Za nami finał 9. edycji programu "Rolnik szuka żony". Ta seria była rekordowa pod względem liczby par, które zostały razem – było ich aż 4. Jedynym rolnikiem, który nie znalazł miłości, był Mateusz. I to właśnie z nim jest związana drama, która nie została wyjaśniona w programie. Widzowie mają jednak swoje teorie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
27 listopada TVP wyemitowało ostatni odcinek 9. serii popularnego programu randkowego "Rolnik szuka żony".
To jedyna edycja na świecie, która zakończyła się aż czterema związkami. Klaudia została z Valentynem, Michał z Adą, Tomasz R. z Justyną, a Tomek z Kasią.
Tylko jednemu rolnikowi nie udało się znaleźć żony. Mateusz odprawił wszystkie kandydatki z kwitkiem. Twierdził, że obgadywały go i jego rodzinę za plecami.
Widzowie są podzieleni. Jedni uważają, że żadnych screenów wiadomości nie było, drudzy trzymają stronę Mateusza.
Czy powstanie kolejny sezon "Rolnika"? Tego na razie nie wiemy, a widzowie mają pewne wątpliwości, bo na razie nie ogłoszono żadnych castingów. Większość i tak póki co przeżywa niedzielny finał, który był ciepły i wzruszający. Z pewnym wyjątkiem.
Mateusz z "Rolnik szuka żony" już wcześniej stał się obiektem internautów. Nie podobało im się jego podejście do randkowania.
9. edycja już wcześniej wywołała oburzenie widzów, a na 28-letniego Mateusza spływał hejt. Część internautów zaczęła go nazywać "Dahmerem" – pewnie ze względu na dziwne zachowania i podobieństwo do seryjnego mordercy, o którym było ostatnie głośno za sprawą serialu Netfliksa (porównanie do "kanibala z Milwaukee" jest rzecz jasna niesmaczne).
O czym mowa? Na przykład o sytuacji z 5. odcinka. Mateusz stwierdził wtedy, że dziewczyny "muszą odbyć randki" i oczekiwał od nich kontaktu fizycznego, bo "rozmowa to nie wszystko".
W odcinku sprzed dwóch tygodni pożegnał się ze wszystkimi trzema kandydatkami. Było pełno łez i niedopowiedzeń, a poszło głównie o wiadomości, które dziewczyny miały wysyłać między sobą. Dostał od kogoś screeny, z których mógł wyczytać, że jego "gospodarstwo się sypie", a kandydatki chcą uciekać. Miał do nich żal, że nie były wobec niego szczere. Kiedy o tym im powiedział, były zmieszane, co miało być dowodem na to, że "coś jest na rzeczy", choć one zaprzeczały, że coś takiego pisały.
Wyznał, że Karolina przyznała się do rozmów z innymi uczestniczkami. Ta z kolei popłakała się przed kamerami i przyznała, że popełniła błąd. – Żałuje, że z Zuzką zaczęłam ten kontakt tak trzymać. Teraz mam nauczkę na przyszłość, żeby nie ufać nikomu. Właśnie, jestem taka, że za bardzo ufam. (...) Czeka nas pewnie wszystkich taki ciężki okres, czas na przemyślenia, co moglibyśmy zrobić lepiej, czego moglibyśmy wcale nie robić – powiedziała.
Mateusz również żałował, że tak to wszystko się skończyło, ale nie był w stanie wyjaśnić, o jakie wiadomości mu chodziło. Nie chciał też ujawnić, od kogo dostał screeny rozmów. Nie krył łez i poprosił o cięcie. Widzowie musieli czekać w niepewności do finału programu, gdzie sprawa znów została poruszona... i ucięta.
Finał 9. sezonu "Rolnik szuka żony" też nie obył się bez kontrowersji.
W ostatnim odcinku Mateusz odbył z dziewczynami kolejną trudną rozmowę. –
Najbardziej mnie boli, że pisały między sobą i negatywnie to opisywały, a ja byłem w porządku. Mówiłem, co czuję i czego bym chciał – przyznał rolnik.
– Dla mnie niezrozumiane były screeny wiadomości, których nikt z nas nie widział i do końca nie rozumiemy z dziewczynami, która z nas to zrobiła - stwierdziła Martyna. Później mogliśmy wysłuchać Zuzanny, która była rozgoryczona oskarżeniami bez żadnych dowodów.
– Jak dla mnie to jest coś wymyślonego. Pierwszy był zarzut, że to ja, później, że to jakaś uczestniczka, teraz znowu słyszę, że nie wiadomo kto. Jak ja mam się czuć, że coś zarzucono mi, czego nie zrobiłam - mówiła oburzona.
Zuzanna powiedziała, że pisała z Karoliną "po koleżeńsku" i nie było to nic wbrew Mateuszowi. Karolina powiedziała, że nie mają pojęcia, jak te screeny dotarły do Mateusza, bo one tego nie zrobiły, a przynajmniej tak można się wywnioskować z tej konfrontacji.
– Przede wszystkim, że tak powiem, obgadywanie mnie odnoście gospodarstwa i moich rodziców nie było na miejscu. Ja o sobie krytykę zniosę, ale na temat moich rodziców... – tłumaczył Mateusz.
Zuzanna mu przerwała, mówiąc, że wszystkie miały dobre zdanie o jego rodzicach. I nadal nie wie, skąd wziął "jakieś obgadywanie". – Dostałem – odparł Mateusz. Później zapewniła, że może nawet przynieść telefon i pokazać, że nawet nie będzie w nich informacji, że coś zostało usunięte.
Prowadząca Marta Manowska nagle zapytała, "czy to do czegoś zmierza" i "czy jest w tym szczerość"? Mateusz oznajmił, że nie chciałby dalej ciągnąć tego tematu. Prowadząca nie ciągnęła go dalej za język, a także nie poprosiła go o pokazanie tych screenów, by raz na zawsze wyjaśnić sprawę. Mogliśmy zobaczyć za to, że Martyna zareagowała to uśmiechem politowania.
Internet huczy od teorii na temat screenów wiadomości. Niektórzy uważają, że wcale ich nie było.
Widzowie mają wiele teorii na ten temat: screeny zostały wymyślone, były sfabrykowane, Mateusz podsłuchał ich rozmowę lub zajrzał do telefonu kandydatek i wiele innych możliwości. Są też i tacy, którzy uważają, że dziewczyny są w zmowie lub wysłała je anonimowo Zuza, a potem udawała, że nie wie, o co chodzi. Na Wykopie ich wypowiedzi i zachowanie z programu są rozkładana na czynniki pierwsze.
Wiele osób trzyma też stronę Mateusza. Sądzą, że dobrze, że nie pokazał tych wiadomości oraz nie kontynuował tematu, by nie kompromitować uczestniczek. Choć w finale przeważały happy endy, to najwięcej dyskusji toczy się wokół tego wątku. Ktoś kłamie, a produkcja nie zadbała o to, by tak kontrowersyjny temat został wyjaśniony.
Już się pewnie nigdy nie dowiemy, jak było naprawdę. Co prawda w święta zostanie pokazany bonusowy odcinek programu "Rolnik szuka żony", ale wątpię, by po raz trzeci ten wątek został przez kogokolwiek wyciągany. Internauci lubią roztrząsać dramy, a ta zakończy się tylko na teoriach spiskowych.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Reklama.
Brakuje mi dotyku, bliskości. Tego oczekuję. Czy one są w stanie przełamać tę barierę? Przez dotyk danie takiego poczucia, że "jestem", "zależy mi". Ja ze swojej strony staram się to pokazywać. Przy Martynie pokazałem to, że nie boję się dotyku, przyłożyłem jej dłoń do swojego serca, Karolinie pomogłem zdjąć buty jedną ręką. Myślę, że to powinien być znak, że jestem odważny i wiem, czego chcę. Mam swój konkretny cel.