Tuż przed spotkaniem Jarosława Kaczyńskiego z wyborcami doszło do protestów. Manifestacja przeciwników Prawa i Sprawiedliwości w Zielonej Górze została rozwiązana już po godzinie. Policja zatrzymała i wylegitymowała uczestników przedsięwzięcia.
Reklama.
Reklama.
Jarosław Kaczyński po spotkaniu z wyborcami Prawa i Sprawiedliwości w Legnicy pojechał na wiec do Zielonej Góry. Tam zaskoczył go protest
"Gazeta Wyborcza" opisuje, że służby zablokowały kilka ulic zielonogórskiej starówki, by zrobić miejsce dla radiowozów i samochodów polityków obozu rządzącego. Warto podkreślić, że jeszcze dzień przed przyjazdem prezesa, aktywistki odgrażały się obrzuceniem go jajkami za wypowiedź o "dawaniu w szyję".
"Wyjeżdżaj stąd i basta i zabieraj posła Asta", "Siedzi z kotem na Żoliborzu dziad I chce ludziom życie układać", "Jarek? Co? Zbyszek? Co? Oddajcie KPO!" – mówił wzburzony tłum.
Manifestacja zaczęła się o 17.00, a policja rozwiązała zgromadzenie już o 18.00. Początkowo grożono uczestnikom mandatami. Ci jednak nie zamierzali zrezygnować z kontynuowania protestu.
Następnie aktywiści zostali zatrzymani. Część z nich zamknięto w kordonach, a innych zabrano do policyjnych radiowozów, by rozpocząć legitymowanie.
Jarosław Kaczyński podczas wystąpienia w Zielonej Górze przypomniał o ubiegłorocznym kryzysie na granicy z Białorusią. Wówczas Prawo i Sprawiedliwość zamknęło się na uchodźców z Bliskiego Wschodu, a następnie przy współpracy z Wielką Brytanią postawili płot, który obecnie dzieli Warszawę od Mińska.
– Wiele tygodni przed wybuchem wojny, trwała przecież inna wojna, wojna o utrzymanie polskiej granicy, o utrzymanie jej szczelności – powiedział Kaczyński.
– Wtedy w tym przygotowanym, przynajmniej w przemówieniu, miałem rozpocząć od tego, że przecież to jest część jakiejś większej operacji, wtedy jeszcze nie byliśmy pewni jakiej, czy na Północ, czy na Południe, ale z pewnością większej – dodał.
– Wojna wstępna, można tak określić, wojna w szerszym tego słowa znaczeniu, też została przez nas wygrana. To, można powiedzieć, był wstęp, obroniliśmy polską granicę – podsumował.
– Wystarczy to powiedzieć w radiu, żeby następnego dnia mieć policję w domu. To jest wolność? Demokracja? W imię jakiejś choroby, która opanowała Europę i Stany Zjednoczone. Musimy się przed nią bronić. To nieszczęście pod każdym względem – oznajmił.