Marek Migalski #TYLKONATEMAT: Różnica między PiS a Koalicją Obywatelską będzie dużo mniejsza niż wszyscy sądzą

Jakub Noch
Sądzę, że Zjednoczona Prawica wygra w sejmikach, ale w większości z nich nie obejmie władzy. A wszystko dlatego, że większą zdolność koalicyjną mają ich rywale z opozycji. Koalicja Obywatelska z pomocą PSL i SLD prawdopodobnie zapewni sobie kontrolę nad większością województw. Wyborcy dostaną więc jeden prosty komunikat: PiS jest do zatrzymania – mówi #TYLKONATEMAT politolog i były europoseł dr Marek Migalski.
Kto wygra wybory samorządowe w 2018 roku? Zdaniem dr. Marka Migalskiego, 21 października wcale nie będzie szczęśliwym dniem PiS. Fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Gazeta
Jaka jest stawka tych wyborów? Naprawdę chodzi o ochronę przed "uchodźcami-terrorystami", albo o europejską przyszłość Polski, jak twierdzą główne partie? Czy jednak idzie tylko o chodniki, parki i mosty?

Nie jest tak, że wybory samorządowe rozstrzygną o jakimś Polexicie i od razu mogą zmienić kraj nie do poznania. Nie jest też tak, jak to bywało zwykle w wyborach samorządowych, że chodzi jedynie o pomysły na łatanie dziur w drogach, budowanie nowych przepraw, czy sadzenie drzew w parkach.

Prawdziwą stawkę tych wyborów odnajdujemy gdzieś pośrodku. Dla wszystkich formacji najistotniejsze jest to, że wybory samorządowe na pewno zdeterminują w pewien sposób wyniki kolejnych elekcji, które czekają nas w 2019 roku.


Rozbierzmy na czynniki pierwsze te dwie dominujące narracje. PiS-owskie straszenie uchodźcami jeszcze działa?



A co z leitmotivem Koalicji Obywatelskiej? Unijnej przyszłości Polski naprawdę coś grozi?

Moim zdaniem, Koalicja Obywatelska lepiej trafiła z wyborczą narracją. Oni de facto zrobili z wyborów samorządowych referendum na temat rządów Zjednoczonej Prawicy. To celne, bo poziom wrzenia w Polsce jest tak wysoki, że więcej ludzi niż zwykle chce potraktować wybory samorządowe bardzo politycznie – jako element nagrodzenia lub ukarania PiS.

Kampania Koalicji Obywatelskiej była w tym niezwykle konsekwentna. Oni od początku mówili Polakom, że czeka nas referendum na temat "dobrej zmiany". Jestem pewien, iż w tej narracji dotrwają do ostatniego dnia wyborów.

Jak to dla nich istotne, świetnie widać było podczas debaty warszawskiej. Gdy Patryk Jaki zaczął udawać bezpartyjnego dobrego gospodarza, Rafał Trzaskowski konsekwentnie mówił o tym, że stawką wyborów jest ochronienie stolicy przed oddaniem jej w ręce PiS. To była bardzo świadoma realizacja założeń kampanii.

Trochę zna pan środowisko PiS... Ten ruch z zakwestionowaniem konstytucyjności TFUE wzmacnia czy osłabia Zbigniewa Ziobrę w obozie władzy?

Zbigniew Ziobro został zdecydowanie osłabiony. Dlaczego więc to zrobił? Istnieją dwa scenariusze. Jeden mówi, że minister sprawiedliwości zrozumiał, iż popadł w konflikt z Mateuszem Morawieckim i Jarosławem Kaczyńskim, bo obaj panowie uważają go za osobę odpowiedzialną za wyciek nowych taśm.

Mógł pomyśleć, że postawiono go w roli konkurenta Morawieckiego i po wyborach nastąpi retorsja ze strony prezesa PiS i premiera. Ziobro znalazł więc dobry sposób na narzucenie narracji temu, co ma się stać i zamiast roli zdymisjonowanego za nielojalność chce wystąpić jako zdymisjonowany obrońca suwerenności Polski przed wrogą Uniż Europejską. Dzięki temu miałby na czym odbudowywać pozycję – w obozie PiS lub znowu poza nim.

Druga interpretacja jego ruchu z TFUE jest jeszcze ciekawsza... W niej zakładamy, że w sztabie PiS już wiadomo, iż te wybory nie pójdą po ich myśli, a to zmusza do znalezienia winnego. Wówczas należałoby założyć, że ten dokument wysłany przez Zbigniewa Ziobrę do Julii Przyłębskiej wyciągnięto na światło dzienne tuż przed wyborami, by w poniedziałek ministra sprawiedliwości pokazać jako winowajcę słabego wyniku „dobrej zmiany”.

A to oznaczałoby, że inspiratorem tych działań jest ktoś ze sztabu wyborczego, otoczenia premiera Morawieckiego. A może nawet inspirowali to ludzie samego prezesa PiS.

Czyli nie jest to zaplanowany element kampanii wyborczej, jak chcą wierzyć niektórzy wyborcy Zjednoczonej Prawicy?

Oczywiście, że nie! To mniej więcej tak samo "zaplanowane", jak odkręcenie tabliczki z imieniem Donalda Tuska w polskim przedstawicielstwie w Brukseli. Oba te wydarzenia w przededniu ciszy wyborczej głównym tematem uczyniły kwestie dla PiS bardzo niewygodną, czyli integrację europejską. To naprawdę ostatnia rzecz, której PiS chciałoby w tym momencie.

Co świetnie zrozumiałą opozycja, przystępując do ostrego ataku. Oni poczuli krew. Twierdzenie, że PiS samo sobie zaplanowało zbudowanie tej pułapki, może charakteryzować tylko zwolenników tezy o geniuszu Jarosława Kaczyńskiego. Mogą wierzyć w to tylko ci wyborcy, którzy we wszystkim dopatrują się zaplanowanej akcji wszechmocnego i wszechwiedzącego prezesa.

Skąd w ogóle ta nerwowość obozu rządzącego? Przecież wszystkie sondaże wskazują, że Zjednoczona Prawica wygra najważniejszą rywalizację, czyli w skali kraju zdobędzie najwięcej głosów w wyborach do sejmików wojewódzkich.



Na chwilę przed ogłoszeniem ciszy wyborczej nic na to nie wskazuję, ale... czy byłby pan bardzo zdziwiony, gdyby w niedzielny wieczór okazało się, że jednak wyraźnie zwyciężyła Koalicja Obywatelska?

Owszem, byłbym zdziwiony, gdyby okazało się, że w skali kraju to Koalicja wygrała w sejmikach wojewódzkich. Naprawdę nie wierze, by tak się stało. Przewiduję jednak, iż różnica między Zjednoczoną Prawicą a Koalicją Obywatelska będzie dużo mniejsza niż wszyscy sądzą. A już na pewno będzie niższa od tego, co prognozuje nam CBOS...