Projekt ustawy mający na celu przywrócenie dwóch niedziel handlowych w miesiącu utknął w sejmowej "zamrażarce". Choć Polska 2050 liczyła na złagodzenie zakazu, projekt nie zyskał szerokiego poparcia, a prace nad nim są opóźnione przez brak współpracy między komisjami. Branża handlowa apeluje o stabilność przepisów, obawiając się chaosu i strat. Czy niedziele handlowe powrócą?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ciągu ostatnich lat temat handlu w niedziele wywołuje w Polsce gorące dyskusje i pozostaje jednym z bardziej polaryzujących zagadnień społeczno-gospodarczych. Obecne przepisy, wprowadzone stopniowo od 2018 roku, ograniczają działalność handlową w większość niedziel, co miało na celu umożliwienie pracownikom sektora handlu spędzenia tego dnia z rodziną. W efekcie jedynie wybrane niedziele w roku są handlowe.
Zapowiedziana podczas wyborów inicjatywa partii Polska 2050 mająca na celu wprowadzenie liberalizacji przepisów wywołała spore nadzieje wśród przedsiębiorców. Jednak, jak informuje "Puls Biznesu", projekt ustawy złagodzenia zakazu utknął w sejmowej "zamrażarce" i nie znajduje szerokiego poparcia wśród posłów.
Brak jednomyślności w Sejmie – "chaos" i "wymierne straty"
Podczas nieformalnej dyskusji nad projektem, która odbyła się 29 października, zdania posłów były mocno podzielone. Jak wskazuje "Puls Biznesu", choć część polityków Koalicji Obywatelskiej wyraziła poparcie dla projektu, sprzeciw nadszedł ze strony przedstawicieli Lewicy oraz Partii Razem.
Lewica argumentuje, że niedziela powinna pozostać dniem wolnym od handlu z powodów społecznych i etycznych, natomiast Koalicja Obywatelska jest bardziej otwarta na debatę, nawet nad alternatywnymi rozwiązaniami. Pojawił się również pomysł, by przenieść decyzję o handlu w niedziele na poziom samorządów, co miałoby umożliwić dostosowanie przepisów do specyfiki lokalnych potrzeb.
Z kolei przedstawiciele biznesu, w tym Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, wyrazili pełne poparcie dla zmian postulowanych przez Polskę 2050. Zwrócili oni uwagę na ekonomiczne korzyści płynące z liberalizacji przepisów, w tym na pozytywny wpływ na galerie handlowe, małe sklepy i sieci detaliczne.
Jednak, jak zaznaczył Włodzimierz Wlaźlak, prezes polskiego oddziału Lidla, wprowadzenie częściowych zmian – na przykład dwóch handlowych niedziel miesięcznie – może przynieść więcej strat niż korzyści. Podkreślił, że "pośrednie rozwiązanie" prowadziłoby do chaosu organizacyjnego oraz strat związanych z marnowaniem produktów świeżych, które trudno dostosować do zmiennego harmonogramu.
– Takie rozwiązanie jest dla nas niepraktyczne. Potrzebujemy stabilności i przewidywalności prawa, aby móc planować długoterminowe działania – argumentował Wlaźlak w rozmowie z dziennikarzami Puls Biznesu.
Co dalej z niedzielami handlowymi?
Jak wynika z doniesień Pulsu Biznesu, pomysł liberalizacji zakazu handlu w niedziele popiera przede wszystkim sektor prywatny, w tym właściciele galerii handlowych, którzy ponoszą największe straty w związku z ograniczeniami. W kuluarach sejmowych słychać, że w tej sprawie trwają intensywne rozmowy między przedstawicielami biznesu a politykami, ale brak jednoznacznego wsparcia kluczowych ugrupowań sprawia, że szanse na przeprowadzenie zmian wydają się wciąż niewielkie.
Na razie projekt trafił do tzw. sejmowej zamrażarki, a dalszy rozwój sytuacji zależy od woli politycznej oraz wsparcia, jakie ewentualnie uzyska wśród członków komisji polityki społecznej i rodziny.Ryszard Petru, główny orędownik zmian, wyraził nadzieję, że uda mu się przekonać komisję do podjęcia prac nad ustawą, jednak jego dalsze kroki mogą zależeć od sytuacji politycznej i zainteresowania opinii publicznej.