
Odczuwanie napięcia przed świętami to codzienność wielu z nas. – Nie ma nic bardziej szkodliwego niż nakładanie obowiązku, że w tym wyjątkowym czasie powinniśmy zapomnieć o krzywdach i bólu wyrządzonym przez innych. Nie istnieje magiczna różdżka, która nagle wymaże cierpienie. Oczekiwanie, że tak się stanie, tylko zwiększa stres i wyrządza dodatkową krzywdę – przekonuje psycholog Karolina Kownacka, z którą rozmawiam o presji i trudnościach związanych z okresem przedświątecznym.
Aleksandra Tchórzewska: Przysłuchiwałam się ostatnio rozmowie dwóch sprzedawczyń: jedna mówiła, że na święta kupiła sobie hydroksyzynę, druga, że ratuje się melisą. Czy to pokazuje, jak silne emocje wywołuje okres świąteczny?
Karolina Kownacka, psycholog: Tak, w luźnych rozmowach bardzo często pojawia się pytanie: "Czy udziela ci się ten przedświąteczny stres?" To stwierdzenie słyszę niemal regularnie.
Grudzień to wyjątkowo intensywny czas także w moim gabinecie. Wielu pacjentów zgłasza się właśnie z powodu napięcia i przytłoczenia. Okazuje się, że przedświąteczny stres jest powszechnym zjawiskiem – a w dużej mierze sami, często nieświadomie, go sobie tworzymy.
Co nas tak stresuje?
Przede wszystkim źródłem stresu jest nadmiar bodźców i obowiązków – wiele z nich sami sobie nakładamy. Przygotowania, zakupy, porządki, wydatki… Ten natłok zadań, często wcale niekoniecznych, wywołuje presję czasu i poczucie, że musimy być idealni.
Często porównujemy się do innych – zarówno w codziennym życiu, jak i w mediach społecznościowych, gdzie ludzie tworzą wyidealizowane, nierealne obrazy rzeczywistości. Staramy się im dorównać, nie zawsze zdając sobie sprawę, jak bardzo te wzorce są nierealne.
W imię stworzenia "idealnych'' świąt wiele osób sięga po pożyczki i kredyty. Chcą urządzić wystawne przyjęcie, kupić drogie prezenty, a czasem nawet zrobić remont – bo przecież "nie wypada" mieć obdrapanej ściany czy przestarzałych mebli. Wszystko musi wyglądać jak z żurnala.
Nadmiar obowiązków wynika także z próby odtworzenia tradycji, które jest nam narzucana.
Nie jest piękna?
Owszem, tradycja jest piękna, ale kiedy staje się przymusem i źródłem presji, potrafi przytłoczyć.
Jeżeli dla czteroosobowej rodziny staramy się przygotować 12 potraw, które i tak wylądują w koszu, kosztem bezsennych nocy i stania przy garach do trzeciej nad ranem, coś jest nie w porządku. Zwłaszcza gdy w imię powtarzania tradycji poświęcamy własne zdrowie i spokój psychiczny – wtedy trudno mówić o normie.
Poza tym, święta nie polegają wyłącznie na odtwarzaniu tradycji. Przede wszystkim chodzi o budowanie relacji, bliskości i wspólnego czasu. Nie ma znaczenia, czy przygotujemy dokładnie 12 potraw, czy mieszkanie będzie idealnie wysprzątane. Nawet jeśli zostanie od środka niesprzątnięta szafka albo nieumyte okna, nic złego się nie stanie. To obszar, w którym warto zdjąć z siebie presję perfekcji.
Jak radzić sobie ze spotkaniami z trudnymi członkami rodziny w święta?
Nieuporządkowane relacje rodzinne to kolejny obszar wywołujący przedświąteczny stres. Wychowani jesteśmy w schematach, które nakładają obowiązek spotkań z najbliższą rodziną "bo tak wypada". Niewiele mówi się o tym, że nie każdy pochodzi z rodziny zdrowo funkcjonującej.
Spotykając się z rodziną wyłącznie z powodu więzów krwi, narażamy się na stresujące sytuacje: np. spotkania z osobami uzależnionymi, tymi, które wyrządziły nam krzywdę lub przyczyniły się do naszych traum, a także narażamy się na bolesne i niewygodne pytania. Wszystko to tylko po to, by spełnić oczekiwania społeczne – w takich okolicznościach stres sięga zenitu. Gdy wiemy, że będziemy oceniani przy wigilijnym stole, trudno mówić o przyjemnych emocjach – święta stają się przymusem i przykrym obowiązkiem.
W filmach świątecznych czy w reklamach zawsze jest pięknie….
Właśnie, nierealistyczne obrazy świąt, które do nas docierają, są trzecim czynnikiem stresogennym.
Reklamy pokazują piękne, zakochane pary, idealne dzieci, szczęśliwe małżeństwa, wielopokoleniowe rodziny. Tymczasem życie przynosi zupełnie inne sytuacje – śmierć, choroby, kryzysy, rozwody.
Ludzie porównują swoje święta z tymi wyidealizowanymi obrazami i czują się przeciążeni oraz sfrustrowani. Myślą: "Dlaczego u mnie tak nie wygląda? Co ze mną jest nie tak?", co dodatkowo potęguje stres i poczucie bezradności.
Święta niosą też presję wybaczania. Nie ma nic bardziej szkodliwego niż nakładanie obowiązku, że w tym wyjątkowym czasie powinniśmy zapomnieć o krzywdach i bólu wyrządzonym przez innych. Nie istnieje magiczna różdżka, która nagle wymaże cierpienie – a oczekiwanie, że tak się stanie, tylko zwiększa stres i wyrządza dodatkową krzywdę.
Święta uruchamiają również w nas silne potrzeby emocjonalne i jednocześnie konfrontują z tym, czego nam brakuje. Jeśli czujemy się samotni, jeśli pragniemy bliskości i poczucia bezpieczeństwa, a ich nie doświadczamy, w tym okresie te braki mogą boleć znacznie mocniej niż na co dzień.
Jak możemy sobie pomóc?
Myślę, że przede wszystkim warto nauczyć się odpuszczać – to trudna, ale bardzo potrzebna umiejętność. Odpuszczenie oznacza zdjęcie z siebie presji bycia perfekcyjnym, idealnym, człowiekiem, który ma wszystkich zadowolić i uspokoić. W okresie świątecznym łatwo zapominamy o sobie.
Karolina Kownacka
psycholog
Po drugie, trzeba zaakceptować, że życie nie jest idealne. W codziennym życiu przychodzą trudne momenty i różne emocje. Dlatego warto uczyć się stawiania granic – określenia dla siebie, ile jesteśmy w stanie przygotować na święta, jak chcemy je spędzić i jak komunikować te granice innym. Nie możemy rezygnować z siebie w imię czyjegoś zadowolenia.
A jeśli to nie wystarczy?
Niestety, niektóre trudności są głęboko zakorzenione i ich zmiana wymaga wsparcia, czasem w formie terapii. Jeśli ktoś rok w rok powtarza te same schematy, a święta kończą się przeciążeniem psychicznym, a nawet depresją trwającą miesiącami, warto szukać pomocy.
Zgłaszanie się po leki uspokajające tylko po to, by przetrwać święta, jest sygnałem poważnej sytuacji wymagającej przyjrzenia się temu, co nosimy w sobie od środka.
Zobacz także
