Wakacje 2024 zbliżają się wielkimi krokami. I jak każdego roku największy stres wokół organizacji urlopu wiąże się m.in. z rezerwacją hotelu, domu czy apartamentu. "Z prysznica nie dało się skorzystać, bo cała zasłonka była zapleśniała. Obrzydliwe", "Mieliśmy dziurę pomiędzy łazienką... a klatką schodową", "Na zdjęciach wszystko wyglądało pięknie. Szkoda tylko, że zastały nas pluskwy" – mówią osoby, które zapytaliśmy o najgorsze doświadczenia z wyjazdów.
Reklama.
Reklama.
30-letnia Barbara razem z mężem i grupą przyjaciół zorganizowała dwutygodniowe wakacje na Sycylii. Wczasowicze nocowali po hostelach albo mieszkaniach Airbnb. W ten sposób zjeździli całą wyspę. Prawie wszystko udało się zorganizować po taniości. No może poza jednym.
Wakacje 2024. Hotele i noclegi z piekła rodem. "Dramat, płakałam"
– Na koniec zostawiliśmy to, co najdroższe i najpiękniejsze. To był dom przy samym morzu, z jacuzzi, basenem, dwupiętrowy, z ogrodem na dachu – mówi i dodaje: – Mieliśmy zapamiętać te kilka dni na całe życie… i na pewno wszyscy zapamiętamy. Ale nie są to dobre wspomnienia.
– Przyjeżdżamy wynajętym fiatem, ściśnięci jak krewetki do tej naszej wymarzonej miejscówki. Idziemy zawijającymi się uliczkami, w pocie czoła, z tobołami. Ale w głowie jedna myśl: zaraz będzie pięknie, morze, dom z widokiem na Etnę, piękne zachody słońca, woda – opisuje Barbara.
I tu zaczyna się koszmar. – Docieramy do celu i widzimy białą, starą ruderę. Wygląda jak rozsypujący się domek na RODO-s, ale nie tym greckim, tylko polskim. Pocieszałam się, że może w środku wygląda to lepiej – mówi.
W środku było jeszcze gorzej. Barbara wylicza, że na parapetach był gruz, grube warstwy kurzu, klejące się naczynia i stara, śmierdząca pościel. – W łazience robactwo, grzyb. Jacuzzi to pompowany zbiornik, do którego strach wejść – kontynuuje.
Czarę goryczy przelał... prysznic. – Prysznic był na zewnątrz... Pod gołym niebem – mówi Barbara. I pokazuje nam zdjęcie.
– Wytrzymaliśmy tam jedną noc. Mocno znieczuliliśmy się alkoholem. W łóżkach była pościel dziecięca, a na prześcieradłach były jakieś włosy. Wyglądały jak łonowe. Obrzydlistwo i bardzo specyficzny zapach. Układałam na tej pościeli posłanie z listów ręcznika papierowego – mówi.
Barbara złożyła reklamację i sprawnie udało jej się uzyskać zwrot środków. I tu problem by się skończył, gdyby nie awantura z właścicielami tego miejsca.
– Cała grupa Włochów wbiła nam na chatę, bo nie rozumieli, dlaczego ich cudowny dom nie sprostał naszym oczekiwaniom. Pokazujemy im na brud, robale. Ale oni dalej nie łapią, bo "przecież to domek letniskowy, więc nie musi być sterylnie". Czuli się urażeni, bo i "turystom z Rumunii, i turystom z Grecji, i turystom z Hiszpanii się podobało". Tylko Polaków nie zachwycił ich uroczy, zarośnięty kurzem domek – podsumowuje.
"Wymarzony wyjazd zamienił się w dramat"
– Po tym, co spotkało mnie w Neapolu i Ravennie, zanim zarezerwuję pokój, maniakalnie sprawdzam wszystkie wystawione opinie – zaznacza Monika. 25-latka rok temu wyjechała na długie wakacje do Włoch.
Pierwsza stacja: Neapol. – Byliśmy w szoku. Mieliśmy dziurę pomiędzy łazienką... a klatką schodową. To była jakaś ścianka ze śmiesznej jakości materiału – mówi.
Monika wysłała nam zdjęcie, które pokazuje, jak wyglądała ścianka w łazience.
– A wejście do pokoju było w formie przesuwanych drzwi. Na korytarzu było wszystko słychać. Spać się nie dało – dodaje i wyjaśnia, że o tych niespodziankach nie było mowy w ofercie.
– Nie chcieli zwrócić mi pieniędzy. A jedyne, co dostałam to 20 euro nagrody pocieszenia w formie vouchera od platformy zajmującej się rezerwowaniem zakwaterowania – podsumowuje.
Monice "przygoda" zdarzyła się również w Ravennie. – Wynajęliśmy pokój w staroświeckim hotelu. Na zdjęciach wszystko wyglądało pięknie i bardzo klimatycznie. Szkoda tylko, że zastały nas pluskwy – mówi.
– Planowany, wymarzony wyjazd zamienił się w dramat. Odkryliśmy te robaki dopiero w nocy. Najpierw po prostu zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy w miasto – tłumaczy.
– No i przywieźliśmy te pluskwy ze sobą do Polski. To był dramat. Ile ja się stresu najadłam. Trzeba było wydać kupę kasy na dezynsekcję, przewozić koty do przyjaciela. Ostatni raz zafundowałam sobie coś takiego – podsumowuje.
"Nawet toalety nie umyli"
– Na ostatnią chwilę kupiliśmy bilety na lot do Florencji i pilnie organizowaliśmy nocleg – opowiada z kolei 27-letnia Magda. Jak tłumaczy, razem z chłopakiem znalazła mały hotelik w przystępnej cenie.
– Nie chcieliśmy wydawać kupy kasy na spanie, żeby mieć coś na zwiedzanie i jedzenie, ale też nie szukaliśmy najtańszych opcji. To miejsce bardzo urzekało na zdjęciach. Wydawało się takie klimatyczne – wyjaśnia.
Na miejscu było nieco inaczej. – Otworzyliśmy drzwi, a tam zaduch i wilgoć. Weszliśmy i od razu zwróciliśmy uwagę, że w środku jest jedno jednoosobowe łóżko. Gdy to zgłosiliśmy, usłyszeliśmy, że dopiero rano można to zmienić – wymienia.
– Łazienka była obrzydliwa. Pod prysznicem była zapleśniała zasłona i lepiący się brodzik. Nawet toalety nie umyli. Dwie godziny awanturowaliśmy się o zwrot pieniędzy i pilnie szukaliśmy nowego miejsca. Udało się, ale standard też był niewiele lepszy – podsumowuje.
"W łazience dramat. Grzyb na ścianach, zasyfiona wentylacja"
– Pamiętajmy, że dostajemy tyle, za ile zapłacimy – zwraca mi uwagę 40-letnia Maria, gdy pytam o doświadczenia z hotelami. I dodaje: – Ale faktycznie, bez względu na cenę, czystość należy się zawsze i wszędzie.
Maria kilka lat temu wyjechała odpocząć naMazury. Przyznaje, że oszczędziła na noclegu, więc nie nastawiała się na cuda. Nie spodziewała się jednak, że zastanie ją syf.
– Pomijam to, że pościel była stara, bo faktycznie, mało zapłaciłam. Ale ona była czymś poplamiona. Była brudna. Strasznie śmierdziała. Poprosiłam o wymianę i weszłam do łazienki się załatwić – opisuje.
– A w łazience dramat. Grzyb na ścianach, zasyfiona wentylacja. No i najgorsze: Spleśniała zasłonka od prysznica. To było straszne, ani tego odsunąć, ani zdjąć, ani dotknąć. Na szczęście udało mi się dostać zwrot kosztów. Jakimś cudem okazało się, że niedaleko od tego miejsca było inne miejsce z wolnymi pokojami – podsumowuje.
"Jakoś te ostatnie dni chyba przeżyjemy, nie?"
– Zapleśniała zasłonka pod prysznicem to już klasyk – śmieje się 23-letni Kamil, gdy opowiadam mu o doświadczeniach moich rozmówców. I sam zaczyna opowiadać o wyjeździe do Wrocławia.
– Złożyliśmy się z przyjaciółmi i wynajęliśmy apartament, który wyglądał bardzo obiecująco. A po wejściu do środka naszą uwagę od razu zwróciły powyrywane kable od TV. Zgłosiliśmy to obsłudze od razu i... zaczęła się awantura, bo osoby oddające lokal niczego nie zgłosiły – przytacza.
– Niechcący obsługa ujawniła, że niespecjalnie przyłożyła się do sprzątania, skoro nie ogarnięto, że w pokoju są wyrwane kable. Natomiast naprawić ten problem postanowili o 5 rano. Gdy spaliśmy, zaczęło się pukanie do drzwi. Nie otworzyliśmy, bo uznaliśmy, że to już przesada. A potem kolejna awantura, że jak chcieli rozwiązać ten problem, to ich nie wpuściliśmy – mówi.
To wciąż nie koniec "wrażeń". – Na podłodze tona piachu. Działała tylko jedna lampka, więc siedzieliśmy jak krety. W całej łazience waliło kanalizacją. Z prysznica nie dało się skorzystać, bo cała zasłonka była zapleśniała. Obrzydliwe – opisuje.
Co więcej, gdy Kamil razem z przyjaciółmi wyszli na miasto, do apartamentu wszedł jego właściciel. Dwa dni przed ich wyjazdem kazał hydraulikowi wyciąć... brodzik pod prysznicem.
– Nie dość, że zrobił to bez naszej zgody, to jeszcze wypalił, że "jakoś te ostatnie dni chyba przeżyjemy, nie?". Tłumaczył, że pokój obok zalało i trzeba było tak zrobić. A ten brodzik postawił nam... w salonie. Myśmy nie mogli uwierzyć w to, co się dzieje – mówi.
Kamil pokazał nam zdjęcia.
Wakacje 2024."Cały hotel był jak z amerykańskiego horroru", "Płakałam"
O przykre doświadczenia z noclegami zapytaliśmy także was – naszych czytelników. Pod naszą publikacją znaleźliśmy aż 300 komentarzy, opisujące przykre niespodzianki podczas wyjazdów na wakacje.
"Zapchane kible i niemożność spłukiwania. Obsługa zjawiła się po 2 dniach i nieskutecznie 'naprawiła' toaletę w poniedziałek. Trzydniowy pobyt zamieniony w koszmar. To był mały hotel, przyjemny na pierwszy rzut oka, dobre jedzenie, czysto. A noc do bani. Wszystko przez wrzaski i głośne rozmowy gości hotelowych na korytarzach. Bezsenność" – czytamy.
"Palm Springs, California. Po całym dniu podróży i zwiedzaniu dotarliśmy do naszego hotelu. Popłakałam się. Tragedia. Brud i syf. Wszędzie rozstawione akcesoria do remontu. Na korytarzach mrugały światła i latały dziesiątki much. Cały hotel był jak z amerykańskiego horroru. Dobrze, że miałam ręczniki plażowe, to rozłożyłam dzieciom na tamtejszą pościel. Rano mąż poszedł z awanturą, zwrócono nam koszt pobytu" – dodała nasza czytelniczka.
"Gran Canaria latem 45 stopni a w hotelu brak klimatyzacji", "Zastałam grupę karaluchów w hotelu w zachodniopomorskim. Bałam się, że przywlokę to towarzystwo do domu", "W hotelu w Bangkoku zatkał się odpływ do wody i zalało całą łazienkę", "4 panów w pokoju nad nami przez pół nocy uprawiało seks, wydając takie odgłosy, że nie zmrużyliśmy oka aż do rana" – brzmią kolejne komentarze.