"Jestem tym zażenowana". Mosbacher skomentowała językowe wpadki w liście do Morawieckiego

Rafał Badowski
Słynny już list Georgette Mosbacher do Mateusza Morawieckiego był szeroko komentowany nie tylko ze względu na treść, ale i jego formę. Internauci zwracali uwagę na rażące błędy, takie jak literówki w nazwiskach polityków i zwracanie się do premiera "ministrze". Ambasador USA tłumaczyła się z tych błędów w wywiadzie w najnowszym numerze "Do Rzeczy".
Ambasador USA Georgette Mosbacher w rozmowie z "Do Rzeczy" skomentowała swój list do Mateusza Morawieckiego. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
– Treść treścią, ale te literówki w nazwiskach? Pomylenie funkcji członków naszego rządu. Zostało to odebrane jako brak szacunku – zapytał ambasadorkę dziennikarz tygodnika Marcin Makowski.

– (…) nie ma wytłumaczenia dla moich literówek. Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić. Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność. (…) To jest bardzo ważna sprawa dla mnie – z rozbrajającą szczerością odpowiedziała Mosbacher.

Mosbacher zapytano też o samą treść listu. Jak zapewniła, nikogo w Polsce nie pouczała. Zwróciła jednak uwagę, że "nadrzędną wartością, na której opiera się Ameryka, jest wolność słowa i wolność mediów oraz debaty intelektualnej".


List ambasador Mosbacher do premiera Morawieckiego wywołał spore oburzenie nie tylko wśród prawicowych publicystów. Ambasador zwróciła się do szefa rządu zwrotem "Panie ministrze", zrobiła też literówki w nazwiskach Morawieckiego i szefa MSW Joachima Brudzińskiego.

Pełne tłumaczenie listu Mosbacher do Morawieckiego można przeczytać tutaj. Ambasador krytykowała w nim ataki polityków PiS na TVN za reportaż o neonazistach.

źródło: "Do Rzeczy"