Przegrane, choć wygrane wybory, "lump" i spóźnienie na pierwsze posiedzenie Sejmu. Dziennikarze pytają, co dzieje się z jednym z najpotężniejszych polskich polityków? – Kaczyński nigdy nie był w tak złej formie jak teraz – ujawnił polityk PiS i wyjaśnił, na czym polega problem z prezesem. Czy stwierdzenie o "politycznej emeryturze" Marcina Mastalerka okaże się prorocze?
Reklama.
Reklama.
To był niezaprzeczalnie trudny okres dla Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS ma za sobą porażkę w wyborach parlamentarnych, serię dziwnych wypowiedzi bez ładu i składu, a także spóźnienie na otwarcie pierwszego posiedzenia Sejmu. Nie zapomnijmy dodać, że polityk, który jak dotąd unikał kamer, coraz chętniej dzieli się swoimi opiniami z mediami. Pytanie, czy działa to na jego korzyść.
"Kaczyński nigdy nie był w tak złej formie jak teraz"
Wyjaśnienia patowego momentu w karierze Kaczyńskiego złożył polityk anonimowy PiS. W rozmowie z "Gazetą.pl" stwierdził, że prezes nie był w "tak złej formie" od czasów... katastrofy smoleńskiej.
– Kaczyński nigdy nie był w tak złej formie jak teraz – zdradził kolega z partii.
Dopytywany o powody złego samopoczucia lidera polskiej prawicy, członek PiS wymienił zdrowie i wiek polityka. Przypomnijmy, że Kaczyński ma już 74 lata i to miała być jego ostatnia kadencja w parlamencie.
– Wiek, zdrowie, porażka w wyborach – stwierdził polityk PiS.
Prezes coraz bardziej medialny
Jak podkreśla "Gazeta.pl" nowa rzeczywistość jest dla prezesa nieznośna. Wcześniej był traktowany wyjątkowo, a niedawno w Sejmie kamery dopadły go, niczym szeregowego posła. Inną sprawą jest fakt, że Kaczyński tym razem nie uchylał się od odpowiedzi. Czyżby nowa taktyka prezesa?
– Jarosław Kaczyński nie miał przez ostatnie osiem lat problemów z dziennikarzami, którzy go napadają z mikrofonami i pytaniami. Zawsze byli ludzie, którzy go odgradzali. Teraz ta osłona znika. Nagle pojawia się nowa rzeczywistość i trzeba się jakoś w niej odnaleźć. Dziennikarze go dopadają, prezes irytuje się, ale odpowiada na pytania. Spirala pytań i rosnącej irytacji prezesa się nakręca – tłumaczył inny polityk PiS.
Koledzy z PiS się irytują
– Wiem, że to nieistotne, ale naprawdę ktoś siedzący obok mógł powiedzieć prezesowi, że to źle wygląda i mógł strząsnąć ten "brokat" z barków – zdenerwował się polityk PiS, po czym dodał: – Nikt mu nie powie, że źle wygląda. No bo kto? Terlecki? Grupa starszych facetów ma mu powiedzieć? Jakaś kobieta by się tam przydała – zauważył człowiek prawicy.
Innemu parlamentarzyście PiS nie podobały się maniery szefa oraz fakt, że nie można go skrytykować. Prezes jest nietykalny.
– Mnie nie interesuje jak wygląda, ale ta dworskość. Nikt nawet nie ma odwagi powiedzieć "panie prezesie, zróbmy to inaczej, spokojniej", tylko cały czas idziemy na starcie – stwierdził.
"Niemieckie chamstwo" i "lump"
Zły stan szefa Prawa i Sprawiedliwości obrazuje nie tylko jego zachowanie, ale i język. Ostatnio pisaliśmy w naTemat o tym, jak Kaczyński mówił o Tusku przed pierwszym posiedzeniem Sejmu. Przyłapanemu przez dziennikarzy prezesowi rozwiązał się język.
Reporterzy oniemieli ze zdumienia. Kaczyński mówił o "niebywałym niemieckim chamstwie ze strony PO" i, że "rząd zachowywał się jak ostatni lump". Dziennikarzom trudno było zrozumieć, co dokładnie prezes PiS miał na myśli. Zaraz po tym jak wypowiedź obiegła media, posypały się komentarze o złej formie polityka.
Kaczyński w sejmowym ogniu pytań
Na pytanie, czy czuje się odpowiedzialny za wynik Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński stwierdził: – Szef partii zawsze jest odpowiedzialny.
Potem nie było łatwiej. Zapytany przez dziennikarkę "Gazety Wyborczej" o to, czy zły wynik w wyborach był spowodowany zbyt dużym atakowaniem Donalda Tuska, Kaczyński odpowiedział, że to nie miało znaczenia. Rozpoczął się jednak niespójny strumień świadomości.
– Ile było arogancji i po prostu chamstwa - takiego niemieckiego chamstwa - ze strony Platformy Obywatelskiej – rozgadał się prezes, na co Dobosz-Oracz przypomniała Kaczyńskiemu, że ten zarzucał, że "wyborcy opozycji mają ciasne umysły".
– A ci którzy biją żony, chleją... to nie jest obrażanie? – odparł polityk – A kto to mówił jak nie Tusk? – ciągnął dalej. Po tych słowach pojawiła się niespodziewana puenta.