Rubik, Gessler i Kaczyński padli w ostatnim czasie ofiarą logiki "najpierw strzelaj, później zadawaj pytania", zgodnie z którą zachowują się w wirtualnym świecie całe zastępy internautów. Reagujemy na słowa-klucze, działamy emocjonalnie i często bez żadnej refleksji rzucamy się do klawiatur wylewać swoje żale i pretensje. Nawet, jeśli piszemy nie na temat.
"Kobieta z twarzą konia" i "nasza szkapa" to tylko dwa z licznych epitetów, jakimi zareagowali internauci na słowa znanej polskiej modelki Anji Rubik, która skrytykowała fakt, że polscy mężczyźni nie dbają o swoje fryzury. Równie wiele złośliwych docinków posypało się pod adresem Magdy Gessler, blogerki naTemat, gdy w swoim wpisie ostro skrytykowała poziom obsługi, z jakim miała do czynienia w jednym ze słupskich hoteli.
Czy uzasadniona krytyka lub sensowna dyskusja jest czymś złym? Z całą pewnością nie. Problem polega jednak na tym, że w internecie bardzo często złośliwe i nienawistne komentarze, czyli popularne “hejterstwo”, żyją swoim własnym życiem w zupełnym niemal oderwaniu od tematu, którego teoretycznie dotyczą. Często komentując artykuły, filmy lub wypowiedzi innych użytkowników nie zwracamy wcale uwagi na to, o co w nich chodzi. Nie szukamy informacji, nie analizujemy argumentów i motywów. Zależy nam tylko na tym, żeby komuś dopiec.
Hejt a słowa-klucze
Zjawisko internetowego “hejtu” tłumaczono już na wiele różnych sposobów. Naszą tendencję do ostrych sądów opisywano np. jako wynik internetowej anonimowości, dostosowywania się do panujących w sieci standardów, a także jako sposób na leczenie kompleksów.
– Sieć wprowadza poczucie równości. “Hejt” pozwala bezkarnie dopiec każdemu, daje satysfakcję i poczucie wpływu na świat – przyznaje Tomasz Wojciechowski, psycholog i bloger naTemat. Dodaje jednak, że problem jest głębszy.
– Każdy z nas buduje sobie sieć skojarzeń, “tagów”, które organizują nasze myślenie – tłumaczy. – Często jest tak, że w internecie wystarczy jedno słowo-klucz, jedno proste skojarzenie, jedna fraza wyrwana z kontekstu, by dać internautom pretekst do wylewania licznych żali i uprawiania “hejtingu” – ocenia Wojciechowski.
Jego zdaniem takim kluczem może być w Polsce słowo “PO” lub “PiS”, które niczym płachta na byka wywołują w internautach istną reakcję łańcuchową, kończącą się często prawdziwą eksplozją nienawiści. Zresztą politycy nie są lepsi. – Kiedy przyjrzymy się wywiadom, których udzielają na żywo, zauważymy, że bardzo często zadane przez dziennikarza pytanie staje się tylko pretekstem do wygłoszenia ostrej, nacechowanej emocjonalnie tyrady na zupełnie inny temat – zauważa Wojciechowski.
Emocje zamiast rozsądku
Czy to, że przykład idzie z góry, jest jakimkolwiek pocieszeniem? Chyba nie. Tymczasem wydawać się może, że w internecie coraz więcej emocji, a coraz mniej rozsądku i dyskusji.
W konsekwencji, im mocniejsza emocja, tym szybsza i mniej refleksyjna reakcja internautów. – Tym właśnie wytłumaczyć można fakt, że w opublikowanym niedawno raporcie na temat przekleństw w polskim internecie, najczęściej używano wulgaryzmów w zestawieniu z postaciami Jarosława Kaczyńskiego i Cristiano Ronaldo. Obaj generują bardzo silne emocje. Pierwszy – lęku, drugi – zazdrości – ocenia Wojciechowski.
Warto zauważyć, że nawet w czasie trwającej wciąż dyskusji na temat braku zawodowej etyki mecenasa Rogalskiego, w komentarzach nieustannie dostaje się nie tylko adwokatowi, ale i niemal w takim samym stopniu, prezesowi PiS. Meritum sprawy schodzi na drugi plan, samo nazwisko Kaczyńskiego wystarczy, by sprowokować liczne docinki i złośliwości.
Jeśli do działania w oparciu o bazujące na emocjach skrypty dodać jeszcze brak sprzężenia zwrotnego, czyli jak tłumaczy Wojciechowski, możliwości natychmiastowego skonfrontowania się z reakcją drugiej strony, tajemnica łatwości, z jaką “hejtujemy” zostaje niemal w całości wyjaśniona. Psycholog dodaje, że niestety wpisuje się ona w trend popularyzacji w dzisiejszych czasach narcystycznych postaw.
– Nie interesuje nas reakcja tego, kogo obrażamy w internecie. Nie myślimy o tym, że nasz wpis może wywołać złość czy smutek. Stajemy się coraz bardziej skupieni na sobie. Mniej interesuje nas świat dookoła, liczymy się tylko my – kończy Wojciechowski.
Czytaj też: Skąd w Polakach tyle nienawiści. "Nie ma nic przyjemniejszego niż dokopać celebrycie".
Ojej jaka nieszczęśliwa jest dola celebrytki... nie dość, że zaszczyciła swoją cielesnością hotel to jeszcze kazali jej uregulować rachunek... nie poznali się na gwieździe...
Andrzej Rychard
Mają kompleksy, które próbują leczyć. Myślą: nie udało mi się w życiu, to odegram się w internecie. Jest to pewien koszt celebrytyzacji życia w Polsce. Sam widzę jak dobrzy sportowcy, ale nie wybitni, stają się celebrytami. Lub media czynią ich celebrytami. Wówczas internauci myślą: dlaczego nie ja? Czemu wybrali jego, a nie mnie? CZYTAJ WIĘCEJ
Ponieważ docierających do nas informacji i bodźców jest coraz więcej, nie jesteśmy już w stanie ich wszystkich odpowiednio szybko i dokładnie przetwarzać. Dlatego dajemy “odpocząć” naszemu rozumowi i zaczynamy działać w oparciu o emocje.