O co chodzi z "żarówkami Dudy"? Prezydent uderzył w UE i... pokazał wyjątkową ignorancję

Ola Gersz
Unii Europejskiej często dostaje się od Andrzeja Dudy. Tym razem poszło o... żarówki. Polski prezydent stwierdził bowiem, że zakazem sprzedaży zwykłych żarówek Bruksela gnębi ludzi. Zdaniem Dudy sprawa żarówkowa mogła nawet doprowadzić do Brexitu. Tylko że prezydentowi umyka jeden ważny szczegół...
Andrzej Duda skrytykował w Berlinie decyzję Unii Europejskiej o wycofaniu ze sklepów zwykłych żarówek Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta
XIX Forum Polsko-Niemieckie "Europa 1918-2018: historia z przyszłością" w Berlinie. Goście honorowi: Andrzej Duda i prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier. Rozmowa (w której pojawiła się tez kwestia bronionej przez Dudy reformy sprawiedliwości) schodzi na temat działania unijnych instytucji. Polski przywódca stwierdza, że nadużywają one swoich kompetencji.

I wtedy padają słowa, które budzą wyraźne zdziwienie nie tylko słuchaczy, ale również Steinmeiera. Dotyczą one... żarówek.

– Mam poczucie, że my w ramach UE mamy niedosyt demokracji. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, dlaczego UE zabrania tego, zabrania tamtego. Dlaczego na przykład w sklepie nie można w tej chwili kupić już zwykłej żarówki, można kupić tylko żarówkę energooszczędną? Nie wolno kupić, bo UE zakazała – mówi ze swadą Duda.




Żarówki jak adidasy
Zacznijmy od początku.

Przede wszystkim żarówka energooszczędna... nie istnieje.

– Żarówka to to, co było popularne u naszych mam i babć. Teraz mamy inne źródła światła, które nigdy nie powinny być nazywane żarówkami. Ale że żarówka pełniła dominującą i niezastępowalną rolę w oświetleniu przez całe sto lat, to teraz wszystko, co się świeci, nazywamy błędnie żarówkami. Tak jak nazywamy buty sportowe adidasami, mimo że nie są firmy Adidas, a żyletki żyletkami, nawet jeśli nie są od Gillette – tłumaczy prof. dr hab. inż. Wojciech Żagan z Wydziału Elektrycznego na Politechnice Warszawskiej.



Świetlówki i ledówki mają wady. Dają mniej naturalne światło, a oświetlenie jest gorszej jakości niż żarówki (chociaż to już zależy oczywiście od ich marki), są znacznie droższe, a oprócz tego zawierają niewielką ilość rtęci, więc nie można ich wyrzucać do zwykłych koszy na śmieci. Zanosimy je do sklepu lub punktu, który zbiera tzw. elektrośmieci, inaczej możemy zapłacić karę.

To może denerwować i, na pierwszy rzut oka, żarówka jest po prostu lepsza. Jednak dziś – w dobie zmian klimatycznych i globalnego ocieplenia – te wady są mniej istotne, bo priorytetem jest (powinna być) właśnie wspomniana energooszczędność.

Jedna żarówka wiosnę czyni
Fakty mówią same za siebie. Tradycyjne źródła światła, czyli żarówki, zużywają nawet o 80 proc. więcej energii niż świetlówki. Te wystarczają nawet 10 razy więcej czasu. Taka "żarówka energooszczędna" może więc świecić w naszym domu nawet 6-8 lat.

Jeśli zastąpimy więc jedną taką zwykłą żarówkę świetlówką, nie tylko możemy zaoszczędzić około 26 zł na zużytym prądzie, ale również zmniejszyć emisję dwutlenku węgla o 62 kilogramów z każdej żarówki. Dzięki stosowaniu takich "energooszczędnych żarówek" nie tylko zmniejszymy zresztą emisję CO2, ale również rtęci.



Mówiąc ogólnikowo i obrazowo: topnieją lodowce, wzrasta poziom oceanów, a przez to czekają nas m.in. częstsze susze, powodzie i huragany, wymieranie gatunków czy pustynnienie lasów albo zalesienie pustyń. Wszystko stanie na głowie, a dla ludzi może oznaczać to również poważne następstwa w rolnictwie i rozprzestrzenianie się takich chorób jak malaria, dżuma, cholera czy borelioza.

Pożegnanie z żarówką
Wie o tym Unia Europejska. Dlatego po dekadach dominacji żarówki postanowiła po prostu powiedzieć im "pas".

To spychanie żarówki w kąt odbywało się jednak powoli.

Najpierw 1 września 2009 r. Bruksela zarządziła, żeby żarówki stuwatowe służyły tylko do "celów specjalnych". Na ich opakowaniach pojawiła się więc informacja, że nie nadają się one do oświetlania mieszkań i domów.

Potem w Unii Europejskiej zaczęto powoli wycofywać wszystkie źródła światła, które są energochłonne i promować ich zamienniki, w tym coraz popularniejsze LEDy. Końcem żarówek, na który narzekał prezydent Duda, był 1 września 2018 roku.



Warto jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, co wtedy wybrałoby więcej ludzi? To, co tańsze i lepiej świecące, czy może to, co droższe, ale oszczędzające środowisko, o które – powiedzmy to sobie wprost – duża część ludzi nadal nie dba. Globalne ocieplenie dla wielu wciąż jest abstrakcją.

Powrót do przeszłości
Skargi Andrzej Dudy wskazują więc na jego ekologiczną ignorancję. Jego komentarz o żarówkach upodobnił go zresztą do Donalda Trumpa, który twardo nie wierzy w globalne ocieplenie i rezygnuje ze wszystkich inicjatyw, które mogą pomóc środowisku.

Zauważył to Piotr Kraśko w środę w Poranku Radia TOK FM.



A Róża Thun, europosłanka z PO, poszła o krok dalej i napisała na Facebooku [pisownia oryginalna]: "Dobranoc! Czy też tesknisz za starom żarówkom? A może za szczechom i za lampom naftowom? Bo niektórzy tak baaaardzo tęskniom! Łuczywo też świeciło. I co? Było źle? A może by też do piór maczanych w kałamarzu wrócić? Klepisko - takie jest przecież romantyczne! Wróćmy do tego, bo jak nie to.... wychodzimy z Unii i to już!!!".

Wniosek jest taki, że żarówki były rzeczą dobrą, ale do czasu. W czasach, kiedy sypie nam się klimat i środowisko, po prostu nie możemy sobie na nie pozwolić. Wypadałoby, żeby głowa państwa miała tego świadomość.