Abp Wojciech Polak zapewnił, że Kościół katolicki nie identyfikuje się z żadną partią polityczną. Tymczasem, poszczególni księża i hierarchowie co jakiś czas wspierają Jarosława Kaczyńskiego. W rozmowie z naTemat o. Paweł Gużyński skomentował słowa prymasa oraz wyjaśnił, co może wydarzyć się przed wyborami. – Różnym księżom mogą puścić nerwy. Są duchowni, którzy uważają, że Kościół powinien być bardzo zaangażowany – powiedział.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Taka identyfikacja byłaby zaprzeczeniem istoty Kościoła, tego czym on jest i do czego został powołany. Zadanie i powołanie Kościoła jest dużo szersze niż programy i strategie polityczne – dodał.
– Krótko mówiąc: wbrew pozorom, które starają się zachować biskupi i duchowni, że są jednością i nie ma między nimi różnicy zdań, wiadomo, że duchowieństwo jest w Polsce bardzo zróżnicowane – zareagował.
– To nie jest jeden front Radia Maryja, albo Prawa i Sprawiedliwości. To nie jest tak, że mamy "Kościół Łagiewnicki", albo "Kościół Toruński". Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Zbyt proste rozpoznanie występujących opinii jest w tym wypadku błędne – dodał.
Duchowny zaznaczył, że wypowiedzi abp. Polaka czy kard. Grzegorza Rysia o braku identyfikacji partyjnej Kościoła są ważne i potrzebne. – Ale ich konfrontacja z na tle rzeczywistością, odczuwamy zgrzyt, ponieważ w praktyce sprawy mają się zgoła inaczej niż w deklaracjach – zaznaczył.
Czy prymas Polak stwarza jedynie pozory apolityczności? A może faktycznie walczy z upolitycznieniem Kościoła? O. Gużyński wyjaśnił powody rozbieżności między deklaracjami a rzeczywistością.
– Biskup Polak ma na to wpływ w swojej diecezji, bo tam jest szefem. Może poszczególnych księży dyscyplinować, może od ręki reagować na różne sytuacje i faktycznie reaguje. W jego diecezji ta dyscyplina jest bardzo wyraźnie trzymana – wytłumaczył.
– Ale ten sam arcybiskup nie ma wpływu na nieswoją diecezję. Biskupi to udzielni książęta. Co biskup, to inna filozofia, inne zdanie – dodał, po czym porównał: – Obok abp. Polaka, mamy abp. Jędraszewskiego. Problem polega na tym, że tradycja, mentalność i praktyka są takie, że biskupi nie wchodzą sobie w drogę. Jeden robi jedno, drugi robi drugie.
Co zrobi Kościół przed wyborami? "Różnym księżom mogą puścić nerwy"
O. Gużyński wskazał, że do zmiany obecnego stanu konieczne byłoby ujawnienie różnicy zdań między poszczególnymi hierarchami. To zaś graniczy z cudem z powodu obowiązującego schematu stwarzania pozorów jedności.
– Dla nich to byłaby katastrofa. Bo "tu nie może być podziałów", bo "Kościół musi być jednością". A to oczywiście bzdura. I tak wszyscy wiemy, że te podziały są. Każdy racjonalny człowiek, czytając wywiad abp. Polaka, porównuje to do wydarzeń, jakie mają miejsce w Częstochowie – powiedział dominikanin.
Tymczasem, do wyborów parlamentarnych zostało 9 dni. Czy na ostatniej prostej kampanii część duchownych zacznie prowadzić polityczną agitację? – Istnieje takie ryzyko – ocenił o. Gużyński.
– Jeżeli sondaże będą pokazywały, że istnieje niebezpieczeństwo, że obecny układ rządzący zostanie zastąpiony przez układ opozycyjny, to różnym księżom mogą puścić nerwy – dodał.
– Są duchowni, którzy uważają, że Kościół powinien być bardzo zaangażowany, bardzo jednoznaczny, ponieważ zagrażają nam Żydzi, jezuici, masoni i cykliści, więc my się musimy bronić – zaznaczył.
– To może doprowadzić do przekraczania granic. Temperatura sporu politycznego jest bardzo wysoka, a bezrozum jest powszechny. Wielu księży jest przekonanych, że zmiana władzy oznacza zejście Kościoła do katakumb lub wyrzucenie go na śmietnik historii – podsumował.
Biskupi są przyzwyczajeni od wieków do wygłaszania prawdziwych, ale ogólnych stwierdzeń, niemających przełożenia w empirycznych, sprawdzalnych faktach. Mamy dość przykładów, żeby pokazać, że słowa biskupa to jedno, a praktyka to drugie.