Na razie zagryźli zęby i zamilkli. Po sieci krążą nagrania, jak bardzo się nienawidzą w PiS

redakcja naTemat
Gdy tylko ten film pojawił się w internecie, szybko został skasowany. Ale wkrótce powrócił i jest dowodem na to, jak ogromny konflikt toczy Prawo i Sprawiedliwość od środka w Krakowie. Z nagrania wynika, że na razie – póki trwa kampania – wojny żadnej zaczynać nie należy, bo przecież stawką w tych wyborach jest kasa. A potem...
Wyciekły nagrania ukazujące konflikt w krakowskim PiS. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
"Musimy iść równo jak husaria. Zmieciemy, a potem zobaczymy, kto tylko udawał, że jest z nami" – padają na nagraniu słowa. Film pochodzi z 2 października z Klubu "Gazety Polskiej" w Krakowie. Z grupą członków klubu spotkało się dwóch radnych PiS – Ryszard Kapuściński i Bolesław Kosior. Pierwszy to szef Klubów "GP" w całym kraju, drugi to wiceprzewodniczący krakowskiej rady.

Pieniądze do przejęcia
Przebieg spotkania został nagrany i zapewne nikt z uczestników nie przypuszczał, że to wideo wycieknie. Bo słowa, jakie tam padają, są zdecydowanie "do użytku wewnętrznego". – Najwięcej pieniędzy z budżetu państwa idzie przez samorządy, szczególnie przez sejmiki, więc dlatego tak ważne, żebyśmy je przejęli – z rozbrajającą szczerością przyznaje Kapuściński.




"Wątroba gnije"
Urynowicz wraz z radnym Stanisławem Morycem jeszcze na początku tego roku byli członkami Platformy Obywatelskiej. Potem z hukiem rzucili legitymacjami i przystąpili do Porozumienia Jarosława Gowina. Dziś kandydują z list PiS.

– To następna rzecz, od której mi wątroba gnije – zżyma się Bolesław Kosior, który w Radzie Miasta był świadkiem przemiany obu samorządowców. Kapuściński wspomina, że Urynowicz "miał wyjątkowy dar, by przez osiem lat nas obrażać". – Już nie mogliśmy na niego patrzeć. To postać wyjątkowo... wyjątkowa... żeby nie używać epitetów... – stwierdza bez ogródek.

"Chorągiewka"
Po opublikowaniu filmu oraz artykułu w krakowskiej "Gazecie Wyborczej" Ryszard Kapuściński stwierdził, że sprawy komentować nie będzie, bo były to "poglądy wyrażone w gronie przyjaciół" i ma do tego prawo.



źródło: krakow.wyborcza.pl