W PiS pojawił się pomysł, żeby powołać komisję weryfikacyjną, która prześledzi politykę energetyczną rządu w latach 2007-2015. Politycy PO nie mają wątpliwości, że to ewidentne polowanie na Donalda Tuska i chęć odbicia się w sondażach. Ale lider Platformy się nie przejmuje. Na Instagramie opublikował galerię zdjęć i pokazał, że "nie ma nic do ukrycia".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Donald Tusk opublikował w mediach społecznościowych zabawną galerię zdjęć
Skwitował ją, że "nie ma nic do ukrycia"
Można odnieść wrażenie, że takim postem nawiązuje do poniedziałkowej konferencji Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego
Donald Tusk wziął udział w jednej z zabaw, która modna jest w mediach społecznościowych. Chodzi o pokazanie, jakie zdjęcia danej osoby mógłby opublikować złodziej, gdyby zabrał jej telefon. Swoją galerię lider PO okrasił stwierdzeniem, że "nie ma nic do ukrycia".
Nie da się zignorować skojarzenia, że przewodniczący PO w taki sposób nawiązywać może do ostatniej rewelacji z poniedziałkowej konferencji Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego.
Komisja, ale nie śledcza
Obaj politycy poinformowali, że Zjednoczona Prawica chce powołania komisji, która zbadać ma politykę energetyczną rządu w latach 207-2015, czyli kiedy prezesem Rady Ministrów był Donald Tusk.
– Spotkaliśmy się, żeby przedstawić państwu projekt ustawy, zamysł dotyczący powołania komisji, która zbadałaby politykę energetyczną prowadzoną przez rząd w latach 2007-2015. To jest przedmiotem kontrowersji i dobrze, żeby to wszystko zostało wyjaśnione – powiedział na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński.
– Chodzi o coś, co będzie przypominać tę komisję, która zajmowała się reprywatyzacją w Warszawie – dodał i wyjaśnił, że celem rządu jest wyjaśnienie i rozłożenie na czynniki pierwsze wszystkich decyzji, jakie w ostatnich latach dotyczyły energetyki.
Rosyjscy szpiedzy?
Podczas konferencji nie padły żadne konkretne zarzuty, ale było mnóstwo insynuacji. – Jeszcze przed aneksją Krymu dochodziło do wątpliwych interesów i kontaktów. Armia lobbystów, szpiegów rosyjskich wykonuje skrupulatnie zadania rozpisane w Moskwie – mówił na konferencji Mateusz Morawiecki.
– Jak to się stało, że podpisywano z Rosją niekorzystne umowy? Jak to się stało, że podpisano umowy, w wyniku których umożliwiano w polskich przedsiębiorstwach nabywanie udziałów przez podmioty rosyjskie? – pytał premier i stwierdził, że "niektóre umowy były pisane krwawym atramentem".