Gdy większość polityków opozycji bojkotuje TVP, ona staje w szranki z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości. W stacji Jacka Kurskiego starła się już z Moniką Pawłowską, Łukaszem Mejzą, a ostatnio z Januszem Kowalskim. Oto Marta Wcisło, która w rozmowie z naTemat mówi wprost: – Być tam to nasz obowiązek.
Reklama.
Reklama.
Jest stałą bywalczynią TVP, choć nie reprezentuje PiS-u, a PO. Marta Wcisło od kilku miesięcy wyrasta na gwiazdę opozycji w stacji Jacka Kurskiego
Posłanka nie kryguje się przed konfrontacją z najbardziej kontrowersyjnymi politykami z ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego czy Zbigniewa Ziobry
– Powinniśmy walczyć tam, gdzie tego od nas oczekują nasi wyborcy – mówi mi parlamentarzystka
Marta Wcisło głosem opozycji w stacji Jacka Kurskiego
Ci, którzy nie śledzą bieżącej polityki, mogą pomyśleć: posłanka, jak każda inna. I tu właśnie się mylicie. Wcisło bowiem na antenie TVPzmienia się nie do poznania, wyróżniając się na tle 460 osób zasiadających w ławach sejmowych.
– Za śmierć tej kobiety, za śmierć Izy, odpowiedzialni są politycy, którzy stworzyli to prawo – stwierdziła w jednym z programów Telewizji Polskiej chwilę po druzgocących doniesieniach z Pszczyny.
– Gość, który zeznanie majątkowe bał się pokazać! Pan mi mówi o kłamstwie?! Proszę pana...! – wykrzyczała w TVP Łukaszowi Mejzie, gdy ten od tygodni uciekał przed niewygodnymi pytaniami ze strony dziennikarzy, obywateli i polityków.
– Wiem, że Donald Tusk to niedościgniony wzorzec. Z tego pan słynie. Jak pan nie powie sto razy Donald Tusk, to ja nie wiem... to chyba pan chory jest. A chodził pan z kwiatami do Donalda Tuska? – punktowała.
Kowalski coraz rzadziej jest zapraszany do debat radiowych i telewizyjnych. Raz został nawet wyrzucony ze studia przez prowadzącego program Onetu i Radia Zet Andrzeja Stankiewicza. Były członek rządu dołączył do ławy skompromitowanych polityków, którzy są zapraszani przede wszystkim do TVP.
Gdy śledzę kolejne wydania programów z udziałem Wcisło, widzę, że posłanka staje się pewnego rodzaju łączniczką między gniewem opinii publicznej a kryjącym się przed nim członkami Zjednoczonej Prawicy.
Marta Wicisło dla naTemat: Mój elektorat ogląda TVP
Od przejęcia stacji przez Jacka Kurskiego minęło siedem lat. Występowania na antenie publicznego nadawcy odmawiają rzesze ekspertów, polityków, aktywistów, a nawet zwykłych przechodniów.
Każdy, kto pracuje w mediach, podczas realizowania materiałów z pewnością usłyszał kiedyś pytanie: Ale pan nie z TVP? Dlaczego więc, pomimo powszechnego bojkotu, polityczka Platformy Obywatelskiej wciąż uczęszcza do programów takich jak "Minęła 20"?
– Jest bardzo trudno, ale tam trzeba być, ponieważ ludzie muszą usłyszeć głos wszystkich posłów – zaczęła odpowiadać mi Wcisło, po czym dodała: – Moim celem jest odkłamywanie tych wszystkich bezeceństw i oszczerstw. Być tam to nasz obowiązek.
Co więcej, program "Minęła 20" śledzi około 500 tysięcy widzów. Wielu z nich to miłośnicy Jarosława Kaczyńskiego, choć nie brakuje osób, które przez wykluczenie technologiczne, są zdane tylko na niełaskę Jacka Kurskiego.
– Dotrzeć do ludzi jest bardzo trudno, ponieważ już same okręgi wyborcze są bardzo duże, a i pracy tam nie brakuje – wyjaśnia – Mój elektorat i nie tylko mój ogląda TVP. Przekonałam się o tym podczas ostatniej konwencji w Radomiu – zauważa.
– Po konwencji podchodzili do mnie ludzie i mówili, że trzeba informować o tym, co naprawdę dzieje się w kraju. Wtedy zrozumiałam, jak ważne jest docieranie do naszych obywateli poprzez wszystkie dostępne środki masowego przekazu – przytacza.
Chodzi jednak nie tylko o kontakt z własnym elektoratem, a przede wszystkim o dotarcie do jak najszerszego grona odbiorców również z drugiej strony barykady. – Kropla drąży skałę – przekonuje Wcisło.
– Może to zabrzmi górnolotnie, ale nasi dziadkowie walczyli na innych frontach, a my powinniśmy walczyć tam, gdzie tego od nas oczekują nasi wyborcy. To bardzo trudne, ale trzeba iść i walczyć – przekonuje.
"Janusz Kowalski od razu uciekł"
Co dzieje się w studiu TVP, gdy gasną światła? – Po debacie, w przypadku Janusza Kowalskiego, to nie spotkałam się z żadną reakcją, bo on od razu uciekł – wspomina.
– Pozostali uczestnicy zachowują się kulturalnie i poprawnie. Nie ma między nami kontaktów przyjacielskich, ale w życiu trzeba być człowiekiem. Ja "dzień dobry" i "do widzenia" mówię wszystkim, bez względu na partię, bo tak zostałam wychowana – zaznacza.
Wcisło dodaje jednak, że w przypadku Janusza Kowalskiego "zwroty grzecznościowe można zobaczyć tylko, gdy zwraca się do kolegów z partii rządzącej". – On koło nich tak biega. Przy nich jest bardzo wylewny. Ale ja od niego nie oczekuję żadnych zwrotów grzecznościowych – stwierdza.
W trakcie występów w TVP na parlamentarzystkę wylewa się cała masa hejtu. – W trakcie programu moi pracownicy siedzą przy komputerach i archiwizują te najpoważniejsze komentarze, by później zgłosić je służbom – opisuje.
Po debacie z udziałem członka Solidarnej Polski reakcje miały być wyjątkowo pozytywne. – Ludzie mówili, że wreszcie ktoś dał odpór temu politykowi i mu się postawił – przytacza.
– Przykro mi, że trzeba się zniżyć do pewnego poziomu. Ta dyskusja jest wtedy mniej merytoryczna, ale nie mogę siedzieć spokojnie, jak ktoś mówi, że Polska przestanie być niezależnym krajem, a zostanie landem niemieckim – zauważa.
Co ciekawe, pomimo kilku licznych, odbijających się szerokim echem występów, TVP wciąż nie przestało zapraszać Wcisło do programów. – Jeszcze nie ma bana na moją osobę – zapewnia, po czym zwraca uwagę na postawę prowadzących.
– Mam wrażenie, że starają się robić dobrą minę do złej gry. Być może, gdyby im pozwolono, to trochę inaczej prowadziliby te rozmowy. Ale nie mnie to oceniać – mówi, po czym dodaje: – Ja jestem przyzwyczajona, że przerywają mi na raz nawet trzy, cztery osoby. Kiedy dostanę już głos, to staram się powiedzieć to, co uważam za mój obowiązek.