Putin podpisał umowę gospodarczą z talibami. Ma obrońców w Afryce, którzy grzmią: – Atak na Rosję to atak na Afrykę. Takie sygnały – zupełnie pod prąd antyrosyjskim nastrojom na Zachodzie – docierają z innych części świata. Czy Putin wobec gigantycznej fali potępienia na świecie może się jeszcze z kimś układać? I jakie może to mieć znaczenie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W nocy z 29 na 30 września prezydent Rosji podpisał dekrety wykonawcze ws. niezależności Chersonia i Zaporoża. Wygłosił też przemówienie ws. aneksji okupowanych regionów Ukrainy
Serbia i Kazachstan, uważane za kraje sojusznicze Rosji nie uznały wyników referendów w obu republikach
Kim są inni sojusznicy Rosji?
Świat wstrzymał oddech po aneksji kolejnej części Ukrainy przez Rosję. Wstrzymały go również niektóre kraje, które dotąd postrzegano jako najbliższych sojuszników Putina. Widać, że zaczyna przelewać się czara, choć w przypadku niektórych państw na pewno nie do końca.
Serbia – najbliższy sojusznik Rosji w Europie, gdzie tysiące ludzi wychodziło na ulice, popierając Putina – wyraźnie powiedziała "nie" dla wyników referendów w obwodach chersońskim i zaporoskim, które zakończyły się ogłoszeniem aneksji tych terenów przez Rosję.
Podobnie zrobił Kazachstan, również uważany za sojusznika Rosji, choć tu akurat władze już wcześniej pokazywały, że wcale z Putinem nie jest im aż bardzo tak po drodze.
Również Chiny powtarzają, że są za pokojowym rozwiązaniem konfliktu. – Nie widzimy żadnych oznak wskazujących na to, że Chiny przygotowują się do wsparcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę lub pomagają Kremlowi w omijaniu zachodnich sankcji – ogłosił ostatnio rzecznik Departamentu USA. Sam szef chińskiego MSZ mówił w ONZ wielkie słowa o ochronie integralności terytorialnej każdego kraju.
Nawet w Indiach – także kojarzonych z przyjaźnią wobec Rosji – premier Narendra Modi publicznie skarcił Putina, mówiąc do niego: – Dzisiejsza epoka nie jest erą wojny. Rozmawiałem o tym z tobą przez telefon.
Czy to znaczy, że zbliża się moment, gdy na arenie międzynardowej przywódca Rosji może sam?
– Poziom izolacji Rosji powoli rośnie. Są tylko nieliczne państwa, które bezpośrednio wspierają Putina. To: Syria, Nikaragua, Kuba, Iran i Korea Północna. To jest raptem kilka państw. To jest nic – komentuje w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Edward Haliżak, były dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW.
"Czy Indie i Chiny porzuciły Putina?"
Pytanie, z kim jeszcze Putin może się dziś układać. Kto może być jego sojusznikiem? Bo – pomijając jeszcze Białoruś, czy Węgry Viktora Orbana – z różnych stron docierają różne sygnały, i to raczej pod prąd antyrosyjskim nastrojom na Zachodzie.
Na przykład, że talibowie właśnie z Rosją zawarli swoją pierwszą umowę międzynarodową, odkąd doszli do władzy – na dostawy benzyny, oleju napędowego, gazu i pszenicy do Afganistanu.
Ale nie tylko stąd płyną takie sygnały.
"Więzi z Rosją muszą być rozwijane"
Zupełnie przypadkiem trafiam na zaskakujący tytuł w bardzo lokalnym, odległym serwisie z Nepalu – małym kraju, który jako jeden z nielicznych w tym regionie potępił rosyjską agresję na Ukrainę. Nepal był jednym ze 141 państw, które poparły rezolucję ONZ w tej sprawie i wywołało to niemałe poruszenie, gdyż wcześniej starał się być neutralny.
"Katmandu stara się naprawiać relacje z Rosją" – czytam teraz z pewnym niedowierzaniem. Anonimowy urzędnik MSZ tłumaczy, że Nepal co prawda potępił inwazję Rosji 24 lutego i jego stanowisko wciąż pozostaje takie samo, ale – "jest świadomość, że musimy przywrócić nasze serdeczne więzi z Moskwą".
Padło wręcz sformułowanie, że Nepal nadal znajduje się na liście przyjaciół Rosji i sam Putin przywiązuje do niego dużą wagę.
Z kolei ambasador tego kraju w Moskwie – jak się okazuje, nowy – wyraził nadzieję, że wojna szybko się skończy, ale już zaprosił Putina do Nepalu w 2023 roku. "Dla naszej korzyści nasze wieloletnie więzi z Rosją muszą być dalej rozwijane" – powiedział Milan Kumar Tuladhar.
Stwierdził wręcz: "Rosja opowiada się za zacieśnieniem współpracy w Eurazji, co również daje nam dobrą okazję do rozszerzenia naszej współpracy. Bieżąca sytuacja w Europie Wschodniej nie powinna przeszkadzać w rozwoju naszych wzajemnych stosunków".
Chodzi o kwestie gospodarcze. Nepalski ambasador wręcz zwrócił się do właścicieli i firm turystycznych, by korzystali z rosyjskich stron rezerwacyjnych, podał nawet ich adresy i prosił, by nawiązywali kontakty z rosyjskimi agentami.
"W czasie, gdy kraje europejskie i zachodnie nałożyły sankcje na Rosję, Kreml chce pogłębić więzi z krajami azjatyckimi, co może być szansą również dla Nepalu (...). Kraje Azji Południowej, takie jak Indie, Sri Lanka i Bangladesz już zaczęły rozszerzać swoje obszary współpracy z Rosją" – napisano jeszcze.
– Cóż można powiedzieć? To jest egzotyczny przypadek. Nie ma co komentować – reaguje na doniesienia z Nepalu prof. Haliżak.
Ale jak wygląda zainteresowanie współpracą z Rosją w innych krajach Azji?
– Nie ma takiego zainteresowania współpracą z Rosją. Żadną miarą. Te państwa są coraz bardziej krytyczne i zaniepokojone konfliktem. Początkowo były neutralne, ale w miarę eskalacji, są coraz mniej. Ostatnie posiedzenie Organizacji Szanghajskiej Współpracy było bardzo ważne, ponieważ różne rządy azjatyckie, począwszy od Chin, w bardzo zdecydowany sposób stosowały apele o zakończenie konfliktu. Zwłaszcza Chiny i Indie – podkreśla ekspert.
"Czy Indie i Chiny porzuciły Putina?" – zastanawia się wręcz brytyjski "Daily Mail".
– Nie porzuciły. Ale coraz bardziej się dystansują – odpowiada na to prof. Haliżak.
Indie, Chiny, Serbia to grono uważane za najbliższych sojuszników Rosji. Ale, jak łatwo się domyślać, mimo różnych sygnałów raczej nie zamknie się przed Rosją tak, jak pewnie chciałby Zachód.
"Premier Indii mógł publicznie zganić prezydenta Rosji w związku z wojną na Ukrainie, ale wieloletnia przyjaźń między tymi dwoma krajami nie zniknie. Indie potrzebują Rosji, by radzić sobie z Chinami" – analizują na przykład eksperci w amerykańskich mediach.
Co ciekawe, w Indiach odbyły się właśnie wielkie targi turystyczne, największe tego typu wydarzenie w kraju. Przyjechali na nie przedstawiciele biur z Moskwy i Petersburga, którzy – według relacji mediów – opowiadali o ogromie możliwości turystycznych, które czekają na podróżników z Indii. Robili prezentacje, organizowali warsztaty.
Przy okazji przypomniano, że parę tygodni temu Putin zapowiedział wprowadzenie wiz elektronicznych dla obywateli Indii i ponad 50 innych krajów, co ma być dużym ułatwieniem w podróżowaniu do Rosji.
Ale sygnały płyną też z Afryki.
"Atak na Rosję to atak na Afrykę"
Niedawno Putin przyjmował na Kremlu grono nowych ambasadorów z Afryki i przedstawiciel Egiptu usłyszał od niego, że Rosja uważa Egipt za jednego z najważniejszych partnerów w Afryce i świecie arabskim w ogóle.
Przywódca Rosji mówił o wspólnych projektach na dużą skalę, o budowie elektrowni atomowej al-Dabaa i utworzeniu rosyjskiej strefy przemysłowej w regionie Kanału Sueskiego, a także o regularnych dialogu politycznym.
– Chciałbym państwu przypomnieć, w obecności ambasadorów Algierii i Egiptu oraz ich kolegów z innych krajów afrykańskich, że drugi szczyt Rosja-Afryka ma się odbyć w Sankt Petersburgu w 2023 roku – ogłosił.
Ale zaskoczenie na Zachodzie wywołała przede wszystkim gwałtowna deklaracja syna prezydenta Ugandy i dowódcy sił lądowych w tym kraju, który stwierdził: – Atak na Rosję jest atakiem na Afrykę.
– To są głosy przywódców afrykańskich państw, które nie liczą się na arenie międzynarodowej. Poza tym ci przywódcy nie posiadają prawdziwej wiedzy o Europie i naturze tego konfliktu. W związku z tym wypowiadają się, nie mając kompetentnej wiedzy – wskazuje prof. Haliżak.
Wiadomo jednak, że Rosja rozszerza swoje wpływy w Afryce, więcej o tym pisaliśmy tutaj. I że w niektórych krajach silne są prorosyjskie nastroje. Samą rezolucję ONZ potępiającą inwazję na Ukrainę odrzuciła Erytrea, a kilka państw afrykańskich wstrzymało się od głosu: m.in. Senegal, Tanzania, Uganda, Zimbabwe, Sudan i Angola.
– Z państwami afrykańskimi sytuacja jest inna niż z azjatyckimi. Tam Rosja ma do dyspozycji różne formy nacisku dyplomatycznego, czy tzw. pomocy ekonomicznej, więc może sobie kupować np. władze Sudanu, czy Republiki Środkowoafrykańskiej. To są państwa peryferyjne, one w ogóle się nie liczą – podkreśla ekspert.