Donald Trump pierwszy raz od zamachu pokazał się publicznie. Podczas konwencji Partii Republikańskiej uwagę wszystkich zebranych zwróciło ucho byłego prezydenta USA. Wszystkie kamery uchwyciły duży biały opatrunek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Donald Trumppierwszy raz pojawił się publicznie po zamachu, do którego doszło w Pensylwanii. Były prezydent USA pojawił się na poniedziałkowej konwencji Partii Republikańskiej w Milwaukee w stanie Wisconsin.
Donald Trump pokazał się pierwszy raz po zamachu
Uwagę wyborców oraz dziennikarzy od razu zwróciło ucho, które dosięgnęła kula zamachowca – Tomasa Crooksa. Trump miał bowiem założony duży opatrunek w miejscu postrzału.
Sama kondycja i stan zdrowia republikanina nie budziła jednak niepokoju czy wątpliwości. Trump prezentował się jako energiczny, pełen werwy polityk. Podobnie próbował pokazać się na kilka sekund po zamachu, gdy w geście protestu machał ręką ze sceny.
Co więcej, wraz z otrzymaniem oficjalnej nominacji na kandydata na prezydenta USA ogłosił nazwisko kandydata na wiceprezydenta. Został nim senator J.D Vance ze stanu Ohio.
Republikanin jest znany ze skrajnie konserwatywnych poglądów. Był jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników dostarczania pakietów pomocowych dla Ukrainy. W przeszłości zaś zaciekle krytykował Trumpa.
Polityk miał wyjaśnić, że przed oddaniem strzału przechylił głowę, by spojrzeć na statystyki dotyczące nielegalnej migracji do USA. Te były bowiem wyświetlane na dużym ekranie.
– Tabela, którą przeglądałem, uratowała mi życie. Straż graniczna uratowała mi życie. Gdybym nie wskazał na tę tabelę i nie odwrócił głowy, aby na nią spojrzeć, ta kula trafiłaby mnie prosto w głowę – miał powiedzieć w rozmowie z Jacksonem, którą przytacza "New York Post".
W rozmowie z Polsat News swoimi spostrzeżeniami podzielił się również wielokrotny mistrz Polski w strzelaniu snajperskim Błażej Domański.
– Nie znam osoby na świecie, która z karabinu AR-15, z tą balistyką podjęłaby się strzelania w praktycznie bezwietrzną pogodę w ten sposób, żeby trafić w ucho, a nie zabić – powiedział.
– Gdyby celować w środek głowy, to będąc wybitnym snajperem, mógłby go trafić. Natomiast draśnięcie świadczyło, że najprawdopodobniej celował w głowę, ale przesunięcie wynikające z braku umiejętności spowodowało, że Donald Trump żyje – dodał.