Kamala Harris ma bardzo duże szanse na zostanie kandydatką Demokratów w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA. Ich notowania gwałtownie skoczyły po tym, jak rezygnację złożył Joe Biden. Wiceprezydentka wykorzystała ten zapał i właśnie porwała tłum w Milwaukee.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwsze spotkanie Kamali Harris z wyborcami odbyło się w nieprzypadkowym miejscu. To właśnie przed publicznością w Milwaukee pokazała, jak bardzo zjednoczona jest teraz partia Demokratyczna. Niespełna tydzień wcześniej swoją siłę pokazał tam Donald Trump wraz z Republikanami. Dodajmy, że to właśnie Wisconsin pozostaje jednym z nieprzekonanych stanów, który może przesądzić o wyniku listopadowych wyborów prezydenckich w USA.
Podczas swojego 17-minutowego przemówienia Kamala Harris przekonywała wyborców, że Demokraci są zjednoczeni jak nigdy, dzięki czemu będą zmierzać po zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Podczas spotkania w Milwaukee polityczka przedstawiła propozycje, które stoją w całkowitej sprzeczności z tym, czego dla USA chce Donald Trump.
– My, którzy wierzymy w wolność reprodukcyjną, powstrzymamy radykalne zakazy aborcji Donalda Trumpa, ponieważ ufamy, że kobiety podejmują decyzje dotyczące własnego ciała, a nie, że rząd mówi im, co mają robić – mówiła w odniesieniu do prawa aborcyjnego, które zostało zaostrzone za sprawą sędziów nominowanych przez Donalda Trumpa.
Harris wspomniała także o ograniczeniu dostępu do broni palnej, a w szczególności do wprowadzenia powszechnego zakazu posiadania broni szturmowej. – Każda osoba w naszym kraju powinna mieć swobodę życia w bezpieczeństwie przed terrorem przemocy z użyciem broni palnej – deklarowała. Zmiany przepisów dotyczących broni nie chce natomiast Donald Trump.
Postulaty te stoją w opozycji do rozwiązań zawartych w Projekcie 2025. Choć Trump próbuje się od nich zdystansować, to ok. 900-stronnicowy dokument stanowi ważny fundament amerykańskich konserwatystów.
Kamala Harris uderza w Donalda Trumpa. Odniosła się do swojej przeszłości
Świat przestępczy nie jest obcy Kamali Harris. Zanim zajęła się polityką, była m.in. prokuratorem okręgowym w San Francisco i prokuratorem generalnym w Kalifornii. Właśnie w odniesieniu do swojej przyszłości podkreśliła, że nie takich "oszustów" i "naciągaczy" jak Donald Trump spotkała w swoim życiu.
Przypomniała też, że były prezydent został uznany za winnego napaści seksualnej przez sąd cywilny na Manhattanie. Właśnie za te słowa została nagrodzona najgłośniejszymi brawami, budząc ogromne emocje wśród zgromadzonych. – Więc posłuchajcie mnie, kiedy mówię, że znam typ Donalda Trumpa – dodała.
– Ostatecznie, w tych wyborach, każdy z nas staje przed pytaniem: W jakim kraju chcemy żyć? – mówiła do zgromadzonego tłumu. – Czy chcemy żyć w kraju wolności, współczucia i rządów prawa, czy w kraju chaosu, strachu i nienawiści? – pytała. – Każdy z nas ma moc, by odpowiedzieć na to pytanie – uzupełniła.
Czytaj także:
Muzyka Beyoncé motorem napędowym podczas kampanii Kamali Harris
Wcześniej nie zabrakło jednak innych akcentów z repertuaru tej artystki. Gości zgromadzonych na wiecu powitał utwór "Break My Soul". Kiedy Harris pytała tłum o to, w jakim kraju chcą żyć, ten odpowiedział jej "Femininomenon". To nawiązanie do mema, który stał się w sieci wiralem. W refrenie utworu słyszymy, że świat tak naprawdę potrzebuje feminizmu.
Właśnie takimi gestami, z pozoru niewiele znaczącymi, Harris przekonuje do siebie przede wszystkim młodych wyborców. Ale jak wskazują sondaże, mogą pójść za nią również Latynosi i społeczność czarnoskóra.