PKN Orlen zareagował na ustalenia "Wyborczej" w sprawie domniemanej współpracy Daniela Obajtka z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Biuro prasowe zapewnia, że szef spółki nigdy nie był zarejestrowany jako współpracownik służb. Skąd jednak wiedzą, kto figuruje na takiej liście, a kto nie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nie był nigdy zarejestrowany jako współpracownik ABW" – zaczęto, po czym podkreślono jeszcze raz: "Całkowicie nieprawdziwa jest opublikowana przez 'Gazetę Wyborczą' informacja o jakiejkolwiek współpracy Daniela Obajtka z ABW".
"Całkowicie nieuprawnione jest także łączenie Daniela Obajtka z Beatą Z." – zaznaczono w komunikacie. Poinformowano także o podjęciu kroków prawnych wobec dziennikarzy śledczych. "Obajtek podejmie niezwłocznie kroki prawne mające na celu ochronę jego dobrego imienia" – czytamy.
Na oświadczenie Orlenu zareagował dziennikarz śledczy Szymon Jadczak. "Pomijając już prawdziwość tych informacji, to skąd Orlen może wiedzieć, kogo rejestrowała ABW?" – napisał na Twitterze.
Obajtek informatorem ABW? Sprawa prezesa Orlenu i Beaty Z.
Jak pisaliśmy w naTemat, jeszcze wcześniej Orlen w oświadczeniu dla "Gazety Wyborczej" w dość enigmatyczny sposób odniósł się do pytania o zatrudnienie Beaty Z. na stanowisko kierownicze w Orlen Ochrona.
"Wszystkie procesy rekrutacyjne w Grupie ORLEN prowadzone są w sposób transparentny" – skwitowali. O samej Beacie Z. wiadomo niewiele. Poza tym, że pochodzi z Myślenic, "Wyborcza" opisała ją jako "długowłosa kobieta na motorze".
Kobieta miała być oficerką departamentu, który jest odpowiedzialny za ochronę interesów ekonomicznych Polski. Obajtek miał dostarczać jej informacji o sprawach dotyczących mafii paliwowej, jednak przełożony Beaty Z. ustalił, że są one kompletnie bezużyteczne.
– Była z tego afera i Beata Z. miała duże nieprzyjemności. Beata Z. została w służbie tylko dlatego, że wstawił się za nią jej naczelnik – zdradził anonimowy informator, były funkcjonariusz ABW.
Dziennikarze przekazali, że dotarli akt sądowych sprawy Beaty Z. Wynika z nich, że była funkcjonariuszka została skazana za nadużycie władzy, przywłaszczenie mienia oraz podrabianie i posługiwanie się fałszywymi dokumentami.
Miała także dopuścić się przekrętów finansowych z funduszu operacyjnego ABW na kwotę w wysokości 30 tysięcy złotych. Usłyszała wyrok roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i zgodziła się na dobrowolne poddanie karze.