W PiS trwa wyczekiwanie na oficjalne wyniki wyborów. Tyle że nawet cząstkowe dane są bezlitosne dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Nerwowość po stronie ekipy rządzącej widać też po reakcjach w sieci. Marcin Horała tak się zagalopował w szacowaniu mandatów, że aż usunął jeden ze swoich wpisów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nic dziwnego, że przedstawicielom PiS udzielają się powyborcze nerwy. Już wyniki exit poll były pesymistyczne dla partii z Nowogrodzkiej. Następnego dnia pojawił się sondaż late poll, który niewiele zmienił w ustalaniu możliwego układu sił w Sejmie.
16 października do godz. 22:00 mieliśmy już więcej konkretów – ponad 98 proc. obwodów podliczonych przez PKW. Ten rezultat tylko potwierdził, że PiS nawet w koalicji z Konfederacją będzie w opozycji, bo nie ma szans na większość.
Jak Horała liczył mandaty PiS?
Partyjni działacze na gorąco szacowali więc sytuację. Marcin Horała, wiceminister w resorcie funduszy i polityki regionalnej przyjrzał się sytuacji na Pomorzu. "Wszystkie mandaty do Sejmu obronione. Jakby tak było w całej Polsce, to mamy 235 mandatów" – napisał na Twitterze.
Po tym poście został już jednak tylko ślad w postaci screena, bo polityk skasował swoje wyliczenia. I szybko zamieścił poprawkę, o wiele bardziej ponurą dla przyszłości parlamentarnej PiS.
"Poprzedni wpis usunąłem – jednak niestety spadamy o jeden mandat na okręg" – zauważył Horała, lecz już bez triumfalnych emotikon.
Nie da się ukryć, że wiceminister zaliczył wpadkę, którą natychmiast wyłapali inni użytkownicy dawnego Twittera (X), w tym politycy. "Ups" – napisała krótko Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej.
Przypomnijmy, że ze wstępnych symulacji w podziale mandatów możemy wnioskować, iż opozycja będzie miała znaczną przewagę nad PiS. Tu nie chodzi o kilka "szabel", ale konkretną różnicę, której ludzie Kaczyńskiego nie będą w stanie przeskoczyć. Czyli w skrócie: nie mają szans, by utworzyć rząd. Jeden z wariantów mówi np. o przewadze w stosunku: 220:240.
I wydaje się, że w PiS powoli zaczynają oswajać się ze słowem "opozycja". – Z pewnością nie będziemy łatwą, łagodną i zgodliwą opozycją, gdybyśmy rzeczywiście zostali opozycją. Natomiast teraz za wcześnie jest mówić o konkretnym planie działania na wypadek, gdyby nie udało się stworzyć rządu – powiedział w powyborczym wywiadzie Ryszard Terlecki.
Z kolei w sprzyjającej obecnej władzy Telewizji Polskiej trwa pompowanie "sukcesu" PiS. Bo teoretycznie ugrupowanie Kaczyńskiego rzecz jasna wygrywa w wyborach, tyle że jest to bardzo gorzkie zwycięstwo.