Polak bohaterem w Wielkiej Brytanii. 33-latek z Lublina wyciągnął 5-osobową rodzinę z płonącego domu

Kamil Rakosza
O nim mówią media w Wielkiej Brytanii. W nocy z 15 na 16 maja Bartosza Bogusza zaniepokoił sygnał alarmu przeciwpożarowego, dobiegający z części domu zamieszkanej przez jego sąsiadów. Kiedy usłyszał ich krzyki i poczuł dym, ruszył na pomoc.
Bartosz Bogusz to 33-latek z Lublina, który w Wielkiej Brytanii uratował 5-osobową rodzinę z pożaru domu. Fot. Michał Grocholski / Agencja Gazeta / Zdjęcie ilustracyjne
Do zdarzenia doszło w Reading. Bartosz Bogusz mieszka tam w szeregowcu, który przez ścianę dzieli z uratowaną przez siebie rodziną.

– To było około godz. 23. Miałem się już położyć spać – mówił "Dziennikowi Wschodniemu" Bartosz Bogusz . – Usłyszałem alarm przeciwpożarowy. W pierwszej chwili pomyślałem, że to fałszywy alarm, ponieważ zdarzają się takie sytuacje, że np. przez zapalonego papierosa syrena się uruchomi. Później jednak usłyszałem krzyki. Dobiegały zza ściany. Kiedy wyjrzałem przez okno, poczułem dym. Był bardzo gryzący. Zobaczyłem też naszą sąsiadkę – relacjonuje mężczyzna.


Kiedy lublinianin ruszył na pomoc, jego przyjaciółka zatelefonowała po służby ratunkowe. Najpierw Bogusz polecił sąsiadce rzucić mu w dłonie 6-miesięczne niemowlę z wysokości pierwszego piętra. Następnie w podobny sposób pomógł wydostać się z płonącego budynku kolejnej trójce dzieci w wieku 10, 11 i 17 lat. Na sam koniec podsunął pod ścianę dwie duże ogrodowe pufy, na których bezpiecznie wylądowała matka dzieci.

– Pomaganie to ludzka rzecz. Nie czuję się bohaterem – powiedział Bogusz w rozmowie z brytyjskim "The Sun".

Członkowie rodziny trafili do szpitala ze względu na podejrzenie zatrucia czadem. – Pojechali na badania ze względu na dym. Najbardziej podtruty był jeden z chłopców – mówi pan Bartosz. – Na drugi dzień sąsiadka do nas przyszła. Dziękowała i powiedziała, że wszyscy są zdrowi – dodaje.

źródło: "The Sun", "Dziennik Wschodni"