Coraz głośniej mówi się o grzechach Kościoła katolickiego, księżach i religii. I im więcej o tym czytam i im więcej o tym słyszę, tym bardziej mam potrzebę powiedzieć – mamo, dziękuję, że mnie nie ochrzciłaś. Czas oddać dzieciom wolność wyboru.
Reklama.
Reklama.
Dziecko to nie własność rodzica. Rodzic sprawuje nad dzieckiem opiekę, a nie kontrolę. Dlaczego nie potrafimy uszanować wolności wyznania czy prawa do wyboru i odsunąć decyzję o chrzcie do momentu, gdy dziecko osiągnie pełnoletność? Dlaczego to nie może być jego indywidualna decyzja?
Nie mogę pojąć, że wciąż mogę na palcach jednej ręki policzyć, ile znam osób, którym rodzice nie narzucili żadnej religii.
Po co to robicie? Bo wypada? Bo co powiedzą sąsiedzi czy rodzina? Bo ksiądz nakrzyczy z ambony? Naprawdę te powody są ważniejsze od waszego dziecka? A najbardziej nie mogę uwierzyć w to, że z dzieckiem do księdza na chrzest biegają także rodzice-ateiści.
Od kilku lat coraz więcej osób jeździ po akt chrztu, zmusza się do słuchania kąśliwych uwag księży, zaczytuje się w procedurach dotyczących wyjścia z Kościoła, żeby wreszcie poczuć spokój.
Zawsze będę wdzięczny mamie za to, że nie zafundowała mi podobnych problemów. Dzięki jej mądrej postawie to wszystko jest poza mną. Nie muszę się stresować, przejmować, denerwować, żyć z moralnym dylematem. Mówiąc krótko – jestem wolny.
I nie chodzi tylko o moje poglądy na Kościół katolicki. Nawet gdyby ta instytucja działała perfekcyjnie oraz niosła samo dobro, nie byłbym zadowolony z faktu, że ktoś za mnie stwierdził, w co będę wierzyć, a w co nie.
Tu chodzi o to, żeby nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Żeby każdy mógł samostanowić o sobie. To nieprawdopodobne, że mamy XXI wiek, a ten temat wciąż nie wszedł do mainstreamu.
Chrzest to decyzja polityczna
Wciąż jesteśmy na etapie, w którym raz na jakiś czas kwestię tę poruszy gwiazda show-biznesu, przebąkując, że nie rozważa skierowania swojego dziecka po przyjęcie tego sakramentu.
Ale spójrzmy też na sam obraz Kościoła katolickiego. Gdzie nie spojrzeć, coś nie działa, albo działa i wywołuje fatalne skutki. Ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem chodzenia po kolędzie. Nie było dnia bez nagrań czy artykułów o duchownych żądających albo konkretnych pieniędzy, albo konkretnego poczęstunku.
Wypytywanie na spowiedzi o masturbację, seks przedmałżeński, straszenie dzieci piekłem, kuriozalna procedura unieważnienia ślubu, czy stosunek do pozycji kobiet to tylko część aspektów, budzących moją skrajną niechęć. A nawet nie zdążyłem dojść do kwestii krycia pedofilów.
"Można powiedzieć, że byłam szczęściarą. Gdy jako 8-letnie dziecko poszłam do pierwszej spowiedzi, nie trafiłam na zboczeńca, który wypytywał mnie o to, czy kiedy, gdzie i jak się dotykam. Niestety podobnego szczęścia nie miało wiele innych osób" – pisała dla naTemat Anna Dryjańska.
Wszystko, co nas otacza, jest polityczne. Wysyłając dzieci do chrztu, podejmujemy decyzję polityczną. Budujemy siłę i pozycję anachronicznej przestarzałej instytucji. Dajemy jej paliwo do działania i dalszego tuszowania afer i skandali.
Pomyślcie o tym, zanim "dla świętego spokoju" polecicie z niemowlakiem do najbliższej parafii. A jeśli się ze mną nie zgadzacie, to pozwólcie swojemu dziecku wypracować własną opinię.