
Dziś obchodzimy Światowy Dzień Kota – święto wszystkich futrzastych pupili, które są wiernymi towarzyszami swoich właścicieli. Jarosław Kaczyński szczególnie upodobał sobie te zwierzęta. Jego koty wiernie czekają na niego w domu, towarzysząc mu w codziennym życiu i stanowiąc nieodłączny element jego domowego zacisza.
Z okazji tego wspaniałego święta przypominamy wszystkie mruczki, jakie zamieszkiwały razem z prezesem PiS na warszawskim Żoliborzu.
Koty Jarosława Kaczyńskiego
Jarosław Kaczyński miał pod swoją opieką kilka kotów. Pierwszym był Buś, o którym niestety wiadomo niewiele. Kolejnym futrzakiem był Alik, nazwany prawdopodobnie na cześć dziadka polityka, Aleksandra. Niestety Alik zachorował na nerki i mimo kosztownej operacji w renomowanej klinice weterynaryjnej, w 2011 roku odszedł. Przeżył u boku prezesa PiS 12 lat.
Kaczyński niezwykle przywiązał się do swojego pupila, co potwierdzają jego wspomnienia. "Kiedy wieczorem wracam do domu, Alik wpija mi się w nogę i tak chodzę z nim uwieszonym na łydce po mieszkaniu albo siedzi przy biurku, gdy pracuję, aż pójdę spać" – cytował Kaczyńskiego "Newsweek".
To ona skradła serce prezesa PiS
Po Aliku w żoliborskim domu Kaczyńskiego pojawiła się Fiona. Ta sprytna kotka bodajże słynie z nietypowego hobby – polowania na winogrona. Kiedy rzuci jej się owoc, przynosi go z powrotem jak pies aportujący piłkę. To właśnie ona skradła serce Jarosława Kaczyńskiego i w ostatnim czasie zasłynęła na jego profilu na portalu X (dawniej Twitter).
Obok niej mieszka również czarny kocur Czaruś. – Od kilku miesięcy w domu mam dwa koty. Kotkę Fionę i kota Czarusia. Tego drugiego znaleźli moi ochroniarze i przynieśli do mnie. I tak już zostało – mówił Kaczyński w 2016 roku (cyt. za "Super Expressem").
Pod domem prezesa PiS regularnie pojawiał się też rudy kot, nazwany Feliksem. Zwykle zaglądał do ogrodu, w którym lubił się wylegiwać i czekał na łakocie dostarczane przez Kaczyńskiego. Sytuacja zmieniła się po przybyciu Czarusia. Jak tłumaczył polityk "czarny kot jest terytorialny i nie pozwala obcym futrzakom na zbliżanie się do domu".
Koty Kaczyńskiego mają swoje charaktery
Każdy z futrzanych lokatorów prezesa ma swój niepowtarzalny charakter. "Czarny przypomina mi kota, którego kiedyś miałem, a który wymiarami był bliski Godzilli. Przy tamtym to jednak Czaruś jest po prostu dużym czarnym kotem. Oba z Fioną jakoś tam ze sobą żyją, ale pokazują, że nie ma zmiłuj, tłuką się po pyskach regularnie. Nie jestem w stanie zrozumieć powodów tych walk" – opowiadał Kaczyński w rozmowie z Interią.
Rywalizacja trwa też w domowym zaciszu. "Oba najpierw wchodzą do mojego pokoju, a później na tapczan. Kiedy się odwracam, kot wygania kocicę, bo lubi być sam. Ja mam dobrą kocicę i złego kota. Jest między nimi pewna konkurencja. Chodzi o to, gdzie kto śpi – dodawał Kaczyński w jednym z wywiadów dla "Super Expressu".
Bracia Kaczyńscy zawsze mieli słabość do kotów. W 2008 roku Lech Kaczyński został wyróżniony przez czytelników magazynu "Kot" tytułem "Kociarza Roku". Wyróżnienie to przypadło także Urzędowi Miasta St. Warszawy i forum Miau.pl.
Chociaż Jarosław Kaczyński wzbudza skrajne emocje w polityce, jego miłość do kotów wydaje się łączyć ludzi niezależnie od poglądów. To przykład na to, że zwierzęta potrafią być dla nas wszystkich wspólnym mianownikiem, niezależnie od poglądów politycznych.
Zobacz także