Wszystko za sprawą ustaleń niemieckiego dziennika "Bild". Jak pisaliśmy w naTemat, Bundeswehra miała przygotować scenariusze potencjalnego konfliktu na linii Rosja-NATO.
Co ciekawe, "Bild" podaje konkretne terminy. Czytamy, że już w lutym Putin ma rozpocząć ofensywę dążącą do przełamania oporu armii Wołodymyra Zełenskiego. Kreml ma wysłać na front kolejnych 200 tys. poborowych.
W czerwcu Putin miałby osiągnąć sukces, a już w lipcu miałby kreować i prowokować wydarzenia z udziałem mniejszości rosyjskiej w krajach bałtyckich.
Cel ma być prosty – Putin chce ogłosić, że Rosjanie są prześladowani i wymagają obrony. Przypomnijmy, że to był także pretekst to ponownego zainicjowania działań wojennych w Donbasie.
Z kolei na początku 2025 roku Rosja miałaby przesuwać znaczące ilości żołnierzy na Białoruś. NATO miałoby odpowiedź poprzez umieszczenie na wschodniej granicy Sojuszu nawet 300 tys. wojskowych.
Równolegle minister obrony Niemiec Boris Pistorius powiedział w rozmowie z dziennikiem "Tagesspiegel", że Rosja może pewnego dnia zaatakować kraje NATO. – W tej chwili nie sądzę, by rosyjski atak był prawdopodobny. Nasi eksperci szacują, że jest to możliwe w okresie od 5 do 8 lat – stwierdził.
Bundeswehra jednak uspokaja. W oficjalnym komunikacie do mediów piszą: "Rozważanie różnych scenariuszy, nawet skrajnie nieprawdopodobnych, jest częścią zwykłych działań wojskowych".
O to, czy mamy się czego obawiać, zapytaliśmy ekspertów. Były dowódca Wojsk Lądowych, gen. Waldemar Skrzypczak odpowiada: – Przede wszystkim o tym, co dzieje się za wschodnią granicą, wiemy trochę lepiej niż Niemcy.
I dodaje: – Przykładem tego jest rozległy proces zbrojenia polskiej armii. Chodzi między innymi o czołgi K2, Abramsy etc. etc. Ufam, że będziemy te zakupy rozwijać. Niemcy powinni brać z nas przykład, bo sami w tej sprawie robią bardzo niewiele.
Gen. Skrzypczak zwraca uwagę na inną ważną kwestię. Ministrowie obrony Litwy i Niemiec podpisali plan rozmieszczenia w kraju bałtyckim brygady pancernej Bundeswehry. Proces ma zakończyć się jednak dopiero w 2027 roku.
– To równie dobrze można powiedzieć, że dojdzie do tego już po wojnie – kwituje generał.
Ekspert podkreśla, że jego uwagi nie wynikają z niechęci wobec Niemiec. – Wszystko, co mówią Niemcy, budzi moje wątpliwości co do wiarygodności. Ale tu nie chodzi o to, czy ja lubię, czy nie lubię Niemców. Nie w tym rzecz. Tu po prostu chodzi o wiarygodność – mówi.
– Artykuł "Bilda" trzeba skierować do rządu niemieckiego. Tu może chodzić o przekonanie Berlina do zwielokrotnienia wysiłków na rzecz poprawy zdolności bojowej – ocenia gen Skrzypczak.
Na kwestię uprawiania polityki uwagę zwraca również gen. Roman Polko. Były dowódca GROM pytany o doniesienia "Bilda" komentuje: – Ja myślę, że przeciek tych dokumentów został zrealizowany celowo, żeby obudzić niemieckie społeczeństwo i Europę.
I dodaje: – Inwazja Rosji na Ukrainę trwa nie 2, a 10 lat. I wciąż nie ma adekwatnej odpowiedzi. Rosyjska gospodarka jest napędzana produkcją zbrojeniową, a my polegamy na bezpieczeństwie, które mają zapewnić nam Amerykanie. Ze strony Amerykanów pojawiają się już głosy, że jak będziecie tak dalej postępować, to zostawimy was samych.
Gen. Polko z drugiej strony zauważa, że Władimir Putin już wcześniej pokazywał gotowość do szaleńczych posunięć.
– Nie mając odpowiednich sił, uderzył na Ukrainę z siedmiu kierunków. Na taki szaleńczy krok było go stać, więc warto mieć to na uwagę. Kiedyś na ostrzeżenia pełnoskalowej wojny w Ukrainie pukano się w czoło – zauważa.
Zaznacza jednak, że patrząc na scenariusze publikowane przez "Bilda", "to nie składa się na logiczną całość".
Gen. Skrzypczak przypomina z kolei kwestie umieszczenia 300 tys. żołnierzy państw NATO na wschodniej flance. Podobne doniesienia publikowano jeszcze w zeszłym roku. Według zapowiedzi bowiem miało dojść do zwiększenia sił szybkiego reagowania do wspomnianych 300 tys. wojskowych.
– I co z tego jest w Europie? Nic. Wszystkie armie są w stanie reorganizacji albo organizacji. Nie mamy ani jednej armii, która byłaby już w pełni wyposażona, skompletowana i gotowa – recenzuje.
Jeszcze w kwietniu 2023 roku Berlin obiecał, że do 2025 roku oddeleguje do sił NATO w pełni wyposażoną dywizję wojsk lądowych. "Niemieckie dywizje nie są gotowe do obrony NATO" – zaalarmował wówczas serwis Defence24.pl. – Armia niemiecka jest w rozsypce. Nie mają nawet dywizji jednej gotowej do działania – komentuje gen. Skrzypczak.
Przypomnijmy, że aż do maja mają trwać największe od dziesięcioleci szkolenia NATO o nazwie Steadfast Defender. W tym celu do działań ma zostać zaangażowanych nawet 90 tys. żołnierzy. Ma to być swego rodzaju pokaz siły.
– Nawet to hucznie zapowiadane ćwiczenie wcale mnie nie przekonuje, że jesteśmy gotowi do konfrontacji z kimkolwiek. A na pewno nie mamy potencjały do przyjęcia konfrontacji z kimkolwiek – komentuje gen. Skrzypczak.
Ekspert przypomina, że Rosja cały czas próbuje destabilizować sytuację polityczną w Mołdawii. Litwa, Łotwa i Estonia podpisują już pierwsze dokumenty o wspólnej obronie swoich linii granicznych.
A to wciąż nie koniec. Kreml bowiem ma możliwość wywoływania chaosu w krajach Europy i bez działań militarnych. – Proszę pokazać jeden element strategii Polski czy NATO, który byłby antidotum na wojnę hybrydową? Płot na granicy i 10 tys. wojska w lesie to nie odpowiedź na wojnę hybrydową – krytykuje gen. Skrzypczak.
A jak gen. Skrzypczak odnosi się do ostrzeżeń ministra obrony Niemiec o ryzyku eskalacji konfliktu w ciągu od 5 do 8 lat? – Po agresji Rosji na Ukrainę powiedziałem, że jeśli Putin będzie miał postępy w swoich operacjach, to za 6-8 lat osiągnie zdolność do podjęcia kolejnych operacji wojskowych. One oczywiście będą zagrażały NATO, ale z którego frontu konkretnie? Nie wiem. Pewnie w krajach bałtyckich – odpowiada.
Także gen. Polko zauważa, że w przeciwieństwie do doniesień "Bilda", słowa Pistoriusa są bardziej prawdopodobne.
– Niemcy nie wykorzystali możliwości potencjału. Ten krzyk zaniechania może doprowadzić do sytuacji, kiedy za 5-7 lat Rosję będzie stać na uderzenie w sojusz NATO. Nie tyle dlatego, że będziemy słabi militarnie ale moralnie – mówi.
– Uleganie szantażowi Rosji i dążenie do pokoju za wszelką cenę, pokazuje, że morale jest po stronie rosyjskiej. A już Napoleon powiedział, że morale potrafi zniwelować przewagę technologiczną nawet trzykrotnie – dodaje.
Gen. Skrzypczak dodaje, że cały czas powinny trwać przygotowania do czarnych scenariuszy. Czy Wojsko Polskie podobnie jak Bundeswehra rozważa najróżniejsze możliwości rozwoju konfliktu na Wschodzie?
– Nie wyobrażam sobie, żeby nie przygotowywali takich wariantów. To powinny być przedsięwzięcia na poziomie państwa. Chodzi o mobilizację armii, nowoczesny system szkoleń, nowoczesny system mobilizacji i system ochrony obywateli – mówi.