Dymisje w Wojsku Polskim nad ranem zaskoczyły opinię publiczną. Gen. Rajmund Andrzejczak i gen. Tomasz Piotrowski złożyli rezygnacje tuż przed wyborami. O co w tym wszystkim chodzi i co oznacza to dla zwykłego obywatela? "Wszyscy zdawali sobie sprawę, że coś się dzieje. Uznali, że nie mogą już nic zrobić", "Sytuacja jest niepokojąca. Wojsko potrzebuje ciągłości" – reagują na gorąco gen. Waldemar Skrzypczak i gen. Bogusław Pacek.
Jako pierwsza o sprawie poinformowała "Rzeczpospolita". Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak i dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski złożyli dymisje.
Odpowiednie dokumenty trafiły już do Kancelarii Prezydenta. Rzeczniczka Sztabu Generalnego Wojska Polskiego płk Joanna Klejszmit potwierdziła rano informacje dotyczące swojego szefa. Przekazała Polskiej Agencji Prasowej, na którą powołuje się TVN24, że "w poniedziałek gen. Rajmund Andrzejczak zrezygnował ze stanowiska".
– Formuła współpracy między szefem sztabu generalnego a ministrem obrony narodowej wyczerpała się już dawno. Mariusz Błaszczak lekceważył i marginalizował szefa sztabu generalnego – mówi gen. Skrzypczak.
– Nawet na oficjalnych spotkaniach pojawiał się nie z szefem sztabu, a z innymi żołnierzami – dodaje.
– Moim zdaniem zrobili najlepiej. Nie może być tak, że minister obrony narodowej, który nie jest żołnierzem i nie ma pojęcia o wojsku, próbuje manipulować pierwszym żołnierzem RP i wykorzystuje armię do celów partyjnych – komentuje.
Dymisje w Wojsku Polskim. Generałowie: Wszyscy zdawali sobie sprawę, że coś się dzieje
Gen. Bogusław Pacek: – Nie łączę tego z wyborami. Ta sytuacja pełna napięcia między ministrem obrony narodowej, szefem operacyjnym i szefem sztabu generalnego była znana od dłuższego czasu. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że coś się dzieje.
– Jest za mało danych, żeby spekulować, a nie chcę spekulować. To na pewno bardzo istotny moment dla systemu obronności i ważny sygnał, kiedy rezygnuje dwóch najważniejszych dowódców sił zbrojnych. Najważniejsze jest teraz, żeby po złożeniu dymisji wypowiedzieli się sami generałowie – dodaje nasz rozmówca.
Zapytaliśmy, co ta sytuacja oznacza dla przeciętnego obywatela, który na co dzień nie żyje życiem Wojska Polskiego. – To sytuacja niepokojąca. Gdy obok toczy się wojna, a państwo w przyśpieszonym tempie wprowadzane są zmiany w zakresie obronności, ważna jest stabilizacja – reaguje gen. Pacek.
– Wojsko powinno charakteryzować się czterema ważnymi cechami. Rozwój, w tym rozwój zdolności, stabilizacja i ciągłość działania i apolityczność, czyli funkcjonowanie niezależnie od zawirowań partyjno-politycznych. Polityka nie służy dobrze wojsku. Wojsko potrzebuje ciągłości także w systemie kadrowym, niezależnie od tego, kto rządzi – komentuje dla naTemat.pl.
Oni też odeszli z Wojska Polskiego. "Poszedł ważny sygnał do sojuszników w NATO"
Gen. Pacek przypomina, że to nie pierwsza tego typu sytuacja. Jeszcze wcześniej rezygnacje składali szefowie sztabu generalnego, gen. Lech Surawski i gen. Mieczysław Gocuł oraz dowódca generalny gen. broni Mirosław Różański. – Teraz mamy kolejne takie decyzje i to ze strony bardzo ważnych dowódców. To nie służy dobrze ani wojsku, ani państwu – stwierdza.
Nasuwa się więc pytanie, co teraz? – Wojsko Polskie jest dużą armią z potencjałem, więc dowódców zastąpią kolejni generałowie. Ale przygotowanie takiego generała trwa co najmniej kilkanaście lat – wyjaśnia ekspert.
– Nie można porównywać jednego szeregowego do jednego generała. Nie ze względu na pagony, a na inwestycje, jaką państwo wkłada w przygotowanie takiego żołnierza. W armii następuje wyrwa, kiedy odchodzi doświadczony dowódca.
A kiedy odchodzą najważniejsi dowódcy jednocześnie składając dymisje, odbija się to też na morale sił zbrojnych. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Poszedł ważny sygnał do wojska, do społeczeństwa i do sojuszników w NATO. Ale Wojsko Polskie musi trwać dalej i realizować swoje zadania. Tym bardziej że jest to szczególny czas dla obronności Polski – podsumowuje.
Szef sztabu generalnego na pewno nie zgadzał się na wciąganie armii do polityki, co miało miejsce przez ostatnie pół roku. Moim zdaniem głos szefa sztabu generalnego nie docierał do ministra, a dowódcy uznali, że nie mogą już nic więcej zrobić, więc czas odejść z armii.