Pokolenie Z. Młodzi, wrażliwi, skoncentrowani na sobie, a do tego – jak pokazuje wynik wyborów do PE – głosujący na Konfederację. W uproszczonej wersji rzeczywistości powiedzielibyśmy, że to efekt Tik Toka. Nie idąc jednak na łatwiznę, zapytaliśmy o ten fenomen ekspertów. To, co usłyszeliśmy, mocno daje do myślenia.
Reklama.
Reklama.
12,1 procent. Tyle ugrała skrajnie prawicowa Konfederacja w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przy czym jest to wynik globalny dla ogółu populacji, a właściwie tej mniejszej części społeczeństwa, która w niedzielę pofatygowała się do urn (frekwencja, przypomnijmy, o włos jedynie przekroczyła 40 proc.).
Ale jest grupa, w której rezultat formacji firmowanej przez Sławomira Mentzena, Krzysztofa Bosaka i Grzegorza Brauna był jeszcze wyższy. Ekstremalnie wyższy. To pokolenie Z, urodzeni po roku 1995. Jak wykazało badanie exit poll wykonane przez Ipsos, wśród wyborców w przedziale wiekowym 18-29 latKonfederacja najzwyczajniej w świecie wybory wygrała, osiągając poparcie na poziomie 30 procent, zostawiając w tyle KO, deklasując PiS.
Fakt, stało się to przy bardzo niskiej frekwencji, wynoszącej w przypadku najmłodszych zaledwie 25 procent, nie mniej mówić można o pewnym fenomenie. Fenomenie, który rodzi wiele pytań. Czym Konfederacja uwiodłaZetki? Czy jest to miłość trwała, czy jedynie przelotny romans, jakich wiele już było w polskiej polityce?
W pojawiających się wcześniej komentarzach zwracano uwagę przede wszystkim na biegłość Sławomira Mentzena w nowoczesnych formach komunikacji. I jest to istotna część prawdy, jednak sprowadzanie wszystkiego do TikToka wydaje się dziś być uproszczeniem tak daleko idącym, że aż intelektualnie wulgarnym. TikTok w tej historii ważny jest, o czym powiemy na koniec, ale znaczące wydają się też inne kwestie.
Konfederacja – nie pierwsza i nie ostatnia antysystemowa oferta na politycznym rynku
O co więc chodzi z tą Konfederacją? Zapytaliśmy o to ekspertów i otrzymaliśmy multum podpowiedzi, choć niekoniecznie definitywnych wyjaśnień, co może wynikać z braku pogłębionych badań, ale też ulotności zjawiska, złożoności zagadnień generacyjnych, a także różnorodności politycznego konglomeratu, jakim jest Konfederacja.
Trop pierwszy wydaje się stosunkowo prosty. To offowa ścieżka, którą w przeszłości zaludniały takie postaci, jak Janusz Palikot czy Paweł Kukiz, a nawet Robert Biedroń. Dziś kroczy nią Mentzen i spółka. Że to kompletnie inna bajka niż uprzednio wspomniani? Paradoksalnie może to nie mieć większego znaczenia.
– Gdy zerkam na dane od 1991 roku, wyraźnie widzę, że młodzi ludzie od dawna nie chcą mainstreamowej polityki. Chcą zadymiarzy, trochę anarchistów, kogoś, kto obiecuje, że będzie się działo. Taka jest młodość – mówi prof. Radosław Markowski,socjolog i politolog związany z warszawskim Uniwersytetem SWPS.
Profesor zauważa jednak, że młodość ta ma swoje prawa, a jednym z nich jest przemijanie poglądów. – Gdyby Janusz Korwin-Mikke, który miał od początku lat dziewięćdziesiątych 2-4-procentowe poparcie, zdołał zatrzymać wszystkich swoich wyborców, miałby dziś 60 procent. Ale młodzi dorastają, pojawia się dziecko, kredyt, inne myślenie. Więc to nie jest fenomen kohorty wiekowej, tylko samego wieku. Młodzi głosują na takich właśnie kandydatów, a potem przerzucają się na innych.
Podobnie myśli prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, który zaznacza, że mimo dobrego dla Konfederacji wyniku wyborów, trudno dziś mówić o szczególnej modzie na prawicę wśród przedstawicieli generacji Z. Prawica – taka prawdziwa – utrzymuje swoje przyczółki, ale niewiele ponad to. Natomiast duża część głosujących na Konfederację nie czyni tego z pobudek ideologicznych, a czysto sytuacyjnie. Taki urok "gimbazy".
– Kto chciał gimnazjów, dziś ma tego efekt. Całe roczniki młodych ludzi miały rozerwaną edukację, do tego dochodzi absurdalny system boloński w szkolnictwie wyższym. Konsekwencją tego jest świadomość kalejdoskopowa, w życiu, w wyborach politycznych. Nie ma problemu z tym, żeby raz głosować na Palikota, raz na Kukiza, raz na Mentzena – przekonuje politolog.
Ukraina. Konfederacja mówi o niej innym językiem niż pozostałe partie
Trop drugi. Głębszy, zdecydowanie mniej oczywisty, a do tego nie do końca poprawny politycznie. Nie każdy by się odważył to powiedzieć. Ale mówi na głos Rafał Chwedoruk: Ukraina.
– Żyjemy w cieniu wojny. Wszystkie partie w Polsce, poza Konfederacją, mówią o Ukrainie tym samym językiem. Bez względu na to, czy w relacjach z naszym sąsiadem dzieje się dobrze, czy źle, niezależnie od tego, czy rozmawiamy o rynku zbożowym, kwestiach transportowych, polityce historycznej, dominuje jeden przekaz. Tylko Konfederacja mówi coś innego. Dzięki temu, nie starając się nawet przesadnie, w łatwy sposób może się stać partią protestu – zauważa profesor.
Zdaniem Chwedoruka, wspomniany cień wojny, jest bardzo bezpośredni, a głosy wielu polskich i zagranicznych polityków głównego nurtu jednoznacznie wskazują na to, że z wolna szykujemy się do takiego czy innego udziału w niej. To musi oddziaływać na młodych, wszak w przypadku realizacji wojennego scenariusza na front trafiliby właśnie oni...
– Do tego dochodzą stare PiS-owskie pomysły dotyczące 300-tysięcznej armii, którym w zasadzie nie zaprzeczył w sposób jednoznaczny nikt z formacji obecnie rządzącej, teoretycznie bliższej pokoleniu Z. O powszechnym poborze dyskutuje się publicznie i robią to czołowi politycy. Trudno, żeby echa tej dyskusji nie docierały do młodych – mówi prof. Chwedoruk.
I co z tego, że wśród ultraprawicowych polityków Konfederacji z pewności znajdzie się niejeden, który z przyjemnością obułby chłopaków w kamasze. Przezornie w tym temacie milczą. Dziś dywagacje snuje wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Że nie potwierdza? Ale też przekonująco nie rozwiewa wkradającej się w serca niepewności.
A Donald Tusk mówiący o ciężkich czasach i wszechobecnych zagrożeniach? I co z tego, że dzieli się bolesną prawdą. Ta niekoniecznie jest w cenie na politycznym rynku. Zwłaszcza wśród młodych, którzy – jak pokazują badania – chcą od życia świętego spokoju, a nie heroicznych wyzwań.
Obok czynnika czysto wojennego jest też aspekt migracyjny. W tym kontekście, od początku wojny, tendencje sceptyczne najsilniej rysowały się wśród najstarszych – to w związku z zaszłościami historycznymi – i właśnie najmłodszych. Lęki i uprzedzenia dotyczą między innymi rynku pracy, zwłaszcza w segmencie prostych usług. Prof. Chwedoruk mówi też o obawach wielu dziewczyn, związanych z napływem młodych Ukrainek.
Konfederacja ultraliberalna i ultrakonserwatywna. Dla każdego coś miłego
Trop trzeci. Skomplikowany, tak jak skomplikowana jest sama Konfederacja, będąca miksem ugrupowań i postaci o poglądach ultraliberalnych, ultrakonserwatywnych i wielu innych. Każdy z tych aspektów może trafiać do jakiegoś segmentu pokolenia Z, które przecież też jest dużo bardziej zróżnicowane, aniżeli wynikałoby to z pobieżnych analiz.
Prof. Rafał Chwedoruk zauważa, że kolejne roczniki młodych ludzi wzrastały w cieniu ultraliberalnej narracji dominującej we współczesnej kulturze, do pewnego stopnia obecnej także w programach szkolnych. Konfederacja idealnie wpisuje się w ten libertariański i indywidualistyczny przekaz. Przekaz, dodajmy, na który nakłada się płynnie bogoojczyźniana polityka historyczna, również sączona przez lata w szkołach wartkim strumieniem, nie tylko za czasów PiS, ale i wcześniej. Co z kolei wyjaśniałoby skręt konserwatywny.
– Wielu przedstawicieli generacji Z nie chce przesocjalizowanej gospodarki, w której pewne grupy społeczne się zagłaskuje. Poza tym oni też zdają sobie sprawę z tego, że rządzą tym krajem starzy, którzy wszystko ustawiają pod siebie. To nie między kobietami i mężczyznami są dziś największe nierówności w Polsce, a między młodymi i starymi – mówi profesor Markowski.
À propos kobiet: tego wątku nie należy jednak lekceważyć, sklasyfikujmy go jako trop numer 4. Utarło się sądzić, że Konfederacja jest partią młodych facetów, często mieszkających w mniejszych ośrodkach, niekoniecznie podzielających najnowsze trendy dotyczące równouprawnienia. Nie jest to do końca mit i ma to swoje głębokie uzasadnienie.
– Żeby była jasność, jestem za równością płci i popieram umiarkowane, rozsądne ruchy feministyczne. Ale dostrzegam reakcje młodych mężczyzn, którzy mają po dziurki w nosie ultrafeministycznej agresji, i którzy są na nią szczególnie wrażliwi. Uważają, że nie zasłużyli sobie na to. Bo to nie oni, lecz ich dziadkowie i ojcowie, szaro-garniturowi testosteroniarze urządzili ten świat w taki sposób, że dziś młode kobiety są wściekłe – mówi prof. Markowski.
Konfederacja umie w TikToka, czego nie można powiedzieć o konkurencji
I wreszcie trop piąty. Aspekt komunikacyjny, do którego nie można sprowadzać sukcesu Konfederacji, ale którego też absolutnie nie sposób bagatelizować. Wręcz przeciwnie. Dr Maciej Onasz, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego nie ma wątpliwości, że formacja Mentzena ma w tej materii znaczną przewagę na konkurencją, przynajmniej jeśli chodzi o kanały, którymi można dotrzeć do generacji Z.
– Sfera komunikacyjna, w której funkcjonują najmłodsi wyborcy, to zupełnie inny świat niż ten, w którym żyją osoby starsze nawet o dekadę, nie mówiąc już o tych w średnim wieku i seniorach. Mamy tutaj całkowitą dominację social mediów i to nie tych, których używają czterdziestolatkowie. To jest głównie Instagram i w jeszcze większym stopniu TikTok. To jest inny model komunikacji – mówi dr Onasz.
QUIZ: Ciebie też tak wciągnął Tik-Tok? Sprawdź, czy znasz te wszystkie trendy
Politolog tłumaczy, że w model ten, dobrze opanowany przez Konfederację, a kulejący u konkurencji, wpisują się bardzo krótkie komunikaty, w dodatku uproszczone, niepoddawane jakiejkolwiek weryfikacji. Jest gra na emocjach, a przecież wiadomym jest, że zachowania wyborcze bazują właśnie na emocjach, nie kwestiach merytorycznych. Tak jesteśmy skonstruowani, jako gatunek ludzki. Dużo więc prościej jest dotrzeć z przekazem skrajnym i nie ma znaczenia, czy ten przekaz jest prawdziwy. Dlatego to, co mówi Konfederacja, tak dobrze rezonuje.
– Od wczesnych lat życia należy uzbrajać młodzież w umiejętności, które pozwolą weryfikować otrzymywane informacje. Aby te fałszywe i silnie oddziałujące na sferę emocjonalną komunikaty nie kształtowały w tak dużym stopniu naszych decyzji, nie tylko wyborczych, ale też wszelkich innych – mówi dr Maciej Onasz. O dodaje: – Nie jest to wyzwanie wyłącznie dla Polski, ale całego świata zachodniego.
Jesteś z pokolenia Z? Przyznaj się: głosujesz na Konfederację?
362 odpowiedzi
Zmienność staje się czymś normalnym, zarówno w życiu, jak i w polityce. Nie ma trwałych tożsamości.
Prof. Rafał Chwedoruk
politolog z UW
Wakacje letnie na obozie wojskowym, ferie zimowe w Donbasie. Taka to właśnie logiczna całość układa się młodym
Prof. Rafał Chwedoruk
politolog z UW
Część młodego pokolenia nie chce gospodarki nastawionej na bezrefleksyjną dystrybucję pieniędzy w stronę przeróżnych programów socjalnych.
Prof. Radosław Markowski
socjolog, politolog z SWPS
Pytanie, czy jako społeczeństwo chcemy się uodpornić na takie zjawiska. Jeśli tak, wymaga to pracy już nie nad generacją Z, a jeszcze młodszą grupą pokoleniową