Donald Tusk mówi Jarosławowi Kaczyńskiemu "sprawdzam". Chce waloryzacji 500 plus nie za rok, a teraz. – Tusk zszedł z linii strzału i zaatakował – ocenia dr Mirosław Oczkoś. – Przy skali tego, co zapowiedziano, to 800 plus jest naprawdę niewinnym wydatkiem na boku – ironizuje prof. UW Rafał Chwedoruk.
Reklama.
Reklama.
Jarosław Kaczyński i Donald Tusk walczą waloryzacją 500 plus
W poniedziałek Donald Tusk w interesujący sposób rozegrał obóz rządzący. – Żeby zamknąć licytację w tej kwestii – i to jest to "sprawdzam" wobec Kaczyńskiego – proponuję, żebyśmy jak najszybciej przyjęli w głosowaniu decyzję o waloryzacji 500 plus. Żebyśmy zrobili to przed wyborami – powiedział na spotkaniu z wyborcami w Krakowie.
Jako termin podał 1 czerwca. W ten sposób były premier chce zrobić prezent rodzinom z okazji Dnia Dziecka. Co więcej, zaproponował przyjęcie "babciowego" oraz podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł.
"Tusk zszedł z linii ostrzału i zaatakował". Eksperci o waloryzacji 500 plus
Donald Tusk mówi Jarosławowi Kaczyńskiemu "sprawdzam", ale czy to dobry ruch? – To dobry ruch. Tłumaczenie się 8 lat temu sprawiło, że PiS wygrał, a następnie pokazał, że się da – mówi ekspert ds. marketingu politycznego dr Mirosław Oczkoś.
– Wczoraj wydawało się, że Kaczyński wykonał świetny ruch. Moim zdaniem on zaskoczył własnych ludzi. Może miała paść inna kwota. Ale dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. To już nie ma takiej mocy – dodaje.
Prof. UW Rafał Chwedoruk zwraca uwagę, że niejednolite podejście elektoratu Platformy do polityki socjalnej sprawia, iż każde posunięcie Tuska będzie ryzykowne. – Ale ta odpowiedź to odbicie piłki, która zmusza PiS do reakcji – ocenia.
– Tusk umiejętnie zszedł z linii strzału i zaatakował. Koalicja Obywatelska w końcu zaczęła się tego uczyć. Każde tłumaczenie się jest porażką, więc zaatakowali. Dlaczego 1 stycznia, skoro jest inflacja i drożyzna? Skoro jest tyle kasy, to dajmy już – komentuje dr Oczkoś.
Na to uwagę zwraca także dr Oczkoś. – Gdyby Tusk zaczął wyliczać i tłumaczyć, że to się nie zgadza, tu nie wychodzi, to by przegrał. Osoby, które nie znają się na budżecie, widzą sprawę prosto: pieniądze są albo ich nie ma – mówi.
– Teraz większość boi się perspektywy kryzysu i naszego jutra. Dlatego uważam, że to nie jest tak newralgiczna kwestia, jak w latach 2012-2015 – ocenia, po czym stwierdza, że sama obietnica czy przyjęcia waloryzacji 500 plus nie ma strategicznego wymiaru.
– Nie widać tu przesłanek poszerzenia elektoratu. To raczej próba utrzymania grupy, która daje Kaczyńskiemu przewagę nad każdą partią w sondażach – wyjaśnia politolog.
"W interesie Kaczyńskiego było jak najszybsze zamknięcie dyskusji"
Według eksperta kluczowe jest nie samo świadczenie socjalne, ale zasłona dymna, która odwraca naszą uwagę od kryzysu zbożowego.
– Zapominamy o tym. Ostatnie tygodnie były dyskusją o czymś najgroźniejszym dla PiS, czyli o rynku zbożowym. To nie podkopywało obrzeży, a samo serce elektoratu partii. Temat był rozwojowy, bo pojawiły się pytania o inne produkty rolne, a także o rynek transportowy. W interesie Kaczyńskiego było jak najszybsze zamknięcie dyskusji, bez względu na cenę – tłumaczy nasz rozmówca.
500 plus, "babciowe", podniesienie kwoty wolnej do 60 tys. zł, darmowe autostrady, darmowe leki – Donald Tusk i Jarosław Kaczyński zaczęli przerzucać się obietnicami wyborczymi. Ale czy licytacja na programy socjalne to dobra strategia?
– Polska ma budować cztery elektrownie atomowe. Pozyskiwanie z nich energii jest drogie. Do tego dochodzi ogólna transformacja energetyczna i ekologiczna oraz odcinać się od tanich surowców ze Wschodu. Mamy budować CPK, Pałac Saski, bezpłatne autostrady. Do tego setki czołgów i samolotów z USA i Korei Południowej. I jeszcze do tego 300-tysięczna armia. 800 plus to przy tym mały biznes – podsumowuje prof. Chwedoruk.