Igrzyska olimpijskie w Paryżu nabierają coraz większych rumieńców. Nie tylko ze względu na zaciętą rywalizację, ale i kolejne wpisy sportowców. Ci nie ukrywają, że na stołówkach zaczyna brakować jedzenia. Największym problemem jest jednak dojazd na areny.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wioska olimpijska miała być spokojną ostoją dla sportowców, którzy walczą o medale w Paryżu. Tak było przynajmniej na początku. Jednak kiedy rozpoczęła się rywalizacja, cały czar jakby nagle prysł. Sportowcy coraz częściej pokazują, w jakich warunkach muszą przygotowywać się do najważniejszych w życiu startów.
Na olimpiadzie w Paryżu jeździ się w saunie. Sportowcy mają dość
Największym problemem podczas olimpiady w Paryżu ma być transport z wioski olimpijskiej na areny sportowe. Ten odbywa się często miejskimi autobusami, w których wyłączona jest klimatyzacja. Efekt jest natychmiastowy – temperatura wewnątrz potrafi przekraczać 40 st. C.
Gdyby w takich warunkach trzeba było spędzić kilka minut, być może sportowcy przymknęliby na to oko. Problem polega jednak na tym, że w rozgrzanych niczym sauna autobusach reprezentanci spędzają od kilkudziesięciu minut do ponad godziny.
– Zdarzają się nawet godzinne opóźnienia, na boisko jedzie się bardzo długo. A jeszcze kiedy trafi się miejski autobus, to jest najgorzej, bo nie ma klimatyzacji, a wszystkie okna są zamknięte ze względów bezpieczeństwa. W środku jest 40 st. C, a miejsc siedzących nie jest za dużo – mówił w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" polski siatkarz plażowy Bartosz Łosiak.
Czytaj także:
"Nie ma to jak poranna przejażdżka na starty. Wyjechać o 8.40 tylko po to, żeby dowiedzieć się, że kierowca totalnie nie zna drogi i nie wie, gdzie jechać. Trasa, która max pół godziny trwa bez korków, teraz już 40 minut i dalej nie wiadomo, czy dojedziemy. Wycieczka krajoznawcza" – pisała natomiast pływaczka Dominika Sztandera.
Właśnie z powodu bardzo długiego i wyczerpującego transferu na sportowe areny z wioski olimpijskiej wyprowadzili się pływacy z Korei Południowej. W mediach społecznościowych zawodniczki zwróciły również uwagę na to, że przez tłok często podróżują w towarzystwie swoich rywalek, co dość je rozbawiło.
Przymusowa dieta dla sportowców. Brakuje mięsa na olimpiadzie w Paryżu
Problemem ma być także wyżywienie. Od kilku dni sportowcy informują, że w wioskowej stołówce brakuje jedzenia. Wybór jest niewielki, a dodatkowo bardzo często nie ma mięsa, które jest niezbędnym źródłem białka dla wielu sportowców.
Gdyby tego było mało, w kolejkach po swoją porcję trzeba stać nawet kilkadziesiąt minut. "Kuchnia francuska mnie zaskakuje. Np. dziś po pół godziny stania w kolejce dostałem miskę ryżu, bo reszta się skończyła" – pisał niedawno w mediach społecznościowych Krzesimir Sieczych, lekarz kadry polskich pływaków.
– Jest kłopot z posiłkami. Długo się na nie czeka, brakuje jedzenia, a wybór jest mały – mówił natomiast Bartosz Łosiak.
Raven Saunders, amerykańska kulomiotka, zwróciła natomiast uwagę na to, że porcje bywają śmiesznych rozmiarów. Na dodatek jej szaszłyk był całkowicie spalony. Swoimi doświadczeniami podzieliła się z fanami na TikToku:
Rozmowy trwają, a przed Polakami kolejne zmagania w Paryżu
Przedstawiciele kolejnych krajów mają rozmawiać z organizatorami olimpiady o poprawie warunków w wiosce olimpijskiej. Kluczowe są zwłaszcza dojazdy. Delegacje chcą, aby przedstawiciele paryskiej imprezy wywiązali się z obietnic i zapewnili komfortowe warunki podróży sportowcom. W innym przypadku kolejne reprezentacje mogą wyprowadzić się z wioski olimpijskiej.
Rozmowy trwają, a sportowcy przygotowują się do startów. Tym najważniejszym dla Polski będzie poniedziałkowy mecz Igi Świątek z Francuzką Diane Parry. Spotkanie powinno rozpocząć się o godzinie 12:00. W tym samym czasie na kort wyjdzie również Magda Linette, której rywalką będzie znakomita Włoszka Jasmine Paolini.