Proaborcyjny manifest w grze komputerowej. Finałowym bossem jest... płód człowieka

Bartosz Godziński
Argentyna jeszcze do niedawna szła łeb w łeb z Polską w kwestiach aborcyjnych. Przerywanie ciąży było tam możliwe na takich samych zasadach jak u nas. W czerwcu politycy przegłosowali znaczną liberalizację przepisów. Proaborcyjne manifestacje w Argentynie jednak nie ustają i przybierają ekstremalne formy - jak gra, w której trzeba zlikwidować ludzki płód.
Doom Fetito to budzący ogromne kontrowersje mod gry komputerowej Screen z gry



"Symulacja" manifestacji aborcyjnych
"Doom Fetito" to prosty, ale wymowny dodatek do gry. Zawiera tak naprawdę jedną lokację (na środku mapy jest wielki krzyż z lawy) i jedną misję. Na drodze do usunięcia płodu stają nam księża, aktywistki pro-life oraz... naziści wzorowani na tych z gry "Wolfenstein". Zdaniem programistki, właśnie takie osoby biorą udział w marszach antyaborcyjnych w Argentynie.
Kadr z gry
Kadr z gry
Kadr z gry
Po wyeliminowaniu wirtualnych przeciwników aborcji, przychodzi kolej na bossa. Lewitujący w pozycji embrionalnej płód jest bezbronny i nie atakuje. Po oddaniu w jego stronę kilku strzałów - wygrywamy grę. Naszym oczom ukazuje się apteczka i komunikat: "Pokonałeś płód! Daj ten mizoprostol tym, którzy go potrzebują, więc i oni będą mogli go pokonać!".

Mizoprostol służy do leczenia choroby wrzodowej, ale i przeprowadzenia aborcji farmakologicznej. Jest niezwykle popularnym środkiem do wywoływania porodu.
Gameplay "Doom Fetito" YouTube
Coś więcej niż "zwykłe" mordowanie
"Cywilizacja śmierci zrzuca swą maskę i pokazuje prawdziwe oblicze. Chodzi o mordowanie dzieci. A całe to gadanie o prawach kobiet to zaklinanie rzeczywistości" – napisał o modzie Grzegorz Górny na łamach "wPolityce". Po pierwsze feministki nie chcą legalizacji aborcji, tylko dlatego, że mają bzika na punkcie mordowania dzieci, a po drugie "Doom Fetito" jest iście post-modernistyczną walką o swoje prawa.

Mordowanie w wirtualu nie jest niczym złym dopóki zdajemy sobie sprawę z tego, że to fikcja. Dotyczy to wszystkich gier komputerowych, a najlepszy przykład to seria "The Sims". Gracze stosują tam wymyślne sposoby na znęcanie się nad Simami, ale ma to wręcz działanie terapeutyczne. Jeśli fikcja miesza nam się z rzeczywistością - dopiero wtedy powinniśmy się martwić.

Jakość horroru gore mierzę w hektolitrach przelanej w nim krwi, ale w realu nawet na widok lekko zaczerwienionej rany robi mi się słabo. Kiedy wykończyłem wirtualny płód, nie poczułem nic. Eliminacja postaci na ekranie nie robi na nas wrażenia, bo zdajemy sobie sprawę, że to ciąg zer i jedynek. Myślę, że autorka "Doom Fetito" chciała ukazać analogię do aborcji - nie mordujemy w niej prawdziwego dziecka. Nikt nam też nie każe instalować gry. Manifest pro-choice na miarę XXI wieku.
Kadr z gry
Aborcja w Argentynie niemal kompletnie legalna
Na możliwość przerywania ciąży zgodzili się w tym roku Irlandczycy. Ich śladem poszli Argentyńczycy, choć to Urugwaj jest pierwszym państwem w Ameryce Łacińskiej z legalną aborcją.

Przez argentyńską Izbę Deputowanych, gdzie większość ma centroprawicowa (!) koalicja Cambiemos, przeszedł w czerwcu projekt gwarantujący m. in. bezpłatną aborcję do 14. tygodnia ciąży. Kobieta będzie mogła się poddać zabiegowi bez podania przyczyny. Po 15. tygodniu będzie mogła przerwać ciążę, po złożeniu oświadczenia, że została zgwałcona.

Teraz wszystko leży w rękach tamtejszego Senatu - będzie głosować nad ustawą 8 sierpnia. To efekt wieloletniej walki o depenalizację aborcji w Argentynie. W ciągu ostatnich trzech lat przeszły tam cztery masowe marsze pod hasłem "Ani jednej z nas mniej!" – w obronie praw kobiet i przeciwko przemocy. Rocznie wskutek przemocy na tle seksualnym ginie kilkaset Argentynek – podaje "Wyborcza". W tegoroczny Dzień Kobiet maszerowało tam pół miliona osób.

Walka wciąż trwa