Rząd Mateusza Morawieckiego doprowadził do kryzysu zbożowego. To jedna z najgroźniejszych afer dla Prawa i Sprawiedliwości, bo uderza w jego własny elektorat. Niezadowolonych rolników już przekonuje do siebie Donald Tusk. – Ostatni raz protestowaliśmy w 2008 roku. Ale jak mamy taką sytuację, to trzeba się bronić – mówi naTemat Wiesław Gryn ze stowarzyszenia Oszukana Wieś.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rolnicy masowo protestują przeciwko polityce rządu Morawieckiego. Afera zbożowa doprowadziła do dymisji Henryka Kowalczyka
Na kryzysie już korzysta Donald Tusk, przekonując do siebie grupę społeczną przywiązaną do ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego
– W PiS też widzą, że narobili niepotrzebnego bałaganu, za posprzątanie którego teraz my musimy zapłacić – mówi dla naTemat Wiesław Gryn ze stowarzyszenia Oszukana Wieś
– My produkujemy bezpieczną żywność w wysokich standardach. A sprowadza nam się towar produkowany bez nadzoru, w pełnej liberalizacji, w przemysłowy sposób. My nie damy rady z tym konkurować. To poszło wszystko na zwarcie. My tego nie wytrzymamy – dodaje.
Żeby uświadomić sobie, dlaczego kryzys zbożowy jest tak groźny dlaJarosława Kaczyńskiego, trzeba sięgnąć po wyniki wyborów parlamentarnych z 2019 roku. Aż67,4 proc. rolników poparło Prawo i Sprawiedliwość. Koalicja Obywatelska uzyskała w tej grupie społecznej zaledwie 7,8 proc. głosów.
– PiS szedł do wyborów i obiecywał, że gospodarstwa rodzinne będą cały czas trwałym elementem. A zostaliśmy wystawieni na zwarcie z ukraińskim rolnictwem. Oni co innego mówili 4 lata temu – wspomina Gryn.
– Wydawało nam się, że aż za bardzo się pochylają nad małymi gospodarstwami. A teraz nagle wygrał pieniądz. Ktoś zarobił, żeby ktoś musiał stracić. Tylko straciła polska wieś i społeczeństwo – dodaje.
Kaczyński traci grunt pod nogami? "Protestują i rolnicy za PiS-em i za PO"
– Na ostatnim proteście dzień przed przyjazdem Wołodymyra Zełenskiego było około tysiąca rolników i 500-600 traktorów. Protestują i rolnicy za PiS-em i rolnicy za PO i za PSL. To o czymś świadczy – wyjaśnia.
– Można mieć różne poglądy, ale coś do garnka trzeba włożyć. My wszyscy musimy dzieci wykarmić, zapłacić podatki, rachunki, kupić paliwo. Tu zaczyna wygrywać rolniczy pragmatyzm – zauważa Gryn.
Ilu rolników traci nerwy? Gryn mówi nawet o 250 tys. gospodarstwach, które zostały zapomniane przez rząd. – Te gospodarstwa zaczynają myśleć. Interes grupy paru cwaniaków jest ważniejszy niż interes rolników – ocenia.
"PiS wkłada pieniądze na posprzątanie bałaganu, ale to pan na to płaci"
Kaczyński już podjął pierwsze, spóźnione kroki w celu rozwiązania kryzysu. Henryk Kowalczyk został zastąpiony przez Roberta Telusa, który próbuje gasić polityczne pożary na wsi.
Zakazano także importu ukraińskich produktów spożywczych, co doprowadziło do... kolejnego konfliktu Polski z Komisją Europejską, która wskazała, że decyzje dotyczące polityki handlowej leżą w kompetencjach Brukseli, a nie indywidualnych państw.
– Teraz już wiemy, dlaczego PiS tak dofinansowywał straż pożarną. Bo muszą gasić kolejne pożary. PiS nagle wkłada pieniądze, ale to pan na to płaci. I płaci pan nie na rozwój rolnictwa, a na posprzątanie bałaganu – zauważa.
– Donald Tusk przyjechał dziś do nas na Zamojszczyznę zobaczyć, jak pod wiatą kolegi rolnika zalega 800 ton zboża niesprzedanego. Rozmawialiśmy aż 1,5 h. Zadawaliśmy pytania, mówiliśmy, jak rozwiązać problem – mówi.
Czy lider opozycji może pomóc rolnikom? Czy brzmi dla nich wiarygodnie? – To pierwszy człowiek na opozycji. On nie może wiele zrobić, ale może nagłaśniać, punktować rządzących. Jeśli największa partia opozycyjna do nas przyjeżdża, to pokazuje problem. Teraz nawet w PiS też widzą, że narobili bałaganu – podsumowuje Gryn.