"Zobaczyć Neapol i umrzeć" – stwierdził niegdyś wielki Goethe. Współcześni mieszkańcy stolicy Kampanii o śmierci też myślą często – tej, jaką na ich przodków ściągnęła Matka Natura lub jedna z najbrutalniejszych mafii, ale i tej, która z podobnych przyczyn być może czyha i na nich samych. Paradoksalnie mowa jednak o miejscu tętniącym życiem, przyciągającym miliony turystów z całego świata i zachęcającym do powrotów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Choć statystyki z ostatnich lat wskazują na co innego, jeśli zapytasz przeciętnego Włocha o najniebezpieczniejsze miasto w jego ojczyźnie, prawdopodobnie bez wahania padnie odpowiedź: Neapol. Tę łatkę stolica Kampanii ma zarówno na północy, jak i na południowych skrawkach Italii. Jak mawia pewien znajomy Sycylijczyk: "może i Palermo to miasto mafii, ale w Neapolu jest jak na wojnie".
W aktualnym rankingu najniebezpieczniejszych włoskich miast, który co roku publikuje "Il Sole 24 Ore", Neapol co prawda nie zajmuje najwyższej pozycji. Wyżej sklasyfikowano Mediolan, Rimini, Rzym, Bolonię, Florencję, Turyn, Imperię, Livorno i Prato.
Jednak miejscowi wiedzą, że to tylko kreatywna księgowość. Przecież nawet w opisie rankingu zaznaczono, że Neapol zmaga się z "nieproporcjonalnie wysokim" odsetkiem dwóch rodzajów przestępstw – drobnych kradzieży, ale i brutalnych rozrachunków gangsterskich.
Za oboma problemami potrafiącymi uprzykrzyć życie zarówno miejscowym, jak i turystom, stoi Camorra – wciąż jedna z najbardziej wpływowych i niezwykle brutalnych mafii.
Jak wspominałem już w innym reportażu dla naTemat.pl, w którym z neapolitańskiej perspektywy opisywałem ostatnie wybory parlamentarne we Włoszech i marsz Giorgii Meloni ku władzy, sytuacja w mieście i tak jest lepsza, niż jeszcze kilka lat temu.
Wiele zmieniła decyzja, którą 2016 roku podjął ówczesny premier Włoch Matteo Renzi. Po serii zamachów ISIS w kilku europejskich metropoliach pod pretekstem zwiększenia ochrony antyterrorystycznej na neapolitańskie ulice wyprowadzono żołnierzy Esercito Italiano, czyli lądowego komponentu włoskich sił zbrojnych.
Nie tylko odstraszyło to Państwo Islamskie, ale też stało się skutecznym narzędziem do walki z Camorrą. Gangsterzy nie byli przygotowani na rywalizację z dobrze wyszkolonymi żołnierzami i nie mieli ich tak rozpracowanych jak policji czy karabinierów.
– Nasi wyłapali i wystrzelali tyle mafijnych dołów, że wielu innym odechciało się ryzykować. Po tych kilku latach żołnierz w oczach neapolitańczyka to jest "ktoś", ludzie nas lubią i szanują – usłyszałem w 2022 roku od jednego z włoskich wojskowych służących u stóp Wezuwiusza.
Nie jest jednak tak, że mafię udało się całkowicie zdusić. Dziś Camorra rzadziej urządza strzelaniny, zamachy bombowe i znacząco straciła kadry zdolne do przeprowadzania brutalnych napadów, ale znalazła nowy pomysł na siebie.
Będąc w Neapolu, trzeba wiedzieć, że mafia kontroluje znaczną liczbę obiektów noclegowych, restauracji i klubów. Część z nich to miejsca, które opłacają różnego rodzaju haracze. Inne służą za pralnie pieniędzy. A jeszcze inne bywają punktami łatwej "pracy" dla oddziałów kieszonkowców.
Niezwykle aktywna Camorra jest w dzielnicy drapaczy chmur Centro Direzionale – zarówno w "wieżach" należących do wielkich banków, gmachu Pałacu Sprawiedliwości, jak biurowcu, w którym urzędują regionalne władze Kampanii. Na przykład, Neapol nie tonie już w śmiechach, których odbiór i utylizację przez lata blokowali przestępcy, ale mówi się, że mafia nadal zarządza obrotem tym "brudnym złotem".
W Centro Direzionale ślady mafijnej działalności łatwo zauważyć też na nizinach – w obu tego słowa znaczeniu. Choć w biurowcach siedziby mają liczne korporacje i instytucje, na dole, królują brud i bieda – napędzane kontrolowaną "nieporadnością" władz i narkotykami, które są tam bez większej żenady rozprowadzane nawet w biały dzień.
"Dom publiczny" w starym fiacie punto z szybami przyciemnionymi workami na śmieci? Takie atrakcje też znajdziecie w obrębie dzielnicy, którą jako spełnienie snu o potędze zaprojektował dla Włochów słynny architekt Kenzo Tange.
Przechadzając się po wąskich uliczkach Quartieri Spagnoli, spoglądając na Zatokę Neapolitańską z promenady w Chiaia, czy popijając aperol w knajpkach Vomero trudno zauważyć, że są jeszcze kompletnie naturalne powody, przez które Neapol uchodzi za miasto żyjące w cieniu ciągłego niebezpieczeństwa...
Może dopiero po wdrapaniu się na wzgórze, na którym stoi Castel Sant'Elmo widać – a czasem, jeśli wiatr zawieje z odpowiedniej strony – czuć, że w tym miejscu trzeba też uważać na naturę.
Po pierwsze chodzi oczywiście o Wezuwiusza. Wbrew dość powszechnemu przekonaniu, nie jest to wulkan wygasły, a jego zaskakująco niska w ostatnich dekadach aktywność naukowców tylko niepokoi. Przez setki lat było wszakże tak, że Wezuwiusz przebudzał się w ok. 20-letnich cyklach, tymczasem od 1944 roku do żadnej erupcji nie doszło.
Nie uspokaja to też neapolitańskich władz, które przed pięciom laty – ponad partyjnymi i mafijnymi podziałami – przyjęły generalny plan ewakuacji co najmniej miliona osób z terenów najbardziej zagrożonych lawą i pyłem wulkanicznym.
Równie wielkie obawy budzi jednak wzrastająca aktywność sejsmiczna w miejscu, które z Sant'Elmo możemy zauważyć, spoglądając na zachód. Mowa o Campo Flegeri, czyli kalderze superwulkanu o średnicy aż 13 km, która położona jest pomiędzy neapolitańską dzielnicą Fuorigrotta a miasteczkiem Pozzuoli.
To tam pod koniec 2023 i na początku 2024 roku doszło do serii silnych wstrząsów sejsmicznych – wywołanych tym, iż ziemia pękała pod naporem pary i gazów, w tym dwutlenku siarki, który odpowiada za charakterystyczny "piekielny" zapach często unoszący się nad okolicami Neapolu. W dużym stężeniu SO2 jest nie tylko trudny do zniesienia, ale też stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia.
Państwowy Instytut Geofizyki i Wulkanologii w najnowszym opracowaniu ocenił, że wytrzymałość skorupy ziemskiej w rejonie Campo Flegeri w ciągu minionych czterdziestu lat zmniejszyła się aż trzykrotnie, co może zwiastować erupcję w relatywnie krótkim czasie.
Kiedy? Tego dokładnie nikt nie potrafi oszacować. Włoscy naukowcy w odpowiedzi na takie pytania najczęściej przypominają, że ostatnia erupcja miała miejsca w 1538 roku. Trwała osiem lat i zniszczyła obszary, na których dziś mieszka ponad milion ludzi, a nawet drugie tyle to turyści.
Jak zobaczyć Neapol i jednak nie umrzeć?
Czy to wszystko oznacza, że turyści powinni odpuścić, gdy kuszą ich tak licznie oferowane tanie loty do Neapolu? Ależ skąd! Co więcej, podpowiem Ci, gdzie warto w tym mieście pojawić się, aby poczuć jego skomplikowaną duszę ale wrócić do domu w jednym kawałku, a do tego szybko za stolicą Kampanii zatęsknić.
Na początek rada podstawowa, bo lecąc do Neapolu pierwszy raz, wielu turystów przyjmuje kompletnie nierealne plany podróży...
Nie, nawet przez dwa tygodnie nie odwiedzisz wszystkich instagramowych punktów samego miasta, łącząc to z wejściem na Wezuwiusza, zwiedzaniem Pompei i jeszcze szybką wycieczką do Amalfi. Jeśli w Neapolu spędzasz tylko kilka dni, regionalne "przydawki" najlepiej zostaw sobie na inną okazję i skup się tylko na tej fascynującej metropolii.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Aeroporto di Napoli-Capodichino i Piazza Garibaldi, czyli "punkty obowiązkowe"
Od przymusowego odwiedzenia tych dwóch miejsc nie ucieknie większość osób odwiedzających Neapol. O ile port lotniczy sam w sobie nie jest w żaden pozytywny lub negatywny sposób wyjątkowy, to już podróż do miejsca zakwaterowania może pozwolić na szybkie poczucie "klimatu" miasta.
Wiele zależy od tego, o jakiej porze lądujemy w Neapolu lub mamy wylot z Aeroporto di Napoli-Capodichino. W ciągu dnia jeździ więcej autobusów, a karabinierzy czujniej zerkają na to, co dzieje się na postojach taksówek.
I tu pewnie myślisz sobie: "przecież pojadę z lotniska metrem albo wezmę Ubera"... No, ale nie.
Choć Neapol ma dwie linie metra i kilka linii kolejki naziemnej, to nadal nie wybudowano torów prowadzących do Capodichino.
Natomiast aplikacje typuUber w Neapolu praktycznie nie działają. Da się przez nie zamówić przejazd, ale klasyczną taksówką, a widełki cenowe pojawiające się w aplikacji będą tylko wartością orientacyjną. Większość lokalsów i ostrożnych turystów woli więc dopytać o cenę lub ją z góry wynegocjować z taksówkarzem.
I tu warto wiedzieć, że w godzinach lotniskowego szczytu – szczególnie wieczornego - postój taxi na Capodichino bywa miejscem zaciekłej rywalizacji, sporów i kłótni między uczciwszymi kierowcami, a tymi, którzy klientów naganiają już na hali przylotów, aby potem zrobić im "wycieczkę" o co najmniej kilkanaście euro droższą, niż kosztowałby przejazd najkrótszą trasą (w większość centralnie położonych miejsc powinno być to ok. 20-25 euro).
Przygód z neapolitańskimi taksówkarzami pomaga uniknąć Alibus. To linia autobusowa kursująca między lotniskiem a głównym dworcem mieszczącym się przy Piazza Garibaldi. Mowa o komunikacyjnym sercu Neapolu, z którego w inne części miasta (a właściwie całej Kampanii) można dojechać metrem, kolejką, autobusem, tramwajem, lub dojść piechotą do wielu miejsc położonych blisko centrum.
Alibus w Neapolu nie jest drogi – bilet kosztuje 5 euro od osoby i można go wygodnie kupić przez serwis internetowy, który od pewnego czasu działa także w języku polskim i nawet przelicza ceny na złotego. Poza godzinami szczytu przejazd trwa zaledwie 20-30 minut, jednak trzeba mieć świadomość, że w korkach może wydłużyć się nawet do godziny.
Problem z Alibusem jest jednak taki, że kursuje on co piętnaście minut, ale poza godzinami 0:00-5:30. Jeśli więc terminal z jakiegoś powodu opuszczamy później, lub mamy bardzo wczesny lot z Neapolu, ta opcja transportu odpada.
A co, kiedy już dotarliśmy do Piazza Garibaldi? Poza otrzymaniem możliwości przesiadki do najróżniejszych lini dowożących do Sorrento, Positano i Amalfi, Pozzuoli, a nawet Rzymu, tam możemy... paść ofiarą neapolitańskich złodziei.
Dworzec kolejowy i stacja metra są dość dobrze strzeżone przez służby oraz wojsko, ale mundurowi i tak przegrywają z kieszonkowcami. Natomiast sam plac imienia Garibaldiego to miejsce, które w statystykach przestępstw jest bardzo wysoko ze względu na liczne napady (mowa tu np. o wyrywaniu toreb przez osoby poruszające się na skuterach), wymuszenia i handel narkotykami.
Z tego też względu dwa razy warto przemyśleć oferty wielu zlokalizowanych w tym miejscu hoteli.
Większość z nich jest dobrej klasy, potrafi oferować atrakcyjne stawki za dobę i niewątpliwym plusem jest też lokalizacja umożliwiająca łatwe dotarcie w różne części Neapolu. Jednak o urokliwych, niczym niezmąconych spacerach z knajpek historycznego centrum do hotelu przy Piazza Garibaldi nie ma mowy. To trasa, którą po zmroku sami neapolitańczycy omijają, albo pokonują ją autem czy jednośladem.
Hotel w okolicach Piazza Garibaldi to oczywiście może być dobry pomysł, ale raczej na krótki pobyt i jako miejsce odpoczynku w podróży gdzieś dalej na wybrzeże.
Quartieri Spagnoli i Centro Storico. Paradokslanie to mogą być dobre miejsce na nocleg
Gdzie więc spać w Neapolu, żeby być zadowolonym z pobytu? Stosunek ceny do jakości, czyli klimatu i dość dużego bezpieczeństwa najlepszy może być... paradoksalnie w tradycyjnie mafijnej dzielnicy Neapolu, czyli Quartieri Spagnoli.
W dużym historycznym skrócie: to dzielnica, którą w XVI wieku ówczesny wicekról Neapolu Pedro de Toledo nakazał zbudować, aby rozlokować tam hiszpańskie oddziały ściągnięte do Italii w celu tłumienia buntów ludności. Stąd nazwa, która po polsku brzmi Dzielnica Hiszpańska.
Ze względu na swój "wojskowy" charakter okolica ta od początku zyskała złą sławę. Kwitły tu przestępczość, hazard i prostytucja. Kolejni władcy próbowali z tymi zjawiskami walczyć, ale ich starania były bezowocne. Specyficzna tkanka miejska - wąskie i często strome uliczki, wysokie kamienice, a do tego wyjątkowo duża gęstość zaludnienia - zawsze żyła własnym życiem.
Jedynie przez pewien okres w XIX wieku obrzeża Quartieri Spagnoli graniczące z wystawną Via Toledo, gdzie siedziby miały banki, giełda i urzędy miejskie, nabrały szlacheckiego charakteru. W mgnieniu oka zmieniło się to jednak po zjednoczeniu Włoch, a na początku XX wieku swoje centrale urządzili tam mafiozi.
Przez kolejne dekady zaułki Dzielnicy Hiszpańskiej uchodziły za najbardziej niebezpieczne rejony Neapolu, ale dziś oblicze tego miejsca znacząco się zmieniło. Owszem, lokalne sprawy nadal potrafią być podporządkowane "tradycyjnym" układom, ale nie jest to już kraina latających noży.
W Quartieri Spagnoli zaroiło się od kwater turystycznych na różną kieszeń oraz pensjonatów i hoteli. A praktycznie wszystkie tutejsze noclegi to miejsca z duszą. Te najskromniejsze pozwalają poczuć trochę z życia zwykłych mieszkańców, a najbardziej "fancy" opcje to apartamenty z jacuzzi na dachu kilkusetletniej kamienicy.
Można tu też wybrzydzać wśród trattorii i restauracji serwujących tradycyjną neapolitańską kuchnię, w tym najlepszą pizzę. Albo odwiedzać liczne kramy i uliczne targi, na których można zapoatrzyć się świeże warzywa i owoce, mięso z trzody hodowanej na kampanijskich wzgórzach, czy niedawno złowione ryby i owoce morza.
A to wszystko w dość przystępnych cenach, wciąż skrojonych bardziej pod mieszkańców, niż zagranicznych turystów.
Podobnie można by opisać Centro Storico, czyli obszar zamknięty mniej więcej pomiędzy kluczowymi neapolitańskimi arteriami - Corso Umberto I, Corso Giuseppe Garibaldi, Via Foria i Via Enrico Pessina. Jak nazwa wskazuje, to najstarszy obszar Neapolu, którego gigantyczna część w 1995 roku została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
To jedna z największych jednolitych starówek w Europie. Są takie jej części, które pamiętają nawet trzy tysiące lat, zostały w niej ślady po kilku imperiach, najróżniejszych władcach, okresach prosperity i straszliwej biedy.
Na tym terenie znajduje się szczególnie duża liczba neapolitańskich zasobów kulturowych i artystycznych. Obeliski, klasztory, krużganki, muzea, katakumby, pozostałości budowli nie tylko rzymskich, ale i greckich, w tym teatr, posągi i płaskorzeźby, monumentalne fryzy i kolumny nadal podtrzymujące starożytne budowle.
Przeszłość Centro Storico jest więc znacznie bogatsza, bardziej skomplikowana, niż sąsiedniego Quarteri Spagnoli, ale ostatnie stulecie obie dzielnice przeżywały podobnie. Wąskie, ciemne uliczki i mnóstwo marniejących budynków (których prosty remont ogranicza status zabytku, więc brakuje na nie chętnych) to były warunki sprzyjające załatwianiu brudnych interesów.
Od kilkunastu lat trwa jednak zakrojona na szeroką skalę rewitalizacja największych pereł historycznego centrum. W 2012 roku Unia Europejska przeznaczyła na ten cel aż 100 mln euro, a kolejne miliony co roku dokładają włoskie władze centralne i lokalny samorząd. To oczywiście kropla w morzu potrzeb, ale wiele miejsc nieustannie pięknieje.
I przyciąga jeszcze więcej turystów, a to oznacza dodatkową "pracę" dla przestępców. Jeśli goście z zagranicy mogą gdzieś łatwo na własnej skórze odczuć kryminalną sławę miasta, to prawdopodobnie nastąpi to właśnie w Centro Storico. Przed laty National Geographic głównie w tej okolicy kręciło głośny reportaż "Neapol, sztuka kradzieży kieszonkowej".
W stolicy Kampanii na amerykański magazyn śmiertelnie się wtedy obrazili, pisali petycje w sprawie zablokowania emisji filmu i przekonywali, że szkaluje on miasto. Niestety, policyjne statystyki z kolejnych lat odebrały oburzonym wszelkie argumenty...
Ale to raczej tyle. Na kieszonkowców trzeba uważać w każdym turystycznie atrakcyjnym miejscu na świecie, a tutaj po prostu troszkę bardziej.
Jeśli na spacer po Via Duomo, Via Tribunali, czy "bożonarodzeniowym zaułku" Via San Gregorio Armeno, odwiedziny Cattedrale di San Gennaro, Teatro Romano, licznych tutaj muzeów itd. nie obwiesimy się w kosztowne świecidełka i najlepszy sprzęt elektroniczny, jaki mamy, a portfel schowamy w rozsądne miejsce, wizytę w Centro Storico zapamiętamy raczej jako magiczną podróż w czasie.
Chiaia i Vomero. Tu w Neapolu jest tak jakby luksusowo
Czy da się jednak spędzić czas w Neapolu z dala od "klimatu"? Miasto w takiej wersji, nad jaką zachwycał się Goethe oferują przede wszystkim dwie słynne dzielnice - Chiaia i Vomero.
Ta pierwsza to najładniejsze neapolitańskie wrota do morza. W tym kontekście mowa szczególnie o obszarze Mergellina z tamtejszym bulwarem i mariną, w której cumują luksusowe jachty z całego świata.
Chiaia to prawdopodobnie największe w Neapolu skupisko zabytków w najlepszym stanie. Powody tego stanu rzeczy są dwa. Po pierwsze, tutejsze kamienice i pałace są relatywnie młode. Ta dzielnica rozwijała się najprężniej pomiędzy XVIII a XIX wiekiem, stając się dla bogaczy oazą pełną ogrodów.
Po drugie zaś, także dzisiaj jej mieszkańcy należą do grona najbogatszych neapolitańczyków. A nawet jeśli dana nieruchomość od wieków nie należy do jakiejś znanej rodziny, to zdarza się, że inwestują w nią naprawdę ekskluzywne sieci hotelowe lub znane marki modowe, które lokują tam swoje butiki.
Z tych względów Chiaia jest silnie strzeżona przez policję i karabinierów, ale sporo pracy mundurowym odbiera mafijne kierownictwo, które samo ma tam apartamenty i lubi w spokoju pospacerować po parku Villa Comunale, czy wypić poranne cappuccino w jednej ze słynnych kawiarni.
Ten dość ekskluzywny charakter Chiai nie oznacza, że na zakwaterowanie tam stać tylko turystów z zasobnym portfelem. To jedna z tych części Neapolu, które najgęściej pokrywają oferty serwisów bookingowych.
Za cenę podobną do tej w Centro Storico, czy Quarteri Spagnoli dostaniesz tu może lokal nieco mniejszy i za takie pieniądze nie licz na balkonik z widokiem na morze, ale w zamian dostajesz eleganckie sąsiedztwo, bliskość zatoki i relatywny spokój.
Chiaia jest też dobrze skomunikowana. Warto tę okolice wybrać szczególnie, gdy w planach mamy udanie się na Campo Flegeri, do Pozzuoli, plaż Torregaveta, lub rejs na Procidę, Ischię czy Capri.
Druga z typowych opcji na "Neapol tak jakby luksusowo" to Vomero. Do dziś tę okolicę wybiera wielu najzamożniejszych mieszkańców (w tym polscy piłkarze grający w SSC Napoli), bo ich rezydencje mogą górować nad resztą miasta, co przekłada się nie tylko na piękne widoki, ale i poczucie bezpieczeństwa. Innym z powodów zachęcających krezusów do osiedlenia się w Vomero jest bliskość ekskluzywnych butików i świetnych restauracji.
Jest to też dzielnica, która zwykle nie zasypia. Mieszczą się tam eleganckie kluby nocne, ale i popularne bary uliczne, które po zachodzie słońca wyrastają w miejscach, jakie za dnia były targami pełnymi świeżych produktów. Vomero przyciąga też artystów, więc znajdziemy tu mnóstwo galerii, czy pracowni.
Najlepszy widok w tej części miasta rozpościera się zaś z XIII-wiecznego Castel Sant'Elmo. Na zamku znajdziemy nie tylko muzeum i bogatą w zbiory bibliotekę, ale i świetną kawiarnię, zza szyb której neapolitańską panoramę spokojnie podziwiać można nawet w deszczowe dni.
Posillipo, czyli neapolitańczycy w zatoce się nie kąpią, ale Ty możesz
Inny powiew elegancji czuć w dzielnicy Posillipo, która leży na południowo-zachodnich rubieżach Neapolu. Jej liczne pałace – w tym Villa Rosebery, czyli oficjalna neapolitańska rezydencja prezydenta Włoch – wznoszą się na nadmorskich wzgórzach. Próżno szukać tam długich, a tym bardziej piaszczystych plaż, ale i tak ta część miasta przyciąga szukających wytchnienia mieszkańców i turystów.
Poza śladami starożytności przeplatającymi się z perłami architektury, najlepszymi w mieście restauracjami z owcami morza i galeteriami, Posillipo oferuje niesamowity widok na Zatokę Neapolitańską z Wezuwiuszem w tle. To tam znajdziemy też specyficzne maleńkie kąpieliska wciśnięte między mniej lub bardziej zadbane pałace.
Choć sami neapolitańczycy Bagno Elena, Bagno Ideal, czy Bagno Sirena odwiedzają raczej po to, żeby poleżeć na leżaku i co najwyżej zamoczyć stopy, mówiąc, że z wodą z zatoki nie zamierzają mieć nic wspólnego, bo wiedzą, co do niej spływa... to nic przed kąpielą nie powstrzymuje tłumów turystów. Na serio nic, bo wbrew miejskim legendom od lat woda w kąpieliskach Zatoki Neapolitańskiej absolutnie spełnia wszelkie normy sanitarne.
O ile wstęp do wspomnianych kąpielisk to niezbyt wygórowany wydatek rzędu 10-15 euro za osobę (w cenie mamy już leżak i parasol), to zakwaterowanie, czy codzienne stołowanie się w restauracjach Posillipo do najmniejszych inwestycji należeć nie będzie. "W cenie" także tutaj otrzymujemy jednak dużo spokoju i poczucia bezpieczeństwa nawet po zmroku.
Opcją dla wytrwałych i poszukujących najlepszych spotów fotograficznych w Posillipo jest natomiast wspinaczka na wgórze, na którym mieści się Parco Virgiliano. Z tego punktu rozpościera się wyjątkowy widok na dwie zatoki - Neapolitańską i Pozzuoli, Faro di Capo Miseno z charakterystyczną latarnią morską, a także na słynne wyspy - Procida, Ischia i Capri.
U stóp wzgórza znajduje się Park Archeologiczny Pausilypon, w którym podziwiać można zachowane do dziś ślady po Imperium Rzymskim. To wszystko pozostałości wielkiej i luksusowej rezydencji Publiusza Wediusza Pollio, który statusu zaufanego człowieka cesarza Oktawiana Augusta dochrapał się pomimo tego, iż przyszedł na świat jako syn niewolnika.
Po licznych bitwach i intrygach politycznych stare lata chciał on spędzić w miejscu wyjątkowym zarówno pod względem położenia, jak i wygód. W jego rezydencji zbudowano dość pokaźne termy i zaplecze artystyczne - odeon oraz teatr.
Duchy Rione Sanità i jak znaleźć bliźniaka Palazzo dello Spagnolo
Wielu neapolitańczyków twierdzi, że kwintesencją ich miasta - miejscem łączącym życie ze śmiercią, biedę z bogactwem i dobro ze złem - jest Rione Sanità. Przekonanie, że ta okolica najlepiej oddaje neapolitańskiego klimat sprawiło, iż, ukochali ją sobie także włoscy i hollywoodzcy filmowcy. Przed laty kręco tu wiele hitów w Sophią Loren (m.in. "Złoto Neapolu" i "Wczoraj, dziś, jutro"), a ostatnio "Nostalgię" i część serialu "Gomorra".
Rione Sanità jako nowa dzielnica Neapolu została pod koniec XVI wieku zbudowana w dolinie jeszcze od czasów grecko-rzymskich używanej... jako miejsce pochówku. Kamienice, pałace, kościoły i szpitale powstawały więc na podbudowie, którą stanowił greckie hipogea i wczesnochrześcijańskie katakumby, w tym stanowiące dziś atrakcję turystyczną San Gennaro i San Gaudioso.
Legenda mówi, że raczkującą służbę zdrowia władcy Neapolu postanowili budować szczególnie tutaj, bo wierzono, iż pełne duchów przodków katakumby mają cudowne moce uzdrawiania. Z tego też powodu Rione Sanità wybrano na miejsce pochówku ofiar wielkiej zarazy z 1656 roku, które spoczywają dziś na cmentarzu Fontanelle.
W tym specyficznym otoczeniu przez kolejne wieki chętnie budowali się jednak szlachcice i bogaci mieszczanie. W dzielnicy mieści się ponad dwadzieścia wystawych płaców wzniesionych między XVII a XIX wiekiem i jedne z najpękniejszych neapolitańskich kościołów, na których budowę lub remonty zamożni sąsiedzi nie szczędzili złota i pieniędzy.
Od wielu lat za sprawą jego popularności w mediach społecznościowych najwięcej gości ma Palazzo dello Spagnolo z charakterystycznym dziedzińcem i schodami w kształcie mającym przypominać skrzydło sokoła. Niewielu turystów, którzy odhaczyli już fotkę w tym miejscu, zdaje sobie sprawę, że zaledwie 250 m dalej stoi pierwowzór tego budynku, czyli Palazzo Sanfelice.
Oba pałace dzieli jednak nie tylko kilka lat różnicy wieku, ale i stan obecny. Zarówno Palazzo dello Spagnolo, jak i Palazzo Sanfelice mają dziś funkcję mieszkaniową (na dziedzińcach nie znajdziemy więc kas do muzeum, czy knajpki, a śmietniki oraz fantazyjnie zaparkowane fiaty, lancie i piaggio), ale jakąś świetność udało się odzyskać tylko temu pierwszemu. Ściany drugiego pałacu wciąż czekają na renowację.
Tymczasem w Rione Sanità są pilniejsze inwestycje. W tym szczególnie te społeczne, bo panują tu wysokie bezrobocie i bieda. Z tego względu dzielnica wciąż zmaga się z wysoką przestępczością. W tym przypadku napędzaną nie tyle przez biznesy Camorry, co wynikającej z beznadziejnej sytuacji kolejnych wychowujących się tutaj pokoleń i wewnętrznych zatargów.
Ale rozsądnie zachowujący się turysta Rione Sanità powinien opuścić w jednym kawałku oraz z nienaruszoną zawartością portfela. Oczywiście o ile sam nie wyda zbyt wiele na licznych także tutaj małych targach, czy u lokalnych rzemieślników. Z roku na rok ta część Neapolu zyskuje także nowe kafejki, czy ciekawe punkty ze street foodem.
Scampia to nie wszystko. Do San Giovanni a Teduccio, Barra i Ponticelli lepiej zaglądaj tylko przejazdem
A gdzie w Neapolu lepiej nie zaglądać? Dziś chyba każdy, kto do tego miasta się wybiera, zna już fabułę serialu "Gomorra", lub treść bestsellerowej książki dziennikarza śledczego Roberto Saviano pod tym samym tytułem. Wie zatem, że za neapolitańską "no-go zone" uchodzi przede wszystkim Scampia.
W latach 70-tych architekt Francesco di Salvo zaprojektował to osiedlle jako "spełnione marzenie o wzmocnieniu relacji międzyludzkich". Temu w potężnych blokach w kształcie żagli miały służyć liczne balkony, kładki łączące piętra, część wspólna pełna zakamarków oraz wielkie przestrzenie gospodarcze i garażowe w podziemiach.
Jednocześnie w Neapolu podjęto decyzję, że budynki te zostaną wypełnione najbiedniejszymi mieszkańcami przeludnionych dzielnic z historycznego centrum, w tym Rione Sanità i Quartieri Spagnoli. Później mieszkania w Vele di Scampia dostali także uciekinierzy z kampanijskiej prowincji, których domostwa zniszczyło trzęsienie ziemi.
Okazało się to idealną podbudową do stworzenia miejsca wyjętego spod prawa, które przez kolejne kilka dekad do krwawych porachunków i hurtowych interesów narkotykowych wykorzystywała Camorra.
Od końca lat 90-tych neapolitański samorząd wyburza kolejne splamione krwią budynki. W zamian budują tu nowocześniejsze osiedla, które łatwiej kontrolować służbom – w tym funkcjonariuszom Carabinieri, którzy tuż obok "żagli" mają jedną ze swoich największych jednostek.
Neapolitańczycy ze Scampią nie mający nic wspólnego nadal miejsce to oglądają co najwyżej zza szczelnie zamkniętych okien auta, a wielu mieszkańców - szczególnie tych pochodzących z Vomero i Chiai - w okolicach La Vele nigdy nie było i za żadne skarby nie zamierza tego zmieniać.
Dane służb wskazują jednak, że Scmapia tak naprawdę najniebezpieczniejszym miejscem już nie jest. Coraz gorszą sławę zbierają natomiast południowo-wschodnie dzielnice postindustrialne lub pełne blokowisk. Mowa tu szczególnie o San Giovanni a Teduccio, Barra i Ponticelli. To tam dochodzi do brutalnych napadów, gwałtów, a czasem strzelanin.
Jednocześnie w serwisach bookingowych nie brakuje ofert zakwaterowania w tych rejonach, a rzut oka na mapę wskazuje, że może być to dobra lokalizacja, aby połączyć zwiedzanie Neapolu z wizytą w Pompejach, a może i wypadem dalej do Sorrento, Positano i Amalfi, bo kursują tamtędy linie kolejki Circumvesuviana. Z takimi ofertami warto jednak uważać...