Mariusz Gosek odgrażał się, że 31 stycznia skończy się rząd Donalda Tuska. Podczas protestu po zatrzymaniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika wykrzykiwał, że podstawą do rozwiązania Sejmu będzie ustawa budżetowa. To trik, po który może sięgnąć Andrzej Duda, jeśli będzie chciał zaprowadzić jeszcze większy chaos prawny.
Reklama.
Reklama.
Gosek odgraża się rozwiązaniem Sejmu. Wąsik i Kamiński dadzą Dudzie pretekst?
– Niech pan się nie boi! 31 stycznia jest koniec - budżet nie przyjęty, wybory – pokrzykiwał do domofonu. Dlaczego akurat 31 stycznia ma dojść do obalenia rządu Donalda Tuska?
Prawica coraz głośniej apeluje do Andrzeja Dudy o skierowanie ustawy budżetowej do Trybunału Konstytucyjnego. Podstawą do tego typu działań miałoby być przegłosowanie budżetu w niepełnym składzie Sejmu.
TK zaś miałby przychylić się do argumentacji prezydenta i uznać, że ustawę uchwalono z naruszeniem przepisów. To zaś dałoby głowie państwa pretekst, żeby uznać, że dokumenty nie wpłynęły do niego na czas.
To zaś uruchamia art. 225 Konstytucji, czyli skrócenie kadencji Sejmu.
Wąsik i Kamiński w więzieniu. Dopuszczenie ich do głosowania "byłoby naruszeniem prawa"
– Oczywiście. Liczba wskazana w Konstytucji jest liczbą nominalną. Ale wielokrotnie zdarzało się, że każda z izb podejmowała decyzje, podejmowała aktywność nawet w sytuacji, gdy poszczególne mandaty były nieobsadzone – wyjaśnił.
– To działo się w Sejmie na skutek na przykład zgonu jakiegoś posła. Tak było też w Senacie. Proszę zobaczyć, że pod koniec X kadencji Senatu w Senacie było 98 senatorów, bo nie przeprowadzono dwóch wyborów uzupełniających. A Senat realizował swoje ustrojowe funkcje – dodał.
Co więcej, problem natury prawnej powstałby, gdyby Kamiński i Wąsik wzięli udział w głosowaniu nad budżetem.
– Tak, to byłoby już naruszenie prawa, bo w głosowaniu wzięłyby udział osoby nieuprawnione. Konstytucja w artykule 99 ust. 3 wskazuje, że osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne, ścigane z oskarżenia publicznego, nie ma biernego prawa wyborczego – skomentował prof. Chmaj.