
Ostatnie miesiące przyniosły Polsce serię incydentów, które wpłynęły na nasze poczucie bezpieczeństwa, ale też pokazały, że umiemy się bronić. Drony i dywersja na kolei to nie wszystko, co nam grozi. Minister Tomasz Siemoniak wprost wskazał, że Polska musi być gotowa na uderzenie rakietowe.
We wrześniu w czasie zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez rosyjskie drony. Początkowo mówiono o 19 obiektach, ale prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że Rosja zaatakowała Polskę 92 dronami, z czego 19 zdołało przekroczyć granicę, a cztery zostały zestrzelone przez Polaków.
W ostatnich tygodniach doszło też do aktów dywersji na kolei. To wszystko sprawiło, że władze uznały Polskę za cel wojny hybrydowej i uruchomiły operację "Horyzont". Akcja, w której bierze udział do 10 tys. żołnierzy, ma chronić newralgiczne punkty: stacje przesyłowe energii, lotniska, elektrownie oraz linie kolejowe i dworce.
Zagrożenie rakietowe w Polsce. Rosja mogłaby być zaatakować infrastrukturę energetyczną
Już w październiku minister koordynator ds. służb specjalnych Tomasz Siemoniak mówił w wywiadzie dla money.pl o potencjalnych atakach ze strony Rosji. Przypomniał, że od 14 lat mówił o zagrożeniu z powietrza. Dlatego "musimy być przygotowani na uderzenie rakietowe czy dronowe niszczące infrastrukturę".
Zauważył, że nawet na Ukrainie, "mimo pełnoekranowej wojny, Rosja koncentruje się na niszczeniu infrastruktury energetycznej". Wyjaśnił, że "takie cele Rosji właśnie widać w innych krajach" i że głównym celem działań Putina jest "wyrwanie Polski z Zachodu, stworzenie szarej strefy".
Jednak wrześniowy atak dronów udowodnił, że wspólne zarządzanie przestrzenią powietrzną NATO działa. W Polsce jednak brakuje systemu antydronowego. "Nie ma, ale będzie powstawał. Jeśli coś dobrego wynika z wrześniowego ataku, to to, że wszyscy się zabrali za drony" – skwitował. Uważa, że Polska powinna inwestować w wielowarstwowy system obrony powietrznej, od Piorunów po Patrioty.
Polska mapa zagrożeń. Co mogłoby być celem Rosji?
Analiza Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) pt. "Samorządy wobec współczesnych zagrożeń. Odporność polskich gmin i miast" z czerwca 2025 r. potwierdza obawy ministra Siemoniaka i pozwala wskazać, które obszary są najbardziej narażone. Eksperci przeanalizowali m.in. zagrożenia militarne.
W tej kategorii najbardziej liczy się położenie geograficzne i właśnie nagromadzenie infrastruktury krytycznej. Analitycy wzięli pod lupę odległość od granicy z Obwodem Królewieckim, Litwą, Białorusią i Ukrainą oraz lokalizację takich obiektów jak elektrownie, porty, lotniska czy sieci energetyczne.
Na mapie zagrożenia militarnego wschód kraju jest ciemniejszy, a to oznacza, że ryzyko jest tam wyższe. Wśród miast na prawach powiatu najwyższy wskaźnik odnotowano w Warszawie (ze względu na strategiczne znaczenie i koncentrację infrastruktury krytycznej) oraz w Gdańsku (bliskość Królewca, port, rafineria). Najniższy indeks zagrożenia militarnego osiągnęło natomiast województwo lubuskie.
Wniosek z analizy BGK łączy się ze słowami Tomasza Siemoniaka. Samorządy, które są bardziej zagrożone (czyli leżą na wschodzie i mają infrastrukturę krytyczną), są jednocześnie lepiej przygotowane do obrony i reakcji. Jednak to właśnie te punkty będą głównymi celami potencjalnych uderzeń rakietowych czy dronowych.
Zobacz także
