"Takiego ciemnogrodu to tu jeszcze nie było". W Pułtusku walczą nie tylko z filmem "Kler"
Pułtusk to piękne miasto, tylko jakby przeklęte – narzekają niektórzy mieszkańcy. Ubolewają oni, że jeśli już mówi się o ich mieścinie, to zawsze w tle pojawia się jakaś afera. Była już historia o księdzu, który spoliczkował chłopca, informacje o aresztowaniu burmistrza. Teraz do tej listy należy dopisać "Kler". Na emisję filmu nie zgodziła się dyrektorka MCKiS, z radością popiera ją pełniąca obowiązki burmistrza.
W Pułtusku, nazywanym "mazowiecką Wenecją", jest tylko jedno kino – "Narew". Wielu mieszkańców tego biskupiego miasta szykowało się na najnowszą produkcję Wojciecha Smarzowskiego. Ale nic z tego. W Pułtusku filmu "Kler" nie zobaczą.
– To indywidualna decyzja pani dyrektor MCKiS – mówi nam Ewa Dąbek, redaktor naczelna "Tygodnika Pułtuskiego". Dlaczego widzowie jedynego kina w Pułtusku nie zobaczą filmu, który w pierwszy weekend emisji obejrzało ponad milion Polaków?
Chcieliśmy o to zapytać dyrektor Miejskiego Centrum Kultury i Sztuki. Ale Izabela Sosnowicz-Ptak do czasu publikacji tekstu nie odpowiedziała. Kolejnym adresem naszego pytania była pełniąca obowiązki burmistrza. Ale i Dorota Subda była zbyt zapracowana, by znaleźć 10 minut na rozmowę.
Jej zastępca Andrzej Popowicz przekonuje zaś: – Ani pani burmistrz, ani ja, ani żaden z radnych – przynajmniej według mojej wiedzy – nigdy nie ustalaliśmy repertuaru kina i w żaden sposób na niego nie wpływaliśmy. Tak samo było w przypadku filmu "Kler". Nawet nie rozmawialiśmy o tej produkcji w kontekście podejmowania jakichkolwiek decyzji o jej wyświetlaniu.
Redaktor naczelnej "Tygodnika Pułtuskiego" udało się zasięgnąć informacji u źródeł. – Pani dyrektor MCKiS sama podjęła taką decyzję, ale pani burmistrz się z niej ucieszyła. A to dlatego że – jej zdaniem – film nie jest wart obejrzenia, ponieważ "zohydza Kościół i księży". Pani burmistrz nie widziała filmu, tylko zwiastun – mówi nam Dąbek.
Zastępca burmistrza nie chce komentować wypowiedzi swojej przełożonej. Ale i zapewnia, że nie ma zamiaru wpływać na żadne decyzje dyrektora MCKiS.Odpowiedź p.o. burmistrza Pułtuska, której udzieliła dziennikarce Ewie Dąbek
"Odpowiadając na pytanie Pani redaktor informuję, że w niedzielę 23 września zostałam poinformowana przez panią Izabelę Sosnowicz Ptak, dyrektora Mckis, o podjęciu przez nią decyzji o niewyświetlaniu w pultuskim kinie filmu KLER. Szczerze ucieszylam się z tego, że film Wojciecha Smarzowskiego, zadeklarowanego ateisty, nie będzie wyświetlany w Pułtusku. Osobiście filmu nie widziałam i nie wybieram się na seans, natomiast wczoraj obejrzałam jego zwiastun, który zdaniem wielu osób i moim również ma na celu zohydzic Kościół Katolicki i księży."
O "Kler" pytamy też członków Rady Miasta. Od jednego z nich słyszymy, że wprawdzie widział już film, ale nie ma zdania. Zapewnia, że kiedy porozmawia z innymi członkami RM, to i ze mną będzie mógł na ten temat pomówić. Bo wtedy wyrobi sobie zdanie.
Bardziej odważny jest radny Bogdan Pieńkos. Tyle że jemu ciężko jest wypowiadać się na temat "Kleru", bo filmu jeszcze nie widział.
– Słyszałem, że i pani burmistrz, i pani dyrektor są przeciwne emisji tego filmu, ja mam mieszane uczucia. Bo uważam, że trzeba zobaczyć film, żeby można było podjąć jakąś decyzję. Tak samo jak się coś kupuje, czy to mieszkanie czy to samochód, to najpierw trzeba zobaczyć, ocenić, czy się podoba, a dopiero później podjąć decyzję – mówi radny Pieńkos.
"Cyrk i ciemnogród"
Mieszkańcom Pułtuska trudno powstrzymać emocje na wieść o decyzji dyrektorki Miejskiego Centrum Kultury i Sztuki i głosach p.o. burmistrza. – Mamy do czynienia z najbardziej oczekiwanym polskim filmem roku, wywołującym ogromne zainteresowanie, a pani dyrektor MCKiS cenzuruje pokaz z pobudek ideologicznych – wytyka jeden z nich.
Stanowczo stwierdza, że mieszkańcy miasta nie powinni tej sprawy zamieść pod dywan. – Wyświetlenie filmu "Kler" – bijącego rekordy popularności i nagrodzonego Złotymi Lwami – należy do zawodowych obowiązków pani dyrektor MCKiS. Lokalni widzowie mają prawo do dostępu do filmów o różnej tematyce, podejmujących różne problemy – powtarza młody mężczyzna.
Inna mieszkanka rzuca: – Takiego cyrku i ciemnogrodu jeszcze w Pułtusku nie było. Nie chce mi się tego wszystkiego wymieniać... I z burmistrzem były jaja, i z zastępcą, i kierownikami. I to w mieście o tysiącletniej tradycji biskupiej – narzeka kobieta, prosi o anonimowość.
Tubylcy próbują znaleźć wytłumaczenie, dlaczego w mieście nie zobaczą "Kleru": "Co się dziwić jak Pułtusk to w większości Pisowskim miastem jest. Od razu wiedziałam, że nie odpuszczą, PiS-iorom to by zaszkodziło" (pisownia oryginalna) – czytamy na facebookowym profilu "Pułtusk – czas na zmiany".
"Rządy tymczasowe"
– Jeśli o Pułtusku się już informuje, to w takim właśnie złym kontekście – słyszę od oburzonej mieszkanki tego miasta. I trudno nie przyznać jej racji.
W styczniu w Pułtusku i na łamach ogólnopolskich mediów aż huczało o zatrzymaniu przez CBA burmistrza. Ten trafił do aresztu w związku ze sprawą korupcyjną dotyczącą przetargów budowlanych. W lipcu Sąd Rejonowy przedłużył mu areszt na kolejne trzy miesiące.
To na jego miejsce trafiła Dorota Subda z Prawa i Sprawiedliwości (przewodnicząca Komitetu Terenowego, okręg Siedlce, powiat ostrowski). W mieście powtarzają, że do Pułtuska "przywieziono ją w teczce". Dziennikarka Ewa Dąbek żartuje, że teraz w mieście mają "rządy tymczasowe".
– Pani Subda nie pochodzi z naszego miasta, ale z Ostrowi Mazowieckiej. Nigdy wcześniej jej nie widzieliśmy, przedstawiono ją oficjalnie w momencie gdy przejęła obowiązki przebywającego w areszcie burmistrza – mówi redaktor naczelna "Tygodnika Pułtuskiego".
Pełniąca obowiązki burmistrza nie startuje w wyborach na prezydenta miasta, a ubiega się o stanowisko w radzie powiatu w Ostrowi Mazowieckiej.
– Pani burmistrz nie jest od nas, dłużej jej z nami nie będzie i dlatego być może tak wypowiedziała się w sprawie projekcji filmu Kler w kinie Narew. Osoba, która miałaby z nami zostać na dłużej, startowała w wyborach samorządowych, pewnie bardziej liczyłaby się z tym, co ludzie w mieście mówią – ocenia Ewa Dąbek.
"Silna pozycja kleru"
O Pułtusku głośno zrobiło się także w maju, w szczycie sezonu komunijnego. Wtedy miasto "rozsławił" pewien duchowny.
10-letni chłopiec przyjął opłatek i po usłyszeniu słów "Ciało Chrystusa", wyjął go z buzi i z zainteresowaniem zaczął mu się przyglądać. Reakcja duchownego była mocna: "Proboszcz miał uznać, że zachowanie dziecka jest naganne i należy go ukarać. Na oczach wszystkich miał pociągnął dziecko za ucho, a następnie wymierzył mu policzek!" – pisał serwis Fakt24.pl.
Proboszcz Tadeusz Kowalczyk nadal pełni posługę kapłańską. – Wiem, że księdzu zostały postawione zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej dziecka. Byli przesłuchiwani świadkowie. Kuria do momentu prawomocnego wyroku, nie będzie podejmować żadnych kroków. Ksiądz dostał dwie nagany, dalsze kroki będą podjęte po wyroku sądu – mówi nam Ewa Dąbek.
O Pułtusku mówiła cała Polska także wtedy, gdy Błażej Makarewicz, ówczesny Lider Federacji Młodych Socjaldemokratów, miał zostać ojcem chrzestnym i potrzebował zaświadczenia, że był bierzmowany. Dostał ze swojej parafii dokument z zaskakują adnotacja: "Należy do SLD i często wypowiadał się przeciwko Kościołowi i księżom". Zdjęcie pisma zobaczyły tysiące internautów.
Mieszkańcy Pułtuska przyznają, że pozycja księży w tym mieście była i jest bardzo silna, a kapłani cieszą się tu dużym szacunkiem. – Ludzie są tutaj tradycjonalistami, ale dużo osób chce obejrzeć film "Kler" i wyrobić sobie jakieś zdanie – mówi jedna z kobiet.
Wszyscy przekonują, że czekają na zmiany na lepsze. – Nie chcemy, by w Pułtusku była taka tymczasowość. Zależy nam, żeby burmistrz został wybrany w wyborach i żeby coś się zmieniło – słyszę.
Jeden z radnych z Pułtuska przyznaje: – U nas jest jak wszędzie. W innych miastach też się dzieją różne rzeczy. Ale może nie na taką skalę.