Rzucił pracę w korpo i ruszył w podróż życia – odwiedził 20 krajów. Tych miejsc nikomu nie poleca
Janek Wojtkowski to podróżnik, którego wiele osób świetnie zna z Instagrama – dzieli się tam swoimi doświadczeniami i przygodami. Przed rokiem rzucił pracę w dziale marketingu i ruszył w podróż życia. Odwiedził ok. 20 krajów, przeżył wiele przygód, ale niektórych miejsc nie poleca innym turystom. Opowiedział mi o nich w najnowszym odcinku podcastu "Praktycznie o podróżowaniu".
– Cały ten rok zmienił moje podejście do podróżowania. Przestałem odhaczać państwa. Miałem taki okres w swoim życiu, że latałem bardzo dużo, czasami na jeden, dwa dni i musiałem wszystko wtedy zobaczyć. Teraz już tak nie mam. To podróżowanie stało się bardziej powolne. Jak byłem w Papui, to siedziałem przez dwa tygodnie w jednej wiosce, bo chciałem zobaczyć, jak oni żyją – przyznaje Janek Wojtkowski w podcaście "Praktycznie o podróżowaniu".
Na liście krajów, które odwiedził tylko w 2024 roku, są Tajlandia, Wietnam, USA, Meksyk, Kuba, Islandia, Indonezja, ale i bardziej egzotyczne kierunki, takie jak Papua Nowa Gwinea, czy Timor Wschodni, których lokalizacji na mapie najpewniej nie zna większość Polaków. Zwłaszcza pierwszego z tych krajów nie poleca mało doświadczonym podróżnym.
– Papua jest niebezpieczna. Jest jednym z najbardziej niebezpiecznych państw na świecie. Jest to jedno z niewielu miejsc, które odradzałbym większości podróżujących, jeżeli nie mają doświadczenia. Trzeba tam naprawdę wiedzieć, jak się zachować, żeby to rzeczywiście była bezpieczna podróż – mówi Wojtkowski.
Mimo tego nie ukrywa, że była to największa przygoda jego życia, której z pewnością nie żałuje.
– Wiadomo, że fajnie byłoby, żeby cały świat był piękny, kolorowy i wszystko było wspaniałe, ale umówmy się, tak po prostu nie jest – tłumaczy Janek. Sam odwiedził miejsca, do których nie chciałby wracać. Na tej liście znalazły się m.in. Maroko i Indie, do których jednak ponownie pojedzie w 2025 roku.
Czym podpadł mu pierwszy z tych krajów? Największym problemem mieli być ludzie, którzy chcieli wycisnąć z niego nawet ostatniego dolara. – My turyści jesteśmy temu winni, bo nauczyliśmy ich, że mogą z nas wyciągać wszystkie pieniądze, jakie mamy. Chodzenie po medinie w Marrakeszu, w której wszyscy chcieli ode mnie coś wyciągnąć, było z mojej perspektywy naprawdę bardzo męczące – przyznaje.
Do Indii nie chciał wracać z przynajmniej kilku powodów. Szczególnie złe wspomnienia miał z Delhi. – Indie mi się nie podobały, ale zawsze je polecam. Moim zdaniem każdy powinien przynajmniej raz tam polecieć, żeby docenić, w jakim luksusie my żyjemy. Jeżeli pojedziecie do Delhi, które ja nazywam "wrotami do piekieł", to zobaczycie, że jest przeludnione, śmierdzące i brudne. Jeżeli chodzimy po mieście non stop po śmieciach, to moim zdaniem jest brudne. Mam na to dowody i zdjęcia – wyjaśnia.
Spośród krajów, które odwiedził w tym roku, do gustu nie do końca przypadła mu Tajlandia. – Jest specyficznym miejscem, nie podobała mi się. Ale jeżeli ktoś mnie spyta, jaki jest najlepszy egzotyczny kierunek na przykład na rozpoczęcie przygody z Azją Południowo-Wschodnią, od razu mówię Tajlandia – dodaje.
– Jest najsmaczniejsza, lepsza niż Wietnam. Jeżeli chodzi o ludzi – super. Wszyscy są mili, do tego mówią po angielsku, bo już się przyzwyczaili. Po drugie jest łatwa w obsłudze. Nie będzie większego problemu, żeby pojechać z miejsca A do miejsca B. Nawet turyści bez doświadczenia się nie pogubią. Jest tania, więc nawet jeśli ktoś nas oszuka na pieniądze, to nie na tysiąc złotych, tylko 10 albo 20 złotych – opowiada Wojtkowski.
Janek w podróży spędził ponad 80 proc. 2024 roku. I był to bardzo dynamiczny rok, nie tylko ze względu na liczbę odwiedzonych krajów. – Spałem w ok. 130-150 łóżkach. Czyli średnio zmieniam miejsce zamieszkania co 2-3 dni – mówi.
Czasami taka podróż dawała mu się we znaki i potrzebował dłuższego odpoczynku. Właśnie dlatego miesiąc spędził na Bali. – Nie jestem przekonany co do piękna tego miejsca. Z mojej perspektywy Bali nie jest turystycznym, ciekawym miejscem. Jest dobrym miejscem do mieszkania. Dlatego zostałem tam na dłużej. Byłem już po pięciu miesiącach podróży po dzikich miejscach i potrzebowałem chwilę odsapnąć – przyznaje.
Dodał też, że choć przygoda w Azji Południowo-Wschodniej była wyjątkowa, to po kilku miesiącach potrzebował zmiany. – Trzy miesiące to już taki moment, kiedy dochodzisz do granicy i musisz coś zmienić, bo to przebodźcowanie, codziennie inna świątynia, inna plaża, po prostu wchodzi ci do głowy. I większość osób podróżujących w podobny sposób mówi: trzy miesiące, później na miesiąc do Polski i można gdzieś jechać dalej – zdradza.
I choć Janek cały rok spędził w podróży i nie ma stałego etatu w korpo, to wcale nie oznacza, że w ogóle nie pracuje, co może być ciekawe dla tych, którzy sądzą, że życie podróżnika jest łatwe i przyjemne. – Najwięcej czasu zdecydowanie poświęcam na prowadzenie swojego Instagrama i na tworzenie treści. Z mojej perspektywy to jest przynajmniej jeden etat. To naprawdę dużo, dużo, dużo roboty.