Mama 33-letniej Doroty z Nowego Targu, Krystyna, powiedziała, co spotkało ją w szpitalu, gdy dowiedziała się o śmierci córki. – Nikt nie współczuł, nikt nie przytulił, nikt nie otoczył jakąkolwiek opieką – przekazała w rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim". Kobieta wzięła udział w manifestacji "Ani jednej więcej".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mama Doroty z Nowego Targu o śmierci córki. "Nikt mnie nie przytulił"
W całym kraju odbyły się manifestacje pod hasłem "Ani jednej więcej". Ruchy feministyczne zarzucają lekarzom narażanie życia ciężarnych kobiet na niebezpieczeństwo. Demonstracje odbyły się po śmierci 33-letniej Doroty w Nowym Targu, która zmarła w szpitalu, w 20. tygodniu ciąży.
Na proteście w rodzinnej miejscowości zmarłej pojawiła się jej mama, Krystyna. W rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim" powiedziała, jak została potraktowana przez personel medyczny, gdy dowiedziała się o śmierci córki.
– Ja poleciałam rano, pytam ordynatora: panie ordynatorze, dlaczego moja córka zmarła z dzidziusiem? On mi powiedział: ja nie wiem – przytoczyła, po czym dodała: – Nikt się nie odezwał, nikt kompletnie. Wszyscy chodzili bokami i tylko patrzyli.
– Nikt do dziś mi nie złożył kondolencji, nikt nie współczuł, nikt nie przytulił, nikt nie otoczył jakąkolwiek opieką i troską – zrelacjonowała. Krystyna opisała także swoją rozmowę z zięciem.
– Jeszcze mówię do mojego zięcia: Marcin, to jest prawda, nie pomylili się? "Nie, ja byłem". To gdzie ona jest? "Szykują ją do kostnicy" – wspomniała.
Śmierć 33-letniej Doroty z Nowego Targu. Mąż zmarłej mówi, co się stało
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mąż kobiety, Marcin powiedział, że u 33-latki stwierdzili bezwodzie. – Pielęgniarki kazały jej leżeć z nogami powyżej głowy, bo twierdziły, że dzięki temu wody mogą powrócić, napłynąć – opisał.
"W takiej pozycji Dorota spędziła kolejne trzy dni. Marcin chciał przenieść żonę do innego szpitala, ale jak mówi, ordynator szpitala w Nowym Targu stwierdził, że Doroty 'nie przyjmą w Krakowie, bo jest zbyt wczesna ciąża'" – pisze dziennik.
"Będziemy mówić, że jesteście mordercami kobiet", "Pękła tama"
W rozmowie z Anną Dryjańską w naTemat ostro do lekarzy zwróciła się szefowa Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Krystyna Kacpura. – Na lekarzy nie działają błagania kobiet (o ratowanie zdrowia lub życia). Bardziej działa na nich nasza prawniczka albo informacja o kontakcie z Federą – powiedziała.
– Będziemy mówić, że jesteście mordercami kobiet. Tak nie można. Gdy kobieta jest pod waszą opieką, musi się czuć bezpiecznie. Jeśli (nie ratuje jej pan, bo) nie chce pan pod szpitalem płodobusów, to jutro od samego rana będzie pan miał dziennikarzy i stacje telewizyjne – dodała.
Marta Lempart zaś w rozmowie z Agnieszką Miastowską podkreśliła, że w obecnej sytuacji prawnej każda ciężarna kobieta może znaleźć się w identycznym położeniu. – PiS dał lekarzom zielone światło na traktowanie pacjentek przedmiotowo, nieliczenie się z nimi i narażanie ich na utratę zdrowia i życia – oceniła.
– Pękła bańka zakłamanego przekazu, zgodnie z którym lekarzy zmusza się do bohaterstwa przeprowadzania nielegalnych aborcji. Tu chodzi o aborcje legalne, które uratowałyby życie Agnieszki, Izy i teraz Doroty – skomentowała.