W wyniku zniszczenia Mostu Krymskiego nie tylko Kijów, ale i Lwów musiał zmierzyć się z atakami rakietowymi w wydaniu Władimira Putina. W przypadku stolicy uderzono przede wszystkim w ulice. Niestety, we Lwowie trafiono w infrastrukturę krytyczną. Mer Andriej Sadowy zaapelował do mieszkańców o pozostanie w schronach.
– Tu nie ma żadnych wątpliwości. To jest atak terrorystyczny, wymierzony w zniszczenie rosyjskiej kluczowej infrastruktury krytycznej – ogłosił Władimir Putin, po czym przystąpił do kontrataku.
Od porannych godzin szczytu trwa uderzenie rakietowe ze strony Rosji. Tamtejsza prasa wprost wskazuje, że celem Kremla jest zabicie jak największej liczby niewinnych cywilów.
W przypadku Kijowa jednak mowa o uderzeniach w ulice. We Lwowie zaś doszło do poważnego naruszenia infrastruktury krytycznej. Mer Andriej Sadowy potwierdził, że w mieście nie ma prądu i wody.
Czasowo zawieszono pracę miejskich elektrociepłowni. Nie wiadomo, kiedy przywrócone zostaną dostawy energii elektrycznej i wody.
– W kilku przepompowniach uruchomiono rezerwowe generatory prądu, aby przywrócić dopływ wody do miasta. Część miasta jest pozbawiona prądu. Jedna trzecia sygnalizacji świetlnej nie działa – ogłosił Sadowy.
Grad rakiet uderzył w Ukrainę. To zemsta za Most Krymski
Służby ukraińskie przypominają, że atak rakietowy trwa cały czas. Zaapelowano do mieszkańców, by nie opuszczać schronów aż do samego końca alarmu.
Tuż po atakach rakietowych głos zabrał Wołodymyr Zełenski. Jak wyjaśnił, uderzono w ponad 10 obwodów Ukrainy. – Chcą paniki i chaosu, chcą zniszczyć nasz system energetyczny. Są beznadziejni – ocenił.
Wstępny bilans mówi o co najmniej 20 osobach rannych w Kijowie, nie wiadomo jednak, ile konkretnie osób zginęło.
Równolegle strona ukraińska nie zamierza ustąpić w prowadzonej kontrofensywie. W ciągu ostatniego dnia lotnictwo przeprowadziło 24 uderzenia w 20 obszarów koncentracji uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz 4 przeciwlotnicze rosyjskie systemy rakietowe.
Nie ma wątpliwości, że za atakami stoi chęć zemsty za zniszczenie Mostu Krymskiego, choć oficjalnie strona ukraińska zaprzeczyła, by miała cokolwiek wspólnego z wybuchem ciężarówki.
– Wybuch na Moście Krymskim jest korzystny dla Ukrainy, ale wiele wskazuje, że stoją za nim sami Rosjanie – oświadczył doradca Zełenskiego Mychajło Podolak.
Bez względu na to, kto zniszczył konstrukcję, wiadomo, że nie doszło do zniszczenia byle mostu. Most Krymski powstał bowiem w 2018 r. nad Cieśniną Kerczeńską, łącząc okupowany przez Rosjan Półwysep Krymski z rosyjskim Krajem Krasnodarskim.
Łącznik między Rosją a Krymem liczy 4,5 km długości i 22 metry szerokości. Co więcej, składa się na nią 288 podpór. To oznacza, że doprowadzenia do jego zniszczenia nie wystarczały nawet tureckie Byraktary.