W co gra Robert Biedroń? Tak zaskoczył w TVP i TOK FM, że nawet w Słupsku nie mogą się połapać

Katarzyna Zuchowicz
Zaskoczeniem było pojawienie się Roberta Biedronia w TVP Info. Nie mówiąc o słowach o "tresowanej" Barbarze Nowackiej i mocnym narzekaniu na PO. W Słupsku, gdzie wciąż jest prezydentem, zaskoczenie wydaje się mniejsze. Widać za to, że tu też nieźle się wokół niego gotuje. Jedni twierdzą, że to on atakował PO. Inni, że to PO z PiS-em prowadziła na niego nagonkę. Jeszcze inni, że Biedroń drażni się ze wszystkimi.
Robert Biedroń ostro występuje przeciwko opozycji. W Słupsku też z PO lekko mu nie było. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
"Nie znosi krytyki", "To jego strategia, by drażnić się ze wszystkimi", "W Słupsku już od roku uderza w PO, bo uważa, ze to zła partia", "Mówi to, co mu pasuje w danym momencie" – słyszę w Słupsku. Tak niektórzy reagują na jego wywiad dla TVP Info, w którym narzekał na PO.


I tak w słupskim PiS twierdzą, że Biedroń nie znosił słupskiej Platformy i nie mógł pojąć, że radni tej partii mogą tak samo głosować jak PiS. A w PO – że przecież oni często popierali Biedronia, a dowód można znaleźć w historii głosowań nad różnymi uchwałami w Radzie Miasta.


– Jestem zbulwersowany, bo on widzi dziś głównego wroga w PO. A kiedyś uważał, że PiS. Nasza współpraca na początku układała się dobrze. My w ponad 99 procentach popieraliśmy projekty jego uchwał – reaguje radny Bogusław Dobkowski.

Z kolei sam Biedroń – przypomnijmy – wytknął w głośnym wywiadzie dla TOK FM, że pamięta, jak PO szantażowała go w Słupsku.

"Zawsze była nagonka"
– Robert Biedroń od samego początku chciał współpracować z PO. Na jednego z zastępców wyznaczył członka PO. Niestety to im nie pasowało. Słupskiej Platformie zawsze było bliżej do słupskiego PiS niż do Biedronia. Z tego powodu były starcia. W Słupsku zawsze była nagonka na niego ze strony PiS-u i PO – mówi naTemat Andrzej Obecny, radny z jego ugrupowania.

Dodaje, że tak było przez cztery lata i wyglądało jak zmasowany atak na niego obu sił: – Najgorsze było to, że nie brano pod uwagę interesów miasta, tylko partykularne interesy partyjne. Nie podobało im się, że przegrali z Biedroniem i nie są u władzy.

– Nagonka? Bez przesady. Na własne życzenie – reaguje jeden z polityków PO.

Nawet jeśli tak było, nie było tego widać z perspektywy Polski. Biedroń jawił się jako nowoczesny, postępowy prezydent, który z impetem zaczął działać w Słupsku. Nie słychać było o jakichś wewnętrznych, lokalnych tarciach.

Nigdy też nie kojarzył się z PiS-em i dlatego ogromny szok wywołał jego wywiad dla Michała Rachonia z TVP Info, w którym nie tylko utyskiwał na sądy i Platformę Obywatelską, ale też żalił się na liberalne media, dla których ostatnio – jak stwierdził – stał się wrogiem.

"Mówi różne rzeczy w różnych miejscach"
Zaskoczenie jego wizytą w TVP było duże nawet po stronie lokalnego PiS, o czym więcej pisaliśmy tutaj. Ale nie tym, o czym mówił.

– Pamiętam, gdy Robert Biedroń był jeszcze posłem i w jednej sprawie potrafił dwóm różnym stacjom dać tego samego dnia dwie skrajne opinie na ten sam temat. Prezydent mówi różne rzeczy w różnych miejscach i takie, które akurat są dla niego wygodne. Dziś może narzekać na PiS, jutro na PO, a pojutrze na SLD. Często opowiadając o czymś koloryzował i mijał się ze stanem faktycznym. On mówi rzeczy, które pasują mu w danym momencie – wylicza w rozmowie z naTemat szef klubu radnych PiS Robert Kujawski.

Andrzej Obecny nie dziwi się opiniami PiS, bo nie oczekuje od nich obiektywizmu. Nie oglądał jednak szefa w TVP. – Ja tego nie oglądam, dopiero w internecie przeczytałem, że tam wystąpił. Byłem zaskoczony również tym, że TVP w ogóle go zaprosiła – mówi.

Tłumaczy jednak Biedronia, jak może: – To polityk, który wchodzi w politykę ogólnopolską, to powinien, może nie zadomowić się w tym studiu, ale odpowiadać na takie zaproszenia. Mamy kampanię wyborczą, myślę, ża takich niebywałych sytuacji będziemy mieli coraz więcej.

"Nagonka, by bratać się z PO"
Wiadomo jednak, że wojna Biedronia z Platformą trwa nie od dziś, mówiło się o niej od kilku miesięcy, w mediach pojawiły się analizy o tym, jak często krytykował opozycję. Z jego ust padały np. słowa o "dziadowskiej opozycji" czy "tchórzostwach PO". W lipcu zaatakował ją nawet w wywiadzie dla niemieckiego "Die Welt. "Opozycja parlamentarna w Polsce, a przede wszystkim Platforma Obywatelska byłego premiera Donalda Tuska jest niewiarygodna" – mówił.




Radny Dobkowski niedawno spotkał się z Robertem Biedroniem. Dobrze mu życzy, bo "sympatyczny chłopak, da się lubić jako osoba".

– Powiedziałem mu: jeśli chcesz stworzyć siłę, która pokona wszystkich i obejmie władzę, to najpierw zjednocz się z Czarzastym, Zandbergiem, Nowacką. Jeśli usiądziecie przy stole i się dogadacie, to ja wam funduję obiad, razem z napiwkiem. Ale nic na to nie powiedział. A dziś Nowacką uważa za zdrajczynię. A szanse, że przejmie władzę w Polsce, są mniej niż zero – uważa.

W wywiadzie dla TOK FM Biedroń powiedział, że Barbara Nowacka jest "tresowana" i przeszła na stronę Koalicji Obywatelskiej. – Słowa skierowane do Nowackiej nie były w stylu Biedronia. Dlatego przeprosił. Rozumiem jego emocje. Całkowicie utożsamiam się z tym, bo nigdy nie miałem szacunku dla osób, które zmieniają barwy partyjne – ocenia Andrzej Obecny.



"Oddech amerykańskiej nowoczesności"
Przeciwnicy Biedronia twierdzą, że to, co opowiadał w mediach o Słupsku, mija się z prawdą. Nawet to, że jeździł do pracy na rowerze, bo mieszkał w sąsiedztwie Urzędu Miasta i chodził piechotą. – Rzadko widywało się prezydenta w Słupsku, rzadko bywał na komisjach, bardzo dużo czasu spędzał na podróżach służbowych – wytyka Robert Kujawski. Zwolennicy – że rolą prezydenta nie jest chodzić tylko na komisje.

– Wniósł do Słupska oddech niemal amerykańskiej nowoczesności, ale coś nie zadziałało. Szkoda, bo wiele rzeczy mi się podobało. Dał nadzieję, ale potem poszedł w zupełnie inną stronę. I ludzie są dziś pogubieni, co o nim sądzić – mówi jeden z polityków.