Gen. Polko: "Wojskowi zamiast zajmować się dowodzeniem, stąpają po politycznym polu minowym"

Daria Różańska
– Nie spotkałem żadnej natowskiej armii, w której by tak mocno politycy wchodzili w struktury dowódcze i tak bardzo ignorowali głos wojskowych – mówi w rozmowie z naTemat generał Roman Polko. Były dowódca GROM komentuje odwołanie generała Jemielniaka, czego powodem miała być nagroda, jaką wręczył dziennikarzowi TVN24.
Generał Roman Polko. Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta
Odwołany generał Mirosław Jemielniak był już czwartym dowódcą sił powietrznych od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości. O czym to świadczy?

Świadczy to przede wszystkim o pomyleniu istoty kontroli cywilnej nad armią, a nawet na połączeniu jej z funkcją dowodzenia. Odnoszę wrażenie, że – w szczególności minister Macierewicz – gdy dokonywał wymiany kadr, to pozbywał się generałów, którzy mu przeszkadzali w dowodzeniu.

To Antoni Macierewicz razem z "misiewiczami" miał ambicje dowodzenia i ręcznego sterowania armią, a gdy coś mu nie wychodziło, to odsuwał generałów od stanowisk.


Miał rozmach. Pozbył się wielu doświadczonych generałów.

Rzeczywiście to, co się dzieje jest kuriozalne. Pozbywamy się ludzi świetnie przygotowanych, wykształconych.

Wystarczy policzyć koszty wyszkolenia pilota do stopnia generała. A potem zasoby, za które płaci całe społeczeństwo, wyrzucamy za burtę. Samolot można kupić, ale doświadczenia tego pilota już się nie kupi. A za brak doświadczenia płaci się potworną cenę – ludzkiego życia w polu walki i w warunkach pokojowych.

Co ma pan na myśli?

Jeżeli doświadczenie nie jest przekazywane, to wówczas dochodzi do makabrycznych zdarzeń. A to dlatego, że brakuje ciągłości instytucjonalnej, a wojskiem niestety – często z przymusu – dowodzą ludzie, którzy do zajmowanych stanowisk nie dorośli.

W dalszym ciągu panuje przekonanie, żeby wojsku nałożyć na usta taki duży knebel i że wojsko nie ma prawa mówić o sprawach wojskowych, bo jest cywilna kontrola nad armią.

Cywilna kontrola nad armią zakłada wojskowe dowodzenie. Nie spotkałem żadnej natowskiej armii, w której by tak mocno politycy wchodzili w struktury dowódcze i tak bardzo ignorowali głos wojskowych.

U nas dotąd chyba też tak nie było?

Pamiętam, że w 2007 roku jako wojskowy w służbie czynnej napisałem artykuł dla "Rzeczpospolitej". "Armia bez zdrowego rozsądku", w którym skrytykowałem pomysł kupna dodatkowych czołgów, zamiast śmigłowców.

Uszło to panu na sucho?


Nie spotkała mnie za to żadna kara ze strony ministra Szczygły.

A niedawno generał Jemielniak miał zostać zdymisjonowany za to, że wręczył dziennikarzowi TVN 24 nagrodę "Błękitne Skrzydła".


To absolutny skandal, nawet jeśli ktoś nie lubi takiego dziennikarza, ale wie, że on doskonale wykonuje swoją robotę i zna się na tym lepiej od niejednego wojskowego, to chyba oznacza, że mu się to wyróżnienie należało.

Niedługo wojskowi będą bali się chodzić po ulicach, bo przywitają się nie z tym, z kim trzeba i będzie problem. W tym momencie wojskowi zamiast zajmować się dowodzeniem, kierowaniem wojskiem, stąpają po politycznym polu minowym.

Piotr Świerczek nie jest lubiany przez obecnie rządzących ze względu przedstawione przez niego fakty na temat katastrofy smoleńskiej. Myśli pan, że to mogło mieć wpływ?

Jeżeli dowódca marynarki wojskowej wychodzi i mówi, że w najbliższym czasie nie będzie perspektyw na nowe okręty i marynarka tonie, a potem nagle znika ze stanowiska... Za Klicha było podobnie, kiedy dowódca marynarki wojennej wypowiedział się, że jest ona w kiepskiej kondycji, to powiedziano mu, żeby nie siał defetyzmu. I kolejni już wiedzieli, że muszą głosić hymny pochwalne.

Jeżeli będziemy się okłamywać, to nie doprowadzi to do pozytywnych zmian, tylko będziemy budować malowaną armię, z którą wydawałoby się, że po okresie PRL skończyliśmy.

Przy okazji odwołania admirała Mirosława Mordela, Mariusz Błaszczak powiedział: "Nie ma u mnie miejsca dla tych, co się zniechęcają i tracą nadzieję, bo nie osiągną zamierzonych celu, czyli bezpieczeństwa Polski i Polaków".

W armii nie powinno być miejsca dla potakiwaczy, bo oni ją psują. A dzisiaj budujemy armię potakiwaczy, którzy nawet za czasów Macierewicza byli zmuszeni do tego, żeby przed kompletnym ignorantem, jak Misiewicz, kiwać głową, stukać obcasami i tytułować go ministrem, bo w przeciwnym wypadku groziła im dymisja.

Czy prezydent jako zwierzchnik Sił Zbrojnych w sytuacji, kiedy odwoływany jest np. generał Jemielniak, powinien interweniować?


Pan prezydent wykazuje wyjątkowo niespójną postawę. Dlatego, że z jednej strony, gdy odchodzili najważniejsi generałowie, to mówił wspaniałe słowa na ich temat. Ale z drugiej strony nie składał im żadnej propozycji i możliwości wykorzystania ich wiedzy jako doradców prezydenta. Tak to wygląda w otoczeniu Trumpa.

Pan prezydent totalnie abdykował. Nie widziałem, nie słyszałem, by odbyła się chociaż jedna konferencja, debata, podczas której dyskutowano by o współczesnych wyzwaniach, nowej strategii bezpieczeństwa.

Wrócę jeszcze do generała Jemielniaka. Dziennikarze nieoficjalnie piszę o powiedzie jego dymisji. Ale nie zdziwiłabym się, gdyby ministerstwo za jakiś czas podało, że poszło o MIG-i. Przecież polskie lotnictwo wojskowe znajduje się teraz w fatalnym stanie.

Na szczęście ani opinia publiczna, ani dziennikarze nie dadzą się nabrać. Jeżeli rzeczywiście powodem dymisji generała Jemielniaka byłyby MIG-i, to wtedy należałoby dopuścić pana generała do publicznej debaty i postawić konkretne zarzuty, a nie – jak w wojskowym dowcipie – powtarzać, że generał został zdymisjonowany za "aferę rowerową".

Poza tym nie wierzę, żeby to była wina samego generała. Dowódcy na takim szczeblu naprawdę zależy na tym, żeby jego podwładni mieli na czym się szkolić. Pan generał z pewnością wie, co jest mu potrzebne i to na pewno bardziej niż wszyscy politycy razem wzięci

Jak ocenia pan zwrot akcji ws. zakupu fregat? Najpierw prezydent miał pojechać z szefem MON, później premier Morawiecki zablokował podpisanie listu intencyjnego i stwierdził, że takie okręty wojenne powinny powstać w polskich stoczniach.

Mamy świetnych logistyków, niektórych już w rezerwie. Oni wiedzą, jak tego typu sprawy skutecznie realizować i wiedzą, co naprawdę jest wojsku potrzebne.

Całe szczęście, że ta strategia przypadkowych zakupów została zablokowana. Ale to pokazuje, że właściwie nikt nie ma nad tym kontroli. Ubezwłasnowolnienie dowódców, którzy w tej sprawie mieliby najwięcej do powiedzenia i marginalizowanie tych, którzy potrafią się merytorycznie wypowiedzieć, może doprowadzić do tego, że poniesiemy ogromne koszty.

Zresztą, to nawet widać. Minister Macierewicz chwalił się, że wydaliśmy największy budżet na wojsko w ostatnich latach, tylko w żaden sposób to się nie przekłada na modernizację.

Jak ocenia pan Mariusza Błaszczaka jako ministra obrony narodowej? Jan Olszewski stwierdził, że Błaszczak sobie nie radzi i on chciałby powrotu Macierewicza.


Koza już została wyprowadzona, także po co wprowadzać ją drugi raz...Po ministrze Macierewiczu każdy minister jest wspaniały.

Trudno mieć pretensje do Błaszczaka, jest to dla niego zupełnie nowy obszar działania. Kadra w momencie przejmowania MON została mocno przetrzebiona, a wiele spraw zaniedbanych. No i Błaszczakowi w tym zakresie trudno krytykować kolegę, który jest z tej samej opcji i do tego jest w partii silnie umocowany. NIK pewnie mógłby mu w tym pomóc.

Ale nie pomoże, jeśli Macierewicz faktycznie zostanie szefem NIK.


No tak, do NIK może zawitać były szef MON. I znów ten koniunkturalizm może wygrać. Błaszczak mógłby pohamować zapędy wiceministrów czy ludzi, którzy są mali. To poziom jakiegoś zapętlenia czy frustracji, kiedy zwalnia się za mało istotne rzeczy, podczas gdy te duże nie są rozwiązane.

W wypadku generała Jemielniaka ciężko mówić o jakimkolwiek błędzie. Ale przecież każdy generał, dowódca jeśli jest aktywny, to popełnia wiele błędów, zdarzają się też wpadki medialne.

I nigdy do tej pory nie było to powodem, by się ich pozbywać. Tym bardziej, że nie mamy ich kim zastąpić. To jest bardzo krótkowzroczna polityka, która doprowadzi do jeszcze większej zapaści i kryzysu.

W środę Błaszczak ogłosił, że powstaje Fundusz Obrony Narodowej, a środki na niego będą pochodziły spoza budżetu. To dobry pomysł?

Pieniądze na wszelkie zakupy powinny pochodzić z budżetu. Często osoby z zewnątrz chciały wspierać jednostki GROM, ale to ma aspekt korupcjogenny.

Później może pojawić się chęć odwdzięczenia się darczyńcom. I to przestaje być transparentne. Lepiej zarzucić te dziwne pomysły i funkcjonować normalnie, dysponując budżetem, który jest. A są to środki, z których można realizować misję i wypełniać zadania.

Tylko trzeba to zaplanować i skutecznie poprowadzić. A wszyscy żołnierze powinni widzieć, że czegoś przybywa. Nie powinno być tak, że głośno mówimy, że mamy ogromny budżet, a marynarze, lotnicy czy czołgiści nie mają okrętów, samolotów czy czołgów. No i wtedy się zastanawiają, gdzie są te pieniądze.

Złośliwie można powiedzieć, że Misiewicz zabrał.

Pewnie tak. Albo poszły na komisję smoleńską, która składa się z takich ekspertów, co do których kompetencji panuje zmowa milczenia i tajemnica.

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej