Zmagania z polskimi przestępcami są codziennością niemieckiej policji "od zawsze". Ostatnimi czasy stróże prawa z Niemiec musieli jednak zwalczać stosunkowo nową po zachodniej stronie Odry metodę, którą Polacy postanowili wykorzystać w celu nieuczciwego wzbogacenia się.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kiedy mowa o przestępstwach popełnianych w Niemczech przez Polaków, w pierwszej kolejności wymienia się zwykle kradzieże samochodów, oszustwa związane z systemem socjalnym, czy przemyt imigrantów. Ostatnimi czasy niemiecka policja musiała mierzyć się jednak z problem dla niej dość nowym, choć nad Wisłą już dobrze znanym.
Otóż Niemcy zaczęli padać ofiarami różnych odmian tzw. metody na wnuczka. W pierwszej połowie września wysyp tego typu przypadków zanotowano w Bawarii, a szczególnie w powiecie Garmisch-Partenkirchen. We wtorek 12 września tylko w tym regionie zgłoszono blisko sto prób wyłudzenia pieniędzy.
Jak donosi niemiecka prasa, w jednym przypadku przestępcy byli bardzo blisko odniesienia sukcesu. Pewien senior z miasteczka Farchant uwierzył w usłyszaną przez telefon historię o tym, iż jego syn spowodował poważny wypadek i tylko wpłata wysokiej kaucji uchroni go przed więzieniem.
Kilka chwil później Bawarczyk czekał przed domem, aby swojemu rozmówcy przekazać "pięciocyfrową sumę". Bliscy starszego pana z Farchant szybko jednak się o tym dowiedzieli, odkryli oszustwo i zaalarmowali policję.
Polacy w Niemczech okazali się przestępcami
Za sprawą wspomnianej prawie setki zgłoszeń jednego dnia policja w całej Górnej Bawarii i tak była już postawiona w stan najwyższej gotowości. Zakrojona na szeroką skalę współpraca różnych wydziałów doprowadziła do ujęcia dwóch sprawców i wtedy właśnie okazało się, że za wszystkim stoją Polacy.
W tej chwili śledztwo w sprawie 20- i 52-latka prowadzą śledczy z Rosenheim i monachijska prokuratura, która podjęła decyzję o tymczasowym aresztowaniu. Dalsze czynności będą miały na celu ustalenie, jak wiele osób mogło paść ofiarami oszustów i czy naprawdę za działaniami na tak wielką skalę stało jedynie dwóch przybyszów znad Wisły.
Jak niedawno wspominaliśmy w naTemat.pl, w RFN dużym problemem ponownie stały się też kradzieże aut, które zwykle ostatni raz są widziane w drodze do Polski. "Samochody mają trafiać do umieszczonych w naszym kraju warsztatów, a następnie przechodzić przez proces rozmontowania. Powodem jest chęć pozyskania części zamiennych, które można drogo sprzedać" – informował w swoim materiale Alan Wysocki.
Ze względu na fakt, iż celem złodziei jest pozyskanie podzespołów, aktualny problem ze złodziejami ze Wschodu wygląda inaczej, niż w czasach osławionej "jumy" z przełomu lat 80. i 90. "Jedź do Polski, twój samochód już tam jest" – mówiono wówczas Niemcom, którzy wykosztowali się na najnowocześniejsze auto. Dzisiaj ofiarami złodziei padają natomiast właściciele co najmniej kilkuletnich pojazdów osobowych i najpopularniejszych dostawczaków.