Lotna Brygada Opozycji w miesięcznicę smoleńską znów postawiła policję na równe nogi. Tym razem jednak za sprawą... wynajęcia mieszkania w okolicy placu Piłsudskiego. Policjanci zaglądali do ich okna ze strażackiego wysięgnika. – Jesteśmy tutaj dla państwa bezpieczeństwa – przekonywali.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W każdą miesięcznicę smoleńską Lotna Brygada Opozycji organizowała specjalne happeningi, wywołujące złość Jarosława Kaczyńskiego i zaskakujące działania policji
Tym razem jednak aktywiści zupełnie zmienili strategię. Zamiast protestować na ulicy, wynajęli mieszkanie leżące w pobliżu Placu Piłsudskiego
Niespodziewanie w ich oknie pojawili się... policjanci na wysięgniku wozu straży pożarnej
Lotna Brygada Opozycji otrzymała informacje, że z powodu ich aktywności podczas miesięcznic smoleńskich, Jarosław Kaczyński tym razem nie stawi się na Placu Piłsudskiego. Dla pewności jednak wynajęli mieszkanie na drugim piętrze w pobliskim bloku.
Przygotowali rogaliki, kawę i herbatę, czekając na rozwój wydarzeń. Przygotowany mieli megafon, z którego chcieli wykrzyczeć hasło "gdzie jest wrak". To wywołało reakcję służb.
Na oficjalnej stronie Lotnej Brygady Opozycji opublikowano także nagranie, na którym widzimy, jak dokładnie wyglądała zaskakująca interwencja mundurowych. Pokazano, jak policja przy pomocy wozu straży pożarnej stała na wysięgniku przed oknem aktywistów.
Ci nie szczędzili ironicznych komentarzy. – Dla panów kawa sypana czy rozpuszczalna? Może herbatkę, albo rogalika? – żartowali. – Nie, nie, dziękuję bardzo, ja jestem na diecie – odpowiada jeden z funkcjonariuszy.
Zaskakująca akcja policji w miesięcznicę smoleńską. "Przybyli ułani pod okienko"
Pytano także, czy funkcjonariusze otrzymali polecenie, żeby wejść. W odpowiedzi usłyszeli krótkie "to się okaże". Aktywiści dociekali także o podstawę prawną, przez którą stoją na wysięgniku przed oknem wynajętego lokalu.
– Jesteśmy tutaj dla państwa bezpieczeństwa – mówi policjant. Na pytanie o konkretne zagrożenie nie padła żadna odpowiedź. W końcu jedna z działaczek krzyknęła: – Halo, zjedźcie już panowie na dół, bo zapalenia płuc dostaniecie. Martwię się o was!
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", funkcjonariusze zakończyli działania po 30 minutach i zeszli z wysięgnika.
"Kiedy myślisz, że już nic głupszego niż odpalenie granatnika w gabinecie nie może się wydarzyć, policja sprowadza wysięgnik, na którym wysyła dwóch antyterrorystów, aby patrzyli przez okno w prywatnym mieszkaniu, jak LBO - Lotna Brygada Opozycji dopija poranną kawę" – opisuje fotoreporterka Katarzyna Pierzchała.
Już kilka godzin po zdarzeniu w mediach zaczęły pojawiać się pierwsze memy. Tygodnik "NIE" zareagował od razu. Przedstawiono zdjęcie policjantów na wysięgniku z hasłami "przybyli ułani pod okienko", "dzień dobry, czy mają państwo chwilę, żeby porozmawiać o Jezusie?".