaczyński w Karpaczu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– I sądzę też, (...) że zastąpi mnie pod każdym względem, także jeżeli chodzi o wszystkie funkcje – stwierdził w czerwcu Jarosław Kaczyński
Wielu odczytało wówczas te słowa jako namaszczenie Mariusza Błaszczaka na następcę w fotelu prezesa PiS
W środę Kaczyński ponownie odniósł się do tej sprawy
Pod koniec czerwca wielu komentatorów polskiej polityki uznało, że Jarosław Kaczyńskipraktycznie namaścił Mariusza Błaszczakana przyszłego szefa Prawa i Sprawiedliwości. Wraz z ogłoszeniem, że odchodzi z rządu, prezes wyraził także nadzieję, że w przyszłości obecny wicepremier i szef MON zastąpi go "także jeśli chodzi o wszystkie funkcje".
Kaczyński: "Na razie prezesem jestem ja"
– I sądzę też, chociaż to nie jest jeszcze ten moment, w którym mogę to publicznie ogłaszać, że zastąpi mnie pod każdym względem, także jeżeli chodzi o wszystkie funkcje – oznajmił prezes PiS w wywiadzie dla TVP.
Mimo że nie doprecyzował, co konkretnie miał na myśli, jego słowa jeszcze bardziej podgrzały atmosferę. Wielu zaczęło zastanawiać się nawet nie czy, ale kiedy rządzący partią nieprzerwanie od 2003 roku Kaczyński przekaże stery.
Dziennikarz TVN24 wprost zapytał prezesa, który gościł w środę na Forum Ekonomicznym w Karpaczu, czy Błaszczak zostanie w przyszłości szefem PiS. – Na razie, do 2025 roku, jestem ja. Jeżeli nie umrę, to pewnie będę – odparł Kaczyński.
Przypomnijmy, że Paweł Zalewski, były wiceprezes PiS, wyjaśniał w rozmowie z Anną Dryjańską, co Kaczyński miał na myśli ws. Błaszczaka.
I dodał: – Obaj pretendenci do przywództwa w obozie władzy po Jarosławie Kaczyńskim zostali pogodzeni w ten sposób, że Jarosław Kaczyński wybrał trzecią osobę, czyli pana ministra Błaszczaka, osobę całkowicie sobie oddaną.
Kaczyński o Błaszczaku
Dodajmy, że o swoje słowa o Błaszczaku prezes PiS był pytany także już wcześniej. W wywiadzie dla "Polska Times" stwierdził, że w sprawie nowego kierownictwa partii, jeśli "nie zdarzy się nic nadzwyczajnego, to decyzje zapadną za trzy lata".
– Wówczas odbędzie się kongres partii, na którym ja już nie planuję kandydowania na szefa partii, w związku z tym odłóżmy tę sprawę, bo moja wypowiedź odnosiła się do funkcji Mariusza Błaszczaka w rządzie – oznajmił Kaczyński.
W tym samym wywiadzie przyznał, że miał nie kandydować na szefa partii już 2020 w roku, ale "ówczesne wydarzenia spowodowały, że nie było innego wyjścia". – Kongres partii był dopiero w 2021 roku (przełożony przez pandemię koronawirusa – red.) i musiałem kandydować – stwierdził.
– Mam nadzieję, że w 2025 roku sytuacja będzie zupełnie inna. Poza tym instytucja, która ma za sobą ponad dwa tysiące lat doświadczenia, chyba słusznie przyjmuje granicę 75 lat aktywności. U mnie to akurat będzie wówczas 76 lat, jednak to nie oznacza, że ja mam zamiaru później nic nie robić – oznajmił Kaczyński.