Już 5 stycznia dowiemy się, kto został wybrany Najlepszym Polskim Sportowcem 2012 roku. Organizowany przez "Przegląd Sportowy" plebiscyt śledzę od dawna. Rok po roku patrzę na pierwszą dziesiątkę i często się dziwię. Cóż, w końcu to wybór ludzi. Z końcem grudnia postanowiłem stworzyć swoją własną listę. Dziesiątkę. To był barwny rok, mieliśmy igrzyska, Euro 2012, były też inne sukcesy. Część z tych ludzi miałem okazję poznać, robiłem z nimi wywiady, więc to wybór po części subiektywny. Uprawiają różne dyscypliny, ale starałem się ich jakoś porównać.
10. Marcin Gortat. Ktoś powie, że przecież on gra w słabiutkim Phoenix Suns. I ten ktoś będzie miał rację. Ale rację będzie miał też ktoś, kto powie, że on w tym Phoenix Suns jest gwiazdą. I że na co dzień występuje w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Jako jedyny Polak. Poza tym spójrzmy na statystyki z tego sezonu. Gortat na parkiecie jest średnio ponad pół godziny. Ma najlepszą skuteczność rzutów w całej drużynie. Do tego ponad osiem zbiórek na mecz, co daje mu 18. miejsce w lidze. Jest też 10. w całym NBA pod względem bloków. Szkoda, że nie gra w lepszym zespole. Na pewno zasłużył na miejsce w dziesiątce. Ale chyba nie wyżej.
Skrót występu Marcina Gortata:
9. Zofia Noceti-Klepacka. Na igrzyskach w Londynie sięgnęła po brąz. Pojawiły się głosy, że to porażka, bo powinna była zwyciężyć. Bo była wtedy najlepsza na świecie. Trochę to żenujące, takie typowo polskie, tym bardziej, że ludzie najwidoczniej zapomnieli, w jakich to się działo okolicznościach. Przypomnijmy - Klepacka w czasie igrzysk pomyliła trasę, wskutek czego spadła w klasyfikacji i wydawało się, że jest po medalu. A jednak w dramatycznych okolicznościach w ostatnim wyścigu wywalczyła brąz. Medal, który wystawiła na aukcję, by środki z niej przeznaczyć na leczenie Zuzi. To dziewczynka, sąsiadka, chora na mukowiscydozę.
Klepacka stała się bohaterką mediów. Sama nie do końca rozumie, skąd takie jej uwielbienie. Po igrzyskach spotkałem się z nią w jej domu w Zielonce. - Weź mi wytłumacz, dlaczego wszyscy tak o tym trąbią. Przecież to normalne, że pomagamy komuś w potrzebie - mówiła chwilę po tym, jak wyłączyłem dyktafon. Cała Klepacka. Dobry sportowiec, jeszcze lepszy człowiek.
8. Bartosz Kurek. Największa gwiazda drużyny, która jest dla mnie największą tegoroczną zagadką. Siatkarze przed igrzyskami byli fenomenalni. Ogrywali kogo chcieli i jak chcieli. Finał Ligi Światowej w Sofii: Brazylia? Pokonana. Kuba? Pokonana bez straty seta. Bez straty seta siatkarze pokonali też Bułgarię i w finale Amerykanów. Kurek, całkiem słusznie, został uznany najlepszym zawodnikiem całego turnieju. Niestety, potem przyszły igrzyska w Londynie, na których siatkarze zawiedli. - Gdy wracaliśmy z Bułgarii, byliśmy najlepszą drużyną świata. Gdy wsiadaliśmy w samolot do Londynu, myślę, że już chyba nie - powiedział mi ostatnio jeden z kadrowiczów. A Kurek? W tym roku ze Skrą Bełchatów był drugi w Lidze Mistrzów. Ale w Skrze już nie gra. Ruszył podbijać świat i zarabiać większe pieniądze. Jest zawodnikiem Dynama Moskwa.
7. Natalia Partyka. Na paraolimpiadzie złoto w grze pojedynczej w tenisie stołowym. Jak zwykle, bo Natalia to samo osiągała wcześniej w Pekinie i w Atenach. W stolicy Anglii dołożyła też brąz w grze zespołowej. Ale to jeszcze nic. W 1989 roku urodziła się bez prawego przedramienia, a mimo to w Londynie rywalizowała też na igrzyskach, z zawodniczkami pełnosprawnymi. Pamiętam jej pierwszy mecz w turnieju olimpijskim, który wygrała w dramatycznych okolicznościach. Od razu stała się idolką trybun, a media pisały, że jej oglądanie to inspiracja, by zrobić coś ze swoim życiem. Zgadzam się. Gdybym miał wskazać wydarzenie na londyńskich igrzyskach, które wzbudziło we mnie największe emocje, chyba wybrałbym właśnie mecze Partyki, a nie osiągnięcia tych, którzy w tym zestawieniu będą od niej wyżej. Bo to było coś, co wykraczało poza sport.
Materiał o Natalii Partyce w chińskiej telewizji:
6. Agnieszka Radwańska. W pierwszej dziesiątce być musi. Jestem przekonany, że w rzeczywistym rankingu, ogłoszonym 5 stycznia, znajdzie się wyżej. Ciężko ocenić ten rok Radwańskiej. Z jednej strony Wimbledon to najbardziej prestiżowy z turniejów wielkoszlemowych, a ona doszła tam do finału. To osiągnięcie bez precedensu. A tenis to nie siatkówka czy skoki narciarskie - na jako takim poziomie uprawiany jest praktycznie na całym świecie. A Radwańska była jeszcze w ćwierćfinale Australian Open i w półfinale Mistrzostw WTA w Stambule. Z drugiej strony - nie zapominajmy, że w Londynie miała wyczyszczoną drabinkę. Że najlepsze rywalki wcześniej wzajemnie się eliminowały. Nie zapominajmy też, że potem do tego Londynu wróciła, na igrzyska, i odpadła od razu, z Niemką Julią Georges. A potem sugerowała, że igrzyska dla tenisistki nie są tak bardzo istotne. Nawet jak tak myślała, nie powinna była tak mówić.
5. Damian Janikowski. Czemu brązowy medalista igrzysk jest tak wysoko? Bo w sporcie istotny jest nie tylko wynik, ale też styl. A Damian na igrzyskach walczył wspaniale. Efektownie i efektywnie. Był trochę takim człowiekiem znikąd, który nagle wdarł się do zbiorowej świadomości Polaków.
Pamiętam, jak wracałem w tamten poniedziałek tramwajem z pracy i jakaś kobieta, która pewnie pierwszy raz w życiu oglądała zapasy, zachwycała się jego występem. Cenię też zawsze sportowców, którzy, mimo sukcesu, pozostają sobą. W szoku byłem, jak dosłownie kilka minut po zejściu z podium Damian odpisał mi na smsa. "Jutro ok, jakoś po południu" - w odpowiedzi na pytanie, kiedy mogę zadzwonić i zrobić z nim rozmowę. Wcześniej, jeszcze przed Londynem, widzieliśmy się na jego treningu w Zakopanem, opowiadał wtedy o tym, że wielu zapaśników nie ma co włożyć do swojej lodówki. I o piłkarzach, których nie ceni. W ogóle nie ceni. A jeszcze przed tamtym spotkaniem w stolicy Tatr, na mistrzostwach Europy w Belgradzie, zdobył srebrny medal.
Janikowski to też człowiek, który był blisko zejścia na złą drogę. Zapytany o to w programie Kuby Wojewódzkiego, wykonał gest. Przyłożył sobie dłoń do skroni, imitując strzał z pistoletu. W zasadzie nie musiał nic dopowiadać.
4. Robert Lewandowski. Z nim mam ten sam problem, co z Bartoszem Kurkiem. Zawiódł na najważniejszej imprezie. Po kilkunastu minutach meczu otwarcia z Grecją był bohaterem, gdy głową posłał piłkę do siatki. Gdy sędzia zakończył mecz z Czechami, podobnie jak inni, Robert został poddany krytyce. Takie są fakty. Pamiętajmy jednak, że na Euro w grze naszej drużyny ciężko było odnaleźć coś, co można by nazwać taktyką.
Trener był, jaki był. To jest jedno oblicze Lewandowskiego - zawodnik, który, nie do końca ze swojej winy, nie został gwiazdą Euro 2012. Ale w piłce klubowej gwiazdą już był. Po kolei - został mistrzem Niemiec, w finale Pucharu Niemiec z Bayernem Monachium ustrzelił hat-tricka. Teraz Borussia robi furorę w Lidze Mistrzów, a Robert strzelał gole Realowi Madryt i Ajaxowi Amsterdam.
Nie jest żadnym zaskoczeniem, że chcą go najlepsze kluby świata. Choć akurat Marek Bieńczyk, pisarz, laureat NIKE, wielki fan futbolu, twierdzi, że zrobiłby wielki błąd, odchodząc z Borussii. Stwierdzenie, że już dawno polski napastnik nie odgrywał takiej roli w tak wielkim klubie, jest jak najbardziej na miejscu. W końcu Lewandowski został wybrany najlepszym piłkarzem Bundesligi w sezonie 2011/2012. A w tym w 26 meczach ma już 16 goli na koncie. Gdyby nie igrzyska, spokojnie mógłby ten plebiscyt wygrać.
Robert Lewandowski i jego trzy gole z Bayernem:
3. Justyna Kowalczyk. Choć nie, chyba jednak Robert by tego nie wygrał. Gdyby nie igrzyska, wynik byłby taki sam jak przed rokiem, czyli wygrałaby pewnie Justyna Kowalczyk. Większość sportowców to ludzie przyzwyczajeni do luksusu. Justyna, przebywając na zgrupowaniu w Zakopanem, mieszkała w skromnym hotelu Imperial. I to właśnie tam, w budynku pamiętającym dawne czasy i przypominającym raczej ośrodek dla "zielonych szkół", przeprowadzałem z nią wywiad.
Co z tego, że, jak pisała na blogu w naTemat, nie ma gdzie trenować, bo w Zakopanem przejezdny jest tylko kilometr trasy, a wiele miejsc było zamkniętych z powodu świąt. Ona, jak pisze, sportowcem jest przez cały rok. Od razu przypomina mi się przy tej okazji fragment biografii Michaela Phelpsa. O tym, że amerykański pływak przez 4 lata między igrzyskami trenował codziennie. Każdego dnia. Jeździł po Stanach, spotykając się z ludźmi i promując pływanie? I tak znajdował czas, by wejść do basenu. Tylko raz tego nie zrobił. Gdy odczuwał ból po usunięciu zęba mądrości.
Ale wróćmy do Justyny. W mijającym roku przegrała co prawda Puchar Świata z Bjoergen, ale znów była najlepsza w Tour De Ski. I teraz w kolejnej edycji tej morderczej rywalizacji pewnie powtórzy swój triumf. Po wczorajszym biegu na 9km klasykiem nawet skandynawskie media piszą, że jest już pozamiatane. Gdy zaczynała ten sezon od miejsc poza czołówką, niektórzy pisali, że jest bez formy. Że to nie ta Kowalczyk. Ale ona wie lepiej, zna swój organizm, ma świadomość, kiedy przyjdzie szczyt formy. Obecny sezon niedawno się zaczął, a ona już jest bezkonkurencyjna. Trwa Tour de Ski, a jeszcze będą mistrzostwa świata.
2. Adrian Zieliński. Jego historia najdobitniej pokazuje, jak polskim sportowcom rzuca się kłody pod nogi. I co muszą zrobić, żeby odnieść sukces. Adrian Zieliński przed igrzyskami wyjechał na zgrupowanie do Czeczenii, gdzie trenował u boku kolegi z kadry Arsena Kasabijewa. Efekt? Polski Związek Podnoszenia Ciężarów wszczął wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Ciekawe, jakie miny mieli panowie w Londynie, gdy Adrian, jednak dość niespodziewanie, zdobywał olimpijskie złoto.
Film o Adrianie Zielińskim:
To był w ogóle niesamowity konkurs. Igrzyska zaczęliśmy od srebra Sylwii Bogackiej, a potem była posucha. I, jak to bywa w mediach, zaczęła się krytyka. Igrzyska jeszcze trwały, a tu już artykuły o tym, jak to z polskim sportem źle, jak fatalnie. Nadchodzi rywalizacja sztangistów. Zieliński robi swoje, to, co sobie zamierzył. Swoje podejście pali Chińczyk, pali Irańczyk. Wiemy już, że jest medal. A potem dowiadujemy się, że ten najcenniejszy.
Skromny człowiek z małej miejscowości Mrocza, w której jest stawiany wszystkim za wzór. Zadzwonisz do niego, a on ci nie odmówi rozmowy. Nie wykręci się tym, że coś tam ma do zrobienia. Z Adrianem jest zresztą podobny case, co z Damianem Janikowskim. Właśnie zszedł z podium, mija parę minut, po wysłanych gratulacjach i pytaniu o wywiad dostaję sms-a. "Dziękuję. Proszę dzwonić jutro. Na pewno będę miał czas na rozmowę". Następnego dnia, koło południa, jadł jeszcze śniadanie, rozmawialiśmy chwilę później. Kto jak kto, ale świeżo upieczony mistrz olimpijski ma prawo nie móc w nocy spać.
1. Tomasz Majewski. Długo zastanawiałem się, w jakiej kolejności ułożyć pierwszą trójkę. Co zadecydowało, że wygrał Majewski? Często mówi się o tym, że w sporcie raz wejść na szczyt nie jest wielką sztuką. Wielką sztuką jest się na tym szczycie utrzymać. Majewski miał w ostatnich latach lepsze i gorsze chwile. Nie wyszły mu ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Daegu. Ale na igrzyska potrafił się zmotywować. W Londynie wygrał. Chyba godzinę po Adrianie Zielińskim. Chyba z trzy godziny po tym, jak Konrad Czerniak w finale 100 metrów motylkiem nie zdołał zdobyć medalu.
Wygrał też cztery lata wcześniej w Pekinie. Tamten sukces pamiętam, bo byłem wtedy na campingu we włoskich Alpach, w dolinie Aosty. Była świetlica, rzutnik, na którym wszyscy oglądali transmisję. Był też pewien Włoch, który co chwilę cieszył się z sukcesów swoich rodaków. Gdy dowiedział się skąd jesteśmy, wskazał na prezentowaną akurat tablicę medalową i spytał ironicznie: "Dove Polonia?" (Gdzie jest Polska?). Godzinę później Majewski przerzucił wszystkich, wygrał (nie spodziewaliśmy się tego), pokazano wyniki pchnięcia kulą, a my do naszego szanownego Włocha: "Dove Italia?".
Wtedy mało kto na niego stawiał. Atakował z cienia. W Londynie sytuacja była już inna. Wśród faworytów był. Nie zawiódł. Pokazał, że dominuje nad rywalami odpornością psychiczną. Zresztą dla Majewskiego to był rok wyjątkowy, być może najlepszy w karierze. Oprócz olimpijskiego złota zdobył też brąz halowych mistrzostw świata. Potem, w kwietniu, został ojcem. Nie zmienił się. Jak z nim rozmawiasz, wciąż co chwila się śmieje, podchodzi do wszystkiego na luzie. Jak widzisz go w metrze, nie zachowuje się jak gwiazda. Normalnie ubrany, wzrok zatopiony w książce, odpowie na pozdrowienie, siada, czyta.
Jest jeszcze kilku sportowców, nad którymi się zastanawiałem. Którzy może i powinni być w pierwszej dziesiątce, ale ... no właśnie - za kogo? To m. in. Anita Włodarczyk, Sylwia Bogacka, Kamil Stoch i Mamed Khalidov.