O turystach w Tatrach można by pisać książki. To kolejny raz, gdy ratownicy interweniowali przez nieodpowiedzialne zachowanie Polaków. Rodzice razem z 17-letnim synem po zmroku, bez żadnego przygotowania, wyruszyli na grań Tatr. Chwilę później ratowano dwóch turystów, którzy na kilkanaście godzin utknęli na Świnicy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W minioną sobotę Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe dwukrotnie interweniowało w sprawie nieodpowiedzialnych turystów
Pierwsza grupa po zmroku wybrała się na grań, po czym utknęła przez fatalne przygotowanie do wyprawy
Druga grupa bez przygotowania czy sprzętu chciała przejść drogę wspinaczkową na Świnicę. Ratownicy przez 12 godzin próbowali wydostać turystów
Kolejne interwencje w Tatrach. Turyści przechodzą samych siebie
O interwencjach ratowników TOPR poinformowała Interia. W minioną sobotę po godzinie 18:00 dyżurny ratownik odebrał zgłoszenie w sprawie turystów, którzy utknęli na grani Tatr Zachodnich.
Po pomoc zgłosili się rodzice, którzy razem z 17-letnim synem wybrali się po zmroku w góry. Znaleźli się w głębokim śniegu przy ponad 10-stopniowym mrozie. Dopiero po godzinie 2:00 udało się sprowadzić ich w bezpieczne miejsce.
Kolejne wezwanie wpłynęło po godzinie 20:00. Dwóch turystów postanowiło przejść drogę wspinaczkową w rejonie północnego filara Świnicy. W podróż wybrali się nie tylko bez planu czy przygotowania, ale także bez sprzętu do wspinaczki.
Całe szczęście nikomu nie stała się krzywda. Akcja ratowników trwała jednak aż 12 godzin i zakończyła się doprowadzeniem turystów do schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej.
Turyści w Tatrach. "Nie wiemy, gdzie chcemy iść, nie wiemy, jak wygląda trasa"
O zachowaniu polskich turystów w górach wielokrotnie dla naTemat pisała Katarzyna Zuchowicz.
– Podstawowy błąd to brak planu. Część osób kompletnie nie wie, gdzie chce iść i idzie tam, gdzie idą wszyscy. Czyli nie wiemy, gdzie chcemy iść, nie wiemy, jak wygląda trasa, ale idziemy tam, bo był tam znajomy, zamieścił zdjęcie w internecie, to ja też pójdę – mówi naTemat Tomasz Zając, przewodnik tatrzański.
– Podstawą są raki, ale okazuje się, że ludzie nie potrafią w nich chodzić. Ja zawsze każę zakładać i patrzę, czy ktoś umie, czy nie. Dobry sprzęt nie załatwi za nas myślenia – dodał Michał Jarząbek-Giewont.
– Popatrzą tylko i idą dalej. W schroniskach wiszą kartki z informacją, że w górach jest ślisko, że zdarzają się wypadki. Ale każdy robi, co chce – przyznał ratownik TOPR Adam Marasek.