Kiedy ich znajomi witali Nowy Rok hektolitrami alkoholu, oni poprzestali na puszce coli, albo mojito bez rumu. Maria nie pije, bo nie lubi. Rafał, bo jest katolikiem z podpisaną "krucjatą". Robert postanowił, że nauczy się "łapać luz" bez procentów. A Joanna nie umie powiedzieć sobie "stop" po kilku piwach, więc zdecydowała nie otwierać ich w ogóle. Dziwacy?
Jeśli bawić się w Polsce, to tylko z alkoholem. W ciągu roku przeciętny Polak wypija 13,3 litra etanolu – czystego alkoholu. Oznacza to, że co najmniej raz w miesiącu zdarza mu się wypić butelkę wódki. Pijemy z okazji Nowego Roku, w święta, opijamy chrzciny, śluby, nową pracę, starą pracę i okazję bez okazji. Schemat: przyjść, uchlać się i może obejrzeć mecz znają też wszyscy kibice piłkarscy. Pije się niezależnie od zawodu. Alkohol to towarzysz tak kolejowych dróżników, jak finansistów i dziennikarzy. Jak przekonuje prof. Krzysztof Wielecki, kulturoznawca, alkohol jest dziś w Polsce bardziej wszechobecny niż jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu.
Dla Marii, Rafała, Roberta i Joanny miarka się jednak przebrała. Pewnego dnia po prostu zrezygnowali z alkoholu. Dziwacy? A może takich osób będzie teraz coraz więcej?
Trzeźwi
Maria, matka 8-letniej córki mówi, że alkohol po prostu przestał jej w pewnym momencie smakować. – Wódka nie przechodzi przez gardło, piwo jest po prostu niedobre, wino też mi nie smakuje. Podczas spotkań z przyjaciółmi piję mojito bez rumu – mówi.
Rafał jest katolikiem, odkąd skończył kilkanaście lat, działa w ruchu oazowym. Trzy lata temu złożył deklarację przystąpienia do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, czyli ruchu, którego członkowie rezygnują z alkoholu i modlą się w konkretnej intencji.
Robert postanowił po prostu nauczyć się "łapać luz" bez procentów. – Po kilku pierwszych imprezach na trzeźwo mam spory problem ze "złapaniem luzu". Ale może to kwestia przyzwyczajenia, że nic w głowie nie szumi. Za to kolejny dzień jest normalny, a nie na 1/4 gwizdka – przyznał szczerze.
Joanna, pracownica agencji marketingowej nie pije, bo nie potrafiła powiedzieć sobie "stop" po kilku drinkach. – Budziłam się z kacem, nie pamiętając, co się działo. Czasem bałam się oglądać zdjęcia z imprez. Zrobiłam parę głupich rzeczy po alkoholu. Dlatego postanowiłam, że pić już nie będę. Bawić się można bez procentów – uważa.
Takich osób zdaje się być coraz więcej. Po tegorocznym Sylwestrze Facebook zaroił się od opisów: "w tym roku na trzeźwo".
Kto rezygnuje?
Dlaczego ludzie rezygnują z alkoholu? – Wpływają na to bardzo różne motywacje – nie pozostawia wątpliwości Zuzanna Celmer, licencjonowana psychoterapeutka. – Często ma na to wpływ przykład kogoś z rodziny, który po alkoholu wydaje się przerażający, nie potrafi nad sobą zapanować. Rezygnacja może wiązać się z obawą, że mamy takie same uwarunkowania, że też będziemy się tak zachowywać – mówi. – Miałam też parę takich przypadków kobiet, które okropnie się czuły z tym, że nie potrafiły postawić granicy pijaństwu. Mówiły, że tracą przez to do siebie szacunek. To było wbrew ich godności, więc chciały zrezygnować w ogóle.
Psychoterapeutka wymienia też grupy, które z alkoholu rezygnują z powodu wyznawanej ideologii. – Wątek trzeźwości występuje w ruchach związanych z ekologią, z ograniczaniem potrzeb do minimum. Ludzie w proteście wobec rzeczywistości postanawiają inaczej żyć – mówi i dodaje, że z alkoholu rezygnują też osoby, które poprosiła o to druga osoba (na przykład partner) albo ci, którym przeszkadza on osiągnąć sukcesy (na przykład biegacze - amatorzy).
– Czasem po prostu przynależność do kręgu, grupy towarzyskiej – uważa psychoterapeutka.
Problemy
Częściej jednak grupa towarzyska nie rozumie, dlaczego ktoś kto kiedyś pił, nagle przestaje. Dlatego osoby, które rezygnują z alkoholu muszą liczyć się z tym, że będą na niego bezustannie namawiane. – W naszej, wschodniej kulturze przyjaźń, zażyłość i pozbawioną formalnego gorsetu bliskość można demonstrować właściwie dopiero wtedy, kiedy jesteśmy podpici. Upojenie alkoholowe niejako usprawiedliwia – oceniał jakiś czas temu w rozmowie z naTemat politolog dr Wojciech Jabłoński.
Prof. Bogdan Wielecki uważa, że picie alkoholu to polski mechanizm obronny, którego bardzo ciężko jest się pozbyć. – Jesteśmy przemęczeni i strasznie zdenerwowani. Pracujemy jak Koreańczycy z Południa, a dodatkowo mamy wskaźnik wydajności pracy na 65 proc. średniej unijnej. Czyli: Polacy pracują dużo, ale średnio z tego coś mają. To rodzi frustrację. Alkohol to sposób szybkiego odprężenia się – uważa. – Coraz częściej obserwuje się picie dla efektu wyłączenia się. Wielu Polaków idzie się tak uchlać, żeby stracić film, a na wsiach czy w małych miasteczkach jest towarzyski problem, jak ktoś nie pije. W wielkich miastach to się szanuje, ale osłabia to szanse towarzyskie niepijącego – uważa prof. Wielecki.
Zdaniem kulturoznawcy, z tych powodów osoby rezygnujące z alkoholu będą jeszcze długo wyjątkiem. – Przyczyny picia są tak poważne, że nie zmienią ich na razie ani pozytywne przykłady, ani wielkie kampanie społeczne. Do tego trzeba czasu. I chęci – mówi.
Wątek trzeźwości występuje w ruchach związanych z ekologią, z ograniczaniem potrzeb do minimum. Ludzie w proteście wobec rzeczywistości postanawiają inaczej żyć. Z alkoholu rezygnują też osoby, które poprosiła o to druga osoba (na przykład partner) albo ci, którym przeszkadza on osiągnąć sukcesy (na przykład biegacze - amatorzy).