Trwa wielki wyścig o miejsca na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Niektórzy chcą zdobyć immunitet, by uniknąć ewentualnej odpowiedzialności za polityczne grzechy z przeszłości, ale o intratnej przygodzie w Brukseli marzy też wiele posłanek i posłów, którzy ledwie pół roku temu zostali wybrani przez Polki i Polaków do Sejmu. A to już nic innego jak kpina z wyborców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Lepsza kasa (wynagrodzenie podstawowe "na rękę" wynosi ok. 40 tys. zł, ale na tym miesięczne wpływy się nie kończą), większy prestiż, w mniejszym stopniu próba uniknięcia odpowiedzialności przed wymiarem sprawiedliwości. Polskie polityczki i polscy politycy (z każdej opcji) chcą do Parlamentu Europejskiego.
Super, bo Polska w Europie liczyć się musi.
Gorzej, jeśli takie marzenie chcą spełnić – czasami za wszelką cenę – posłanki i posłowie, którzy od kilku miesięcy zasiadają w Sejmie, w dodatku są członkami obecnego rządu, czyli pełnią ważne funkcje publiczne. A lista takich nazwisk jest dość długa.
Polski rząd zaczyna nam się sypać. Sam!
W środę na Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej w Warszawie zatwierdzono listy kandydatów do PE. Premier Donald Tusk zażartował nawet, że za Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem (prawdopodobnie wystartują w czerwcowych wyborach z list PiS) jego ugrupowanie do Brukseli wysyła Marcina Kierwińskiego.
Dotychczasowy szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji będzie jedynką w Warszawie. W tym okręgu wystartują jeszcze m.in. posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz i poseł Michał Szczerba (szef sejmowej komisji śledczej ds. afery wizowej).
"Jedynką" na Śląsku będzie obecny minister aktywów państwowych Borys Budka. Dotychczasowy szef Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bartłomiej Sienkiewicz jest "jedynką" w okręgu obejmującym województwa świętokrzyskie i małopolskie. Poseł Bogdan Zdrojewski otwiera listę w województwach dolnośląskim i opolskim, a poseł Bartosz Arłukowicz wystartuje z pierwszego miejsca w Gorzowie Wielkopolskim.
W województwie lubelskim listę otwiera posłanka Marta Wcisło, a w łódzkim poseł Dariusz Joński, od 19 grudnia 2023 przewodniczący sejmowej komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Na Warmii, Mazurach i Podlasiu listę ma pociągnąć wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Protas.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polski parlament (w tym również polski rząd) zaczyna nam się sypać. I to sam z siebie, a nie przez przegłosowane w Sejmie wnioski o wotum zaufania składane przez opozycję. A skoro o opozycji mowa... to w Prawie i Sprawiedliwości już nawet się nie kryją, że z wyborców robią idiotów.
Świeżo upieczeni posłowie zagonieni na listy do PE. Czyli "mobilizacja" po PiS-owsku
– Listy będą, tak jak mówię, ogłoszone pewnie w piątek. Spodziewam się, że jeszcze dzisiaj, jutro będą dyskusje. Natomiast my stawiamy w dużej mierze na osoby, które były do tej pory w Parlamencie Europejskim, ale też – nie ukrywam, to nie jest chyba już tajemnicą, przynajmniej zaraz nie będzie – jest decyzja o takiej mobilizacji pełnej i wielu posłów wystartuje, mimo że sami wcześniej jakby nie chcieli startować do Parlamentu Europejskiego. Ale mamy poczucie, że po prostu trzeba wzmocnić listy – powiedział w środę w Radiu Wnet były rzecznik rządu PiS Piotr Müller.
Czyli dla PiS mobilizacja oznacza to, że kto "bardzo chciał" pół roku temu wystartować do Sejmu i miał plan na najbliższe cztery lata, teraz ma plan na europarlament. Tak nagle. Przecież to oczywiste i jasne jak Słońce, prawda?
Apel do polityków: Darujcie sobie europarlament, bo wybraliśmy was do Sejmu
Szanowne panie posłanki i szanowni panowie posłowie, 15 października 2023 roku miliony Polek i Polaków postawili krzyżyk przy waszym nazwisku nie po to, żebyście po pół roku czmychnęli do Brukseli, ale żebyście o sprawy Polski walczyli w Polsce. Wasza profesja to nie jest "zawodowy kandydat na kandydata w każdych wyborach".
Mamy demokrację i nikt nikomu nie odbiera prawa do startowania w wyborach, ale szanowni politycy: czy nic wam się tu nie gryzie? Zmieńcie prawo i ustalcie: kto chce gdzieś kandydować, a piastuje funkcję publiczną (np. minister lub poseł), to musi od razu z niej zrezygnować.
"W związku z zatwierdzeniem przez Radę Krajową PO list kandydatów do Parlamentu Europejskiego złożyłem na ręce premiera Donalda Tuska rezygnację z pełnienia funkcji ministra kultury i dziedzictwa narodowego" – poinformował w serwisie X Bartłomiej Sienkiewicz tuż po zatwierdzeniu list PO.
Bartłomiej Sienkiewicz, przed którym w grudniu 2023 Donald Tusk postawił główne zadanie: rozliczyć PiS za to, co jego politycy zrobili z mediami publicznymi, w związku z kandydowaniem do europarlamentu mandatu posła na Sejm RP co prawda nie złożył, ale chociaż dobre i takie podejście do całej sprawy.
A co z resztą?
Szanowne panie posłanki i szanowni panowie posłowie X kadencji Sejmu z Prawa i Sprawiedliwości, Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi, Lewicy i Konfederacji, zamierzacie wystartować w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego? Startujcie, bo macie do tego prawo. Ale mojego głosu na karcie wyborczej nie dostaniecie.