Wicepremier i minister kultury Piotr Gliński wręcza Wojciechowi Kaczmarczykowi nominację na dyrektora Narodowego Instytutu Wolności
Wicepremier i minister kultury Piotr Gliński wręcza Wojciechowi Kaczmarczykowi nominację na dyrektora Narodowego Instytutu Wolności Fot: Piotr Gliński/Twitter

Wprawdzie prestiżowa Europejska Agencja ds Leków (EMA) oraz Europejski Urządu Nadzoru Bankowego (EBA) nie trafią do Polski - bo przegraliśmy z innymi państwami rywalizację o ściągnięcie tych instytucji do kraju - ale wygląda na to, że PiS ma inne priorytety. Są one "polskie i narodowe". No i oczywiście mają polityczne cele do zrealizowania.

REKLAMA
W postępie geometrycznym albo przez pączkowanie przybywa kolejnych politycznych - ale również właśnie "polskich i narodowych" - instytucji publicznych, choć powody ich organizowania budzą wiele wątpliwości. O 11 nowych urzędach, które powstały za rządów PiS pisaliśmy na stronach InnPoland.
Zadania i kompetencje tych nowych tworów często dublują się z zadaniami i kompetencjami już istniejących podmiotów. Także intencje tworzenia kolejnych komitetów, urzędów, instytutów i fundacji nie są jasne i - jak wiele na to wskazuje - wynikają często z potrzeby politycznej chwili.
Poza już istniejącymi, albo dopiero budowanymi instytucjami można się spodziewać kolejnych politycznych tworów albo rozbudowywania politycznych "czap”. Jak tak dalej pójdzie to za chwilę powstanie zapewne Urząd ds. Reparacji Wojennych (parlamentarny zespół już istnieje), albo Instytut ds. Wyburzenia Pałacu Kultury i Nauki.
A przecież i tak mamy rekordową, jak na standardy europejskie, ilość ministrów i ich zastępców, pękające w szwach tzw. gabinety polityczne w resortach oraz armię kilkudziesięciu pełnomocników rządu od różnych konkretnych spraw np: ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego, ds obchodów Stulecia Odzyskania Niepodległości albo ds. Rozwoju Wydobywania Węglowodorów.
Oto kilka instytucji, których racja istnienia jest -delikatnie mówiąc- mocno wątpliwa.

1. Instytut Solidarności i Męstwa (ISiM)

Niedawno Sejm przegłosował potrzebę powstania młodszego brata Instytutu Pamięci Narodowej. Posłowie PiS zdecydowali, że za 75 mln złotych powstanie Instytut Solidarności i Męstwa. Choć nowa instytucja jest tworzona w ekspresowym tempie, to nie wiadomo nawet do końca czym konkretnie będzie zajmować poza "honorowaniem i upamiętnianiem obcokrajowców ratujących Polaków i Polaków ratujących swoich współobywateli". Już na pierwszy rzut oka widać, że jego kompetencje będą się dublować z IPN i kilkunastoma innymi organizacjami, które zajmują się badaniem historii i krzewieniem pamięci narodowej. Funkcjonuje już bowiem m.in. Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, czy też niedawno utworzony Instytut Badań nad Totalitaryzmami im. rotmistrza Witolda Pileckiego.

2. Narodowy Instytut Wolności-Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego (NIW-CRSO)

Instytucja ma się zajmować "wspieraniem organizacji pozarządowych i rozdzielaniem przeznaczonych dla nich środków”. Działacze i działaczki trzeciego sektora pytali publicznie, po co tworzyć nową instytucję z nowym budżetem i urzędnikami, skoro chodzi jedynie o przeniesienie jednego departamentu ministerstwa (Departamentu Pożytku Publicznego w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej) wraz z jednym funduszem (FIO – Funduszem Inicjatyw Obywatelskich z budżetem 60 mln zł). Ale pewnie o ten budżet chodzi. Obok NIW powstaje też Komitet ds. Pożytku Publicznego. To kolejna nowa instytucja, która w teorii ma wzmocnić współpracę między ministerstwami w zakresie współpracy z organizacjami pozarządowymi. W składzie Komitetu znajdą się reprezentanci poszczególnych ministerstw w randze sekretarzy stanu.

3. Polska Fundacja Narodowa (PFN)

Stało się o niej głośno za sprawą kampanii "Sprawiedliwe Sądy" za 19 mln złotych. Opozycja podnosiła zarzut, że fundacja za pieniądze ze spółek Skarbu Państwa prowadzi polityczną kampanię na rzecz PiS. Formalnie PFN powstała po to, by promować Polskę w świecie, choć zajmuje się tym wiele innych instytucji, z polskimi ambasadami na czele. Jak podawał portal money.pl, zgodnie ze statutem każdy z Fundatorów zobowiązany był do wniesienia środków na fundusz założycielski Fundacji oraz do dokonywania przez 10 lat począwszy od 2017 roku corocznych wpłat na działalność statutową. Np. PKO Bank Polski w 2017 roku przekazał 7 mln zł. W kolejnych latach, począwszy od 2018 roku, będzie przekazywał połowę powyższej kwoty (tj. 3,5 mln zł). Członkowie zarządu PFN, mają dostawać miesięcznie od 16,8 tys. zł do 18,1 tys. zł. Część składu osobowego i celów działania PFN pokrywa się m.in ze składem i zadaniami fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga przeciw Zniesławieniom.

4. Rada Mediów Narodowych (RMN)

Obok Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, czyli organu konstytucyjnego i zajmującego się ładem medialnym w Polsce , od 2016 roku funkcjonuje "organ kolegialny powołujący i odwołujący zarządy i rady nadzorcze TVP, Polskiego Radia oraz PAP". W skład RMN wchodzą trzy osoby wybierane na 6-letnią kadencję przez Sejm i dwie powoływane przez prezydenta. W Radzie zasiada troje posłów PiS: Krzysztof Czabański, Elżbieta Kruk i Joanna Lichocka. Oprócz poselskiego uposażenia dostają także po 4 tys. zł miesięcznie (Czabański - jako szef Rady - 6 tys. zł). Wzbudza to od początku kontrowersje wśród innych parlamentarzystów. Na dodatek RMN nie może przeprowadzić żadnej znaczącej zmiany w w mediach publicznych bez zgody prezesa PiS. Ostatnim zadaniem, którego podjęła się Rada jest więc "analiza zatrudnienia w TVP szefa telewizyjnej Dwójki Marcina Wolskiego i szefa biura spraw korporacyjnych TVP Stanisława Bortkiewicza”. Wiele już napisano na temat tego, jak wyglądają obecnie standardy mediów publicznych.

5. Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie” (PGW - WP)

To instytucja, która od przyszłego roku zajmie się problemem gospodarki wodnej w naszym kraju. Zgodnie z zapisami ustawy Prawo Wodne, "Wody Polskie" będą podlegać ministrowi środowiska Janowi Szyszko. Mają się zajmować pobieraniem opłat za korzystanie z wody czy odprowadzanie ścieków od dużych przedsiębiorstw. Instytucja ma utworzyć miejsca pracy dla około 3,1 tys. osób. Na same pensje pójdzie dla nich prawie 130 milionów złotych rocznie. Premier Beata Szydło zapewniała, że po zmianie przepisów "ceny wody nie wzrosną”.