Polski internet jest przepełniony "humorem". Wiele osób nie wyobraża sobie dnia bez wizyty na Demotywatorach lub na Kwejku. Poziom dowcipu sięga nieraz samego dna, a mimo wszystko serwisy te biją rekordy popularności. Czy jesteśmy skazani na podwórkowy poziom dowcipu? – Mówienie o tym, że to kloaka, jest nieporozumieniem. Tego oczekują Polacy – ocenia Przemysław Pająk – redaktor naczelny serwisu Spider's Web.
Polacy nie doceniają angielskiego humoru. Jest dla nas niezrozumiały, zbyt trudny, a często po prostu mało śmieszny. Choć Monty Python doczekał się i u nas wielu fanów, to zdecydowanie częściej sięgamy po prymitywny, nie wymagający szczególnej wiedzy o świecie humoru. I choć ostatnie dwanaście miesięcy pokazały spadek zainteresowania internetowymi zagłębiami dowcipu, to nadal sięga po nie miliony Polaków, czyli nas wszystkich. Jedni nazwą internet kopalnią prostackich dowcipów, inni odpowiedzią na polskie poczucie humoru.
– Mówienie, że te serwisy to kloaka, jest błędem – uważa Przemysław Pająk, twórca serwisu Spider's Web. Dziennikarz uważa, że wylewanie pomyj na poziom dowcipu obecnego w polskim internecie jest nieuzasadnione. Według niego, to odpowiedź na oczekiwania Polaków. – Ten dowcip czasami jest wulgarny i obcesowy. Jest jednak wypadkową tego, co lubi przecięty Polak. Większość starych mediów pochodzi to poczucia humoru w dość nienaturalny sposób. Ja uważam, że język jakim posługują się te serwisy i humor który tam znajdujemy jest tożsamy z poziomem dowcipu przeciętnego Polaka – twierdzi Przemysław Pająk.
Kiedyś było śmieszniej?
Humor w polskim internecie można postrzegać przez pryzmat wyobrażeń z poprzedniej epoki, należącej do starych mediów. Wówczas to "pan z telewizji" dyktował Polakom z czego mają się śmiać. – Nie wolno zaklinać rzeczywistości. Mówienie, że humor internetowy jest czymś wstydliwym, jest dla mnie nieporozumieniem – twierdzi Pająk.
- W telewizyjnych kabaretach nigdy nie było tak, że występował, kto chciał - komentuje satyryk Marcin Daniec. W internecie zaś każdy może dziś być dziś twórcą, również dowcipnych stron internetowych. - Nie twierdzę, że ekskluzywność na humor w telewizji była dobra, ale internet jest, jaki jest. Generalnie nie ma się co martwić. Za mojej młodości też pisało się na płocie kredą, że Kaśka jest głupia, albo podkładało pinezki staruszkom pod tyłek - wspomina Daniec.
Marcin Daniec twierdzi, że nigdy nie czuł "na Woronicza" aby ktokolwiek próbował "kontrolować poziom" jego dowcipu. Twierdzi, że dawniej żarty też nie zawsze bywały górnolotne. - Jak sobie przypomnę, jakie żarty miałem będąc choćby osiemnastolatkiem, to patrzę na to delikatnie mówiąc z politowaniem - mówi szczerze satyryk. Internet bez wątpienia jest medium ludzi młodych, stąd trudno oczekiwać, aby większość użytkowników pasjonowały kabarety sprzed lat. - Życie samo zweryfikuje internetowe poczucie humoru. Jeśli nie będzie zainteresowanych, problem sam się rozwiąże - uważa satyryk Marcin Daniec.
– W zaglądaniu na Kwejka nie ma nic złego – mówi Marcin, pracownik prywatnej telewizji. Jak twierdzi, można tam znaleźć wiele ciekawych treści, jednak zdaje sobie sprawię, że nie muszą mieć one potwierdzenia w faktach. – Jeśli chodzi o poczucie humoru to uważam, że to z Kwejka jest niekiedy wyższe niż te ponure brechty z kabaretów, ale poziom na Kwejku czy Demotach jest mocno nierówny. Tu teksty o prokrastynacji, a tam Puchałke. I o ile niektóre potrafią skłonić do refleksji, są inteligentne, to inne naprawdę ogłupiają i lasują mózg. Na przykład dowcipy o Cyganach.
W internecie rządzą masy. Tworzą go zwykli ludzie, a o sukcesie danego serwisu decydują użytkownicy. Nie tylko sami tworzą internetowy humor, ale też do nich należy jego ocena. – Takie treści podobają się przeciętnemu Polakowi. Na strony typu Demotywatory.pl, czy Kwejk.pl wchodzi miesięcznie 8 – 9 milionów ludzi. To połowa Polskiego internetu, który liczy około 16,5 miliona użytkowników. Taki jest internet i takie są media – podkreśla Przemysław Pająk.
Niska jakoś internetowego dowcipu nie oznacza zatem, że jest on kierowany jedynie do gorzej wykształconej, czy mnie inteligentnej części społeczeństwa. – Sam znam bardzo wiele osób, które korzystają z tych serwisów, a bynajmniej nie są to ludzie z marginesu. – Znam bardzo wiele osób, które korzystają z serwisów rozrywkowych. Wchodzą na nie poważni i wykształceni ludzie, o szerokim horyzoncie, często bardzo bogaci, a nie jakieś "gimbusy" – twierdzi Przemysław Pająk.
Co śmieszy Polaków?
Serwisy z humorem zyskały ogromną popularność w niebywale krótkim czasie. Człowiekiem Roku Internetu został nikt inny, jak twórca serwisu Kwejk.pl Dymitr Głuszczenko. Jego serwis w 2011 roku urósł niemalże od zera do 4 milionów realnych użytkowników. Najnowsze rankingi pokazują jednak, że zarówno Kwejk.pl, Demotywatory.pl, Besty.pl i Wiocha.pl zanotowały w zeszłym roku znaczące spadki.
– Mnie już zwyczajnie znudziło – mówi Michał, informatyk z Warszawy. – jeżeli jeszcze coś przeglądam to bardziej z fanpage'ów typu: Gif dnia - czyli codzienny żart rysunkowy, Poniósł mnie melanż itd. Kwejka oglądam jeśli jakiś znajomy udostępni link - rzadko kiedy z resztą mnie rozbawi już teraz tak samo z demotywatorami – mówi Michał.
Nie można udawać, że nie śmieszy nas to, co bije rekordy popularności w internecie. Prawdziwym ekspertem w tej kwestii jest dziś twórca serwisu twórca serwisu demotywatory.pl - Mariusz Składanowski. W rozmowie z Michałem Mańkowskim stwierdził, że to pytanie niemal tak szerokie, jak pytanie o sens życia. – na ten temat można napisać niejedną książkę. Dzisiaj w internecie popularniejsze niż kiedyś zrobiły się mocne żarty z tematów tabu, na granicy, czasem celowo łamiące zasady dobrego smaku. Wielką furorę robią animowane gify – wyjaśnia twórca Demotywatorów.
Internet to nie tylko zabawne obrazki. Współtwórca strony na Facebooku " Antkowi znowu nie wyszło "twierdzi, że zauważalna obecność humoru w polskiej sieci jest przede wszystkim zaletą. Jak twierdzi, zdradza to nasze dwa oblicza. – dowcipów w polskiej sieci jest bardzo dużo. Jak to o nas świadczy? Z jednej, jaśniejszej strony - mamy poczucie humoru, z drugiej - jesteśmy infantylni i sfrustrowani. Jest coś dziwnego w klasycznym obrazku z życia polskiego biura: kilkanaście dorosłych osób kilka godzin dziennie spędza na wynajdywaniu i przesyłaniu sobie śmiesznych zdjęć i filmików – mówi nasz bloger Maciek Kaczyński.
Zalety internetowego humoru dostrzega też Marcin Daniec. Satyryk podkreśla, że anonimowość w sieci nie tylko stwarza pewne zagrożenie, ale eliminuje pewne bariery, które niekiedy odbierają żartom odpowiedniej pikanterii. - Internauci mają naprawdę bardzo dobre poczucie humoru. Wszystko co trzeba wyśmiać, trafione jest dosadnie, choć przypomina to niekiedy nisko latające siekiery - uważa satyryk.
Nie musi być złośliwie
W internecie pełno jest złośliwości i hejterstwa. Dowcip również jest sferą, która wielu osobom pozwala wylać pomyje. Według naszego blogera, twórcy "Antkowi nie wyszło", internetowe poczucie humoru zaczyna jednak zmieniać się na lepsze. – Wiele z tych dowcipów ocieka złośliwym jadem, chce komuś dokopać albo kogoś zgnoić. Całe szczęście, że obok wielkiej i mulistej fali humoru gimnazjalno-kwejkowego, coraz szerzej płynie nurt żartów wysmakowanych i inteligentnych. Dla mnie najzabawniejszy jest humor, w którym czuć smutek i bezsens życia. Wiadomo, że mistrzem jest Raczkowski. My, autorzy Facecji czy Antka, właśnie ten typ humoru staramy się przekładać na świat sieci – mówi Maciek Kaczyński.