Sprawca strzelaniny w Krakowie miał zmagać się z poważnymi problemami natury psychicznej. Przed zastrzeleniem 32-latka i ranieniem jego kolegi z pracy mężczyzna miał usłyszeć głos w głowie, który kazał mu zabić. Wyklucza to podejrzenia, według których mieliśmy do czynienia z porachunkami kiboli.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wirtualna Polska donosi, że ofiara śmiertelna ma 32-lata i została postrzelona w głowę na wysokości lewego ucha przy użyciu pistoletu marku Sig Sauer. Zaatakowani zostali pracownicy budowlani, którzy mieli wykonać pomiary techniczne lokalu.
Tuż po wejściu mężczyzn do lokalu klient rozmawiający z barmanką nagle odwrócił się, wyjął broń i pociągnął za spust.
Interia dotarła do nieoficjalnych informacji dotyczących okoliczności zatrzymania mężczyzny. Ten tuż po zdarzeniu miał zgłosić się... do jednostki wojskowej. Trudno zrozumieć powody tej decyzji, bowiem ustalono, że napastnik nie był żołnierzem.
To nie porachunki kiboli. Napastnik miał słyszeć głosy
Początkowe podejrzenia wskazywały, że mieliśmy do czynienia z porachunkami kiboli.
– To miejsce to mordownia. Nagminne bitki, awantury, tłuczenie szkła nawet przed południem. Towarzystwo? Karczycha i zakapiory – mówiła o wydarzeniach przy ulicy Sławkowskiej dla Interii jedna z mieszkanek.
– Były bójki, lała się krew, (...) to niebezpieczne, przerażające miejsce, towarzystwo jest tam okropne – mówił inny mieszkaniec dla Polskiej Agencji Prasowej.
Teraz na jaw jednak wychodzą nowe fakty. PAP udało się ustalić, że nie mieliśmy do czynienia z porachunkami kiboli. Mężczyzna najprawdopodobniej zmagał się z poważnymi problemami natury psychicznej.
"Policjantom miał powiedzieć, że usłyszał głos, który kazał mu zabić" – czytamy. Od ustalenia poczytalności sprawcy zależy wymiar kary, jaką poniesie za popełnione przestępstwo. Wiarygodność ustaleń zweryfikować będą musieli biegli sądowi.