Od początku sezonu wakacyjnego media rozpisują się o pustych plażach nad Bałtykiem. Teraz branża turystyczna może złapać oddech, bowiem do nadmorskich miejscowości zaczęli przybywać obywatele z innych krajów. Na ratunek przedsiębiorcom ruszyli między innymi Czesi.
Reklama.
Reklama.
Zagraniczne media zaczęły rozpisywać się o nie najlepszej sytuacji branży turystycznej nad Bałtykiem. "Jeszcze kilka lat temu polski Bałtyk był tak zatłoczony, że prawie nie było szans na znalezienie dobrej jakości noclegu w przystępnej cenie" – czytamy w czeskim serwisie Denik.cz.
Koniec turystycznego dramatu nad Bałtykiem. Te grupy turystów wypełniają polskie plaże
Co więcej, autor publikacji podzielił się osobistym doświadczeniem z wakacji nad Bałtykiem. "Do dziś wspominamy z synem niedawne wakacje w Świnoujściu, gdzie zarezerwowany nocleg został po prostu sprzedany komuś innemu i nie mogliśmy znaleźć ani jednego wolnego pokoju dwuosobowego. Musieliśmy spać w jednym łóżku" – dodał.
"Przez dziesięciolecia polski Bałtyk był 'morzem ludowym', na który mógł sobie pozwolić każdy, zwłaszcza jeśli kogoś nie było stać na wakacje we Włoszech, Chorwacji czy nawet Bułgarii" – zauważa Denik.cz.
Teraz Polacy albo zostali w domach, albo skorzystali z wakacji za granicą. Rodzimy biznes ratują jednak turyści zza granicy. Jak podaje Polsat News na naszych plażach można usłyszeć język niemiecki, ukraiński i rosyjski.
To jednak przede wszystkim Czesi są dominującą grupą turystów. W rozmowie z Polsat News Michał Kaczmarek z Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie stwierdził wprost, że polskie może "zaczyna przeżywać mały czeski szturm".
Polacy rezygnują z wakacji nad Bałtykiem. "Gdzie nie spojrzysz, to drogo"
– Niestety, gdzie nie spojrzysz, to jest drogo, ale łączne koszty wycieczki nad Bałtyk faktycznie przerosły mnie do tego stopnia, że pojechałam do Sopotu... tylko na jeden dzień. Przykro mi z tego powodu, ale i tak nie żałuję – powiedziała nam 23-letnia Dominika.
– Cały czas zapraszam do siebie znajomych dalszych i bliższych, bo wielu z nich chce przyjechać nad morze, ale ich nie stać. W drugiej połowie sierpnia odwiedzą mnie 4 osoby. No i dwie kolejne pojawią się jeszcze na początku września – mówi 25-letnia Maria, która mieszka w Gdyni.
– Przez pierwsze 2-3 tygodnie ciągle rzucało się w oczy, że brakuje tłumów na ulicach, nie było tak, jak w poprzednich latach. Z tego, co widzę, to narzekają przedsiębiorcy z tej niższej półki. Ludzi bogatych stać na wczasy, bez względu na ceny. Ci biedniejsi muszą kombinować albo siedzieć w domach – przekazała 35-letnia Monika z Gdańska.