Jarosław Kaczyński tłumaczy się ze słów o Donaldzie Tusku.
Jarosław Kaczyński tłumaczy się ze słów o Donaldzie Tusku. Fot. Marek Maliszewski / Reporter / East News

Jarosław Kaczyński nazwał Donalda Tuska "ryżym", a teraz musi się tłumaczyć. Na antenie Polskiego Radia stwierdził, że te słowa były potrzebne. Jak ocenił, to opozycja "splugawiła polski język polityczny".

REKLAMA

Na antenie Polskiego Radia Jarosław Kaczyński stwierdził, że słowa o "ryżym" Donaldzie Tusku były potrzebne. Prezes Prawa i Sprawiedliwości przypomniał, że także po stronie opozycyjnej pojawiają się komentarze dotyczące jego nazwiska czy cech fizycznych.

– Tak jak wobec mnie jest używane inne określenie nawiązujące nie do mojego koloru włosów, a bardziej do mojego nazwiska. Z tego powodu nie robię jakiegoś rabanu – powiedział. Wicepremier poszedł w tę narrację i zaczął przekonywać, że opozycja "splugawiła polski język polityczny".

– Proszę pamiętać, my jesteśmy atakowani w sposób po prostu niesłychany, wulgarny, niebywale wulgarny. Że dokonano splugawienia polskiego języka politycznego i nie tylko politycznego na ogromną skalę, że to będzie miało długotrwałe fatalne konsekwencje – ocenił.

– Mamy do czynienia z takim procesem lumpenproletaryzacji partii, która jest główną partią opozycyjną. Ona nigdy może nie błyszczała kulturą, ale już w tej chwili to jest proces lumpenproletaryzacji" – podsumował.

Co się stało z Jarosławem Kaczyńskim? "Wyglądał na tej scenie, jakby już nie dawał rady"

Wyjaśnijmy, że 23 lipca prezes Prawa i Sprawiedliwości w Stawiskach na Podlasiu nazwał szefa Platformy Obywatelskiej nie tylko "ryżym". "Wróg narodu", "największe zagrożenie dla Polski", "przydałby się na Białorusi" – to część zwrotów skierowanych wówczas do Tuska.

– Pamiętajcie o tym ryżym, to jest największe zagrożenie dla Polski – tak zakończył wystąpienie na spotkaniu z wyborcami. Polityk doczekał się reakcji ze strony lidera opozycji, który w swoim stylu skomentował przytyk.

– Rudy przyjechał do Ostródy – zażartował na początku spotkania z mieszkańcami miasta. Następnie dodał: – W jakimś sensie widzę samych rudzielców dzisiaj na widowni.

Do słów o "ryżym" w rozmowie z naTemat odniósł się także językoznawca prof. Mirosław Bańko z Uniwersytetu Warszawskiego. – Politycy powinni dyskutować na argumenty, a nazywanie kogoś "ryżym" jest dziecinadą i przypomina o szkolnych przezwiskach – powiedział.

– Mniejsza już o to, że słowo "ryży" jest potoczne, według niektórych słowników pospolite. Ważniejsze, że samo odnoszenie się, i to w taki sposób, do czyjegoś wyglądu jest co najmniej nie na miejscu – dodał. Przemowa Jarosława Kaczyńskiego pokazała jednak coś więcej niż zaskakujący dobór słownictwa. Powiedział o tym ekspert ds. marketingu politycznego dr Mirosław Oczkoś.

– Wygląda to tak, jakby politycy i sztabowcy PiS wrzucili jałowy bieg i starali się dotoczyć do wyborów, licząc na to, że uda się je jakoś przepchnąć. Pasji w tym jednak nie ma (...). Kaczyński wyglądał na tej scenie, jakby już nie dawał rady z zarządzaniem – zrecenzował w rozmowie z Mateuszem Przyborowskim.